wtorek, 26 sierpnia 2014

Sześć.

Kilka minut po godzinie 18. zaparkowałam samochód i razem z Leną zaczęłyśmy iść w stronę hali.
W pewnym momencie poczułam wibracje. Nie patrząc na wyświetlacz szybko odebrałam.
-Słucham? – powiedziałam.
-Witam Olę – usłyszałam głos Grześka. – Gdzie jesteście?
-Koło hali, dlaczego pytasz? – zaciekawiłam się.
-Uno momento... – rzekł.
W pewnym momencie zauważyłam Kosoka wychodzącego z budynku i zmierzającego w naszą stronę. Zakończyłam połączenie chowając telefon do kieszeni. Widziałam, że Lena nie bardzo wie o co chodzi, zresztą ja też nie wiedziałam.
-Witam Panie – uśmiechnął się. 
-Cześć – spojrzałam na niego. – Czy ty nie powinieneś być w szatni?
-Mam jeszcze chwilę, dlatego prosiłem, abyście przyszły wcześniej.
-Możesz jaśniej?
-Tak – wyciągnął zza siebie koszulkę. – Poprosiłem, dlatego, że chciałbym dać ci koszulkę Jastrzębskiego Węgla...
-Zgłupiałeś – stwierdziłam. – Grzegorz...
-Załóż ją – uśmiechnął się. –Tak czułem, że nic nie będziesz miała w  barwach klubu.
-No dobrze – wzięłam ją do ręki. – Numer 10... – powiedziałam pod nosem. – Dziękuję ci, ale naprawdę nie trzeba było.
-Trzeba, trzeba. Nie marudź. Więc do zobaczenia później – pocałował mnie w policzek i odszedł.
Przez chwile stałam w bezruchu patrząc na koszulkę. 
-Łooo... siostra... – wydusiła z siebie Lena.
-Yy... Chodź, nie traćmy czasu – odparłam.
Skierowałyśmy się do hali, następnie do łazienki. W mgnieniu oka się przebrałam, a koszulkę którą miałam na sobie wcześniej schowałam do torebki.
Dotarłyśmy do głównego celu. Ludzie powoli przychodzili, tak samo jak my. 
Spojrzałam na boisko, gdzie już znajdowali się siatkarze z Bełchatowa. Zajęli połowę boiska i rozciągali się. Poczułam, że Lena ściska mocno moją rękę.
-Co robisz?! – syknęłam.
-No chodź, zajmiemy miejsca. Co jest ciekawego w rozciągających się siatkarzach? 
-Jezu.... – puknęłam się otwartą dłonią w czoło. – Nic, tylko się spojrzałam.
Znalazłyśmy nasz sektor oraz miejsca. Uważnie przyglądałam się siatkarzom PGE Skry Bełchatów, kiedy poczułam wibrację w kieszeni. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. 
Grzesiek.
"Spodziewaj się mnie za chwilę na parkiecie, mam nadzieję, że już zajęłaś miejsce i masz na sobie koszulkę... :)
Do zobaczenia."
Uśmiechnęłam się szeroko i pokręciłam głową.
-Co tam masz? – zaciekawiła się moja siostra.
-Ej, ej! – odsunęłam telefon. – Moje prywatne sprawy, masz zamiar czytać mi SMS-y?
-Nie, przepraszam... – spuściła głowę.
-Nic się nie stało. A teraz poproszę uśmiech, bo chcę zrobić nam zdjęcie – uśmiechnęłam się i wyciągnęłam ręce, aby wykonać tzw. "selfie".
Upamiętniłam tą chwilę po czym schowałam telefon. Nagle usłyszałam brawa kibiców. Przeniosłam wzrok na parkiet i zauważyłam siatkarzy Jastrzębskiego Węgla.Właściwie to mój wzrok był skupiony tylko na Grzegorzu.
Widziałam, że rozgląda się po hali. Spojrzeliśmy na siebie. Środkowy uśmiechnął się szeroko i pomachał ręką do mnie.
-Czy on na Ciebie spojrzał i pomachał? – zapytała siostra.
-Dokładnie tak – wyszczerzyłam się.
-Siostra, zazdroszczę Ci... 
– powiedziała.
-Nie ma czego, daj spokój – odpowiedziałam nie patrząc na dziewczynę. 
Dosyć długa rozgrzewka, a chwilę po niej ćwiczenia z piłkami. Lena robiła zdjęcia zawodnikom i co kilka minut coś do mnie mówiła, albo pokazywała uchwycony ułamek sekundy. 
Ja byłam skupiona tylko i wyłącznie na zawodnikowi grającemu z numerem 10. Uważnie obserwowałam każdy jego ruch z uśmiechem na ustach.
Niecałą godzinę później rozpoczął się mecz. Było wiele emocji. Niestety spotkanie zakończyło się na korzyść gości. Przegraliśmy 0-3, jednak w każdym secie dzielnie walczyliśmy.
Wynik spotkania zadecydował o dalszych losach drużyny z Jastrzębia. Zakończyliśmy rywalizację w Play-off'ach ze Skrą Bełchatów. Pozostała nam walka o trzecie miejsce. Jeszcze nie wiemy, z kim zagramy, ponieważ ZAKSA Kędzierzyn Koźle wciąż toczy bój z Asseco Resovią Rzeszów.

Po meczu Lena poszła pozbierać autografy od zawodników, ja nie zamierzałam się nawet tam pchać. 
-No cześć Kochanie – usłyszałam głos za sobą. 
Obróciłam się diametralnie i kogo ujrzałam? Banalna odpowiedź, oczywiście, że Radka.
-Jakie Kochanie? – spojrzałam mu w oczy.
-No moje – uśmiechnął się po czym pocałował mnie w policzek.
-Przestań – odsunęłam się. – Nie jesteśmy już razem, rozumiesz?
-Wiem, że mnie kochasz – dotknął mojej dłoni.
-Radek, odejdź, to koniec! – uniosłam się.
-Poczekaj na mnie, pojedziemy do mnie, będzie fajnie...
-Nie, zostaw mnie! – krzyknęłam.
-No Kochanie...
-Co tu się dzieje? – podszedł do nas Kosok.
Kamień spadł mi z serca! Jak na zawołanie, Grzegorz przybywa...
-Nic 
– rzekł Radosław. – Idź do szatni, muszę porozmawiać z moją kobietą – w tym momencie objął mnie ramieniem. 

-Puść ją. Z tego co mi wiadomo, nie jesteście razem – zmierzył go wzorkiem.
-Ciebie nie powinno to interesować – syknął w jego stronę.
-Albo ją zostawisz, albo wyprowadzą cię stąd ochroniarze 
– powiedział stanowczo środkowy.

-Dobra, luzuj, gościu – podniósł ręce do góry. – Już idę. A z tobą się jeszcze policzę – wskazał palcem na mnie i odszedł.
Kosok podszedł do mnie, po czym przytulił.

-Nie bój się, on niedługo straci pracę, a od ciebie się odczepi – rzekł.
-Nie byłabym tego taka pewna...
-Ola, spokojnie. Wiesz, że jestem i zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dziękuję... 
-Nie ma za co dziękować – spojrzał na mnie.
-Jest Grzesiek. Gdyby nie ty...
-Cii... Nie myśl o tym, co by było gdyby. 
-Muszę iść – odsunęłam się od niego. – Jeszcze raz ci dziękuję.
-Spokojnie, teraz będę miał kilka dni wolnego, spotkamy się jutro? – zaproponował.
-Dam znać. To cześć – delikatnie uśmiechnęłam się do siatkarza i odeszłam.
Powiedziałam Lenie, że idę do auta. Ona nadal stała czekając na swoją kolei, aby zdobyć autografy.
Wyszłam z hali po czym skierowałam się na parking, gdzie znajdował się mój samochód. Wsiadłam do auta, włączyłam radio i czekałam na Lenę. 
Modliłam się, aby Radek nie wyszedł oraz mnie nie zauważył. Siedziałam jak na szpilkach z dobre 15 minut, gdy nagle usłyszałam, że ktoś puka w tylną szybę...



***
Dobry wieczór. :)
Rozdział zdecydowanie krótszy od pozostałych pięciu i z małym opóźnieniem. ;)
Spowodowane jest to moimi małymi problemami :( 
Poza tym w sobotę idę na wesele, więc nie miałam zbytnio czasu dodać rozdziału. 
Szóstkę pozostawiam do oceny Wam. :) 
Dziękuję za każdy komentarz, bardzo motywuje! <3
Czytam+komentuję=motywuję.
Więc do następnego. :)
Pozdrawiam bardzo serdecznie.

sobota, 16 sierpnia 2014

Pięć.

Wstałam kilka minut po godzinie siódmej rano. Gdyby nie myśl, że przyjedzie Grzesiek to bym nawet się nie ruszyła. Zwlekłam się z łóżka, otworzyłam szafę, wybrałam ubrania na dzisiaj i poszłam do łazienki.
Oczy miałam podpuchnięte, a spowodowane to było tym, że płakałam. Przemyłam twarz zimną wodą. Umyłam zęby, a po chwili się ubrałam. Delikatnie się pomalowałam, aby nie było widać "worów" pod oczami. Włosy spięłam w wysokiego koka. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze po czym wyszłam z pomieszczenia. W domu panowała kompletna cisza. Leny nie było, a więc nic dziwnego.
Właśnie miałam robić sobie śniadanie, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. 
Pobiegłam do nich i szybko je otworzyłam.
-Dzień dobry – uśmiechnął się dwumetrowiec.
-Miejmy nadzieję, że będzie dobry – odwzajemniłam uśmiech. 
Grzesiek podał mi kluczyki i wskazał na samochód. Wyszłam na zewnątrz zamykając za sobą drzwi. 
Kazał go odpalić, więc to uczyniłam. 
-Kiedy ty to zrobiłeś? – spojrzałam na niego gasząc silnik.
-No widzisz, ma się to coś – wyszczerzył się, a ja się zaśmiałam.
-Teraz mi powiedz, ile mnie kasujesz? – spytałam poważnie.
-Nic od ciebie nie chcę. Taka przyjacielska pomoc. 
-Ech, jak chcesz... Wejdziesz na kawę, albo herbatę? – zaprosiłam go.
Kosok zgodził się i oboje weszliśmy do domu. Podczas kiedy ja robiłam kawę, Grzegorz zwiedzał lokum. Największą jego uwagę przykuły zdjęcia. Później zainteresował się dyplomami oraz medalami Leny. 
Wszystkie były związane z siatkówką. Siostra była bardzo dobrą zawodniczką. 
-Nie ma tam nic ciekawego – zaśmiałam się wchodząc do salonu i stawiając na stole kawę oraz coś słodkiego.
-Jak to nie? Świetne zdjęcia i bardzo interesujące nagrody – odwrócił się. – Tylko zastanawiam się, dlaczego nie ma tutaj fotki ze mną...
-Zapomniałam o tym, poza tym, brzydko wyszłam – odparłam.
-To daj aparat i robimy – uśmiechnął się.
Wstałam, wyciągnęłam z szafki cyfrówkę, a później podałam ją siatkarzowi. Wykonał kilka zdjęć, wybrałam najlepsze i obiecałam, że w poniedziałek je wywołam.
Wspólnie wypiliśmy kawę, a przy tym dużo rozmawialiśmy. 

Odwiozłam środkowego do jego mieszkania i jeszcze raz bardzo serdecznie podziękowałam. 

-A! Prawie bym zapomniał! – krzyknął jak poparzony.
-Spokojnie – zaśmiałam się. 
Przeniosłam wzrok na siatkarza i uważnie go obserwowałam. Wyciągnął z kieszeni dwa bilety po czym mi je podał.
-Grzesiek, ja nie mogę tego przyjąć... – spojrzałam w jego oczy.
-Do zobaczenia wieczorem, na meczu – puścił mi oczko i wysiadł.
-Głupek... – powiedziałam pod nosem.
Schowałam bilety do torebki. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Trafiam na siatkarza i zaczynam się z nim przyjaźnić? Ale dlaczego? Przecież jestem zwykłą dziewczyną, a on znaną osobą.
Równie dobrze mógłby mnie potraktować jako fankę. Tylko, że tutaj jest jeszcze sprawa mojej mamy i jego ojca... Podobno się przyjaźnili. Z tego co powiedział Grzegorz, jego ojciec bardzo przeżywał zakończenie ich przyjaźni oraz śmierć Danuty.
Być może, że mieli romans? Nie, nie! Ola, przestań tak myśleć. Twoi rodzice się kochali i matka na pewno nie zrobiłaby takiego świństwa.
Grzesiek strasznie namieszał mi w głowie. Cały czas myślałam o tym, co mi powiedział. Sam nie wiedział wszystkiego. Przyrodnim rodzeństwem być nie mogliśmy, ponieważ gdy Danuta poznała Leona ja byłam już na świecie. A co do Leny, to też raczej odpada. Jest podobna do naszego ojca, byli jak dwie krople wody. 
Jednak to nie wyklucza tego, że mogli mieć romans.
Nie chcę o tym myśleć. Może kiedyś dowiem się wszystkiego? A może nie? Bo może nic nie było? Tylko zwykła przyjaźń, o której już się dowiedziałam?
Wracałam do domu i w pewnej chwili usłyszałam, że dzwoni mi telefon. Zjechałam na pobocze po czym odebrałam.
Dzwoniła kobieta, o której mówił mi siatkarz. Jeżeli się nie mylę, to jego kuzynka.
Była zainteresowana pracą u mnie. Umówiłam się z nią na godzinę 12. w salonie. Miałam jej przedstawić warunki i tak dalej. Wydawała się bardzo miła, a także uprzejma.
Jestem ciekawa jaka będzie "w realu"...
Wróciłam do swojego lokum, ogarnęłam je trochę, a także podlałam kwiaty. Weszłam na górę do swojego pokoju i kiedy otworzyłam szafę złapałam się za głowę. Moje ubrania były pomieszane. Spojrzałam na zegarek, 9:12. Nic nie myśląc wyciągnęłam wszystko i położyłam na łóżko.
Brałam po jednej rzeczy, sprawdzałam ją, a jeżeli już w niej nie chodziłam, bądź była za mała- odrzucałam na bok. Trochę się tego nazbierało. Na półkach był jeszcze luz, wszystko zostało ładnie ułożone. 
Zostały mi jeszcze sukienki. Przez niektóre wracały wspomnienia... Na przykład jedna, w kolorze morskim, delikatnie rozkloszowana, z paseczkiem oraz drobnymi dodatkami. Tą sukienkę kupił mi ojciec na 25 urodziny. Wydaje się, że to beznadziejny prezent dla takiej kobiety, prawda? Otóż nie. Tata zawsze interesował się modą, lubił robić nam niespodzianki. Nigdy w życiu nie miałam jej ubranej, no chyba, że liczy się dzień, w którym ją dostałam i przymierzyłam.
Żadnej nie odrzuciłam, powiesiłam kolorystycznie w szafie i ją zamknęłam.
Schodząc po schodach usłyszałam trzask drzwi oraz ciche "Upss..." Podeszłam do siostry po czym się z nią przywitałam. 
-I jak wieczór z Radkiem? – spojrzała na mnie.
-Yy... Lena, to baaardzo długa historia. Chodź, usiądziemy. Wszystko ci opowiem.
Przeszłyśmy do salonu, usiadłam na sofie i niepewnie się odezwałam.
 Zaczęłam opowiadać od początku, czyli od spotkania, później zaręczyny, moje odrzucenie, a przy tym zakończenie tego toksycznego związku. Mówiąc to w moich oczach kolejny raz pojawiły się łzy.
-Ale to nie koniec... – spojrzałam na nią.
-To znaczy? Możesz jaśniej? – wypytywała.
-Lena, bo wiesz. Ja... Kiedy wyszłam od Radka, biegłam po schodach, bo bałam się, że będzie za mną szedł lub coś w tym stylu. Nagle natrafiłam na pewnego człowieka i zemdlałam – mówiłam patrząc na nią.
-Kim był ten człowiek?
-No właśnie... Lena, trafiłam na siatkarza. Pomógł mi, nie zostawił na klatce schodowej. Poznaliśmy się, długo rozmawialiśmy.

-Jakiego siatkarza? – zrobiła duże oczy.
-Grześka.... Grześka Kosoka. On dobrze zna nas i naszą rodzinę – rzekłam przełykając ślinę.
-Co?! Jak to?! Ola! – krzyknęła.
-Uspokój się. Jego ojciec przyjaźnił się z naszą mamą, gdy ty się urodziłaś nasz tata był zazdrosny i zakończył ich przyjaźń. Romans jest wykluczony, spokojnie. Nic się nie zgadza.
-Ola... to niemożliwe. Jak? Przecież...? – dziewczyna nie wierzyła w to, co mówię.
-Grzesiek jest wspaniałym człowiekiem, rozmawialiśmy i wyglądało to tak, jakbyśmy znali się kilka lat. Kiedy miałam już odjechać mój samochód się zepsuł. Kosok podwiózł mnie do domu, a ja zostawiłam mu kluczyki. Naprawił samochód i już dzisiaj nim tutaj przyjechał. Na początku się trochę bałam, że mnie oszuka. Jednak on, a no właśnie. On dał nam bilety na dzisiejszy mecz – wyciągnęłam je z kieszeni.
-Jezu, Olka. Nie potrafię uwierzyć w to co mówisz, przecież to siatkarz. Ale... wszystko nabiera sensu –wzięła do ręki dwa bilety. – Uda mi się go poznać? – lekko się uśmiechnęła.
-Jeżeli nie zapomni o mnie, to pewnie tak. To tylko znajomy, znamy się zaledwie jeden dzień. 
-Dobrze. Poza tym, proszę nie przejmuj się rozstaniem z Radkiem. Będzie dobrze – przytuliła mnie.
-Chcę o nim zapomnieć – zacisnęłam dłoń i poczułam, że oczy robią mi się mokre.
 W pewnym momencie poczułam mocne ukłucie w brzuchu. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze. 
Pobiegłam do WC i zdążyłam nachylić się nad muszlą klozetową, ponieważ zwymiotowałam.
Co jest?
-Ola, wszystko w porządku? – podeszła do mnie i ukucnęła.
-Wyjdź, nie patrz na to. 
-Może zjadłaś coś? – zmieniła temat.
-Lena, nic mi nie jest – wstałam. – Posprzątaj swój pokój i odrób lekcję, albo się poucz, to niedzielę będziesz mieć wolną. 
-Marnie wyglądasz...
-Daj mi spokój! – uniosłam się. – Pomaluję się trochę i będzie dobrze – minęłam ją. 
Weszłam do kuchni, wyciągnęłam apteczkę, znalazłam jakieś tabletki po czym je zażyłam. 
Poszłam na górę po przygotowane wcześniej ubrania i wróciłam do łazienki połączonej z WC.
Przemyłam twarz, przebrałam się, a po chwili wykonałam delikatny makijaż. Wciąż towarzyszyły mi mdłości i kłucie w brzuchu. Miałam nadzieję, że to zaraz minie.
Powiedziałam Lenie, że idę do salonu, ponieważ ma przyjść kobieta, która zainteresowana jest pracą.
Szybko opuściłam dom, wsiadłam do auta i odjechałam. Miałam wielkie szczęście, że nie było dużych korków, bo spóźniłabym się na godzinę otwarcia. Dzisiaj była sobota, a ja o dziwo nie miałam żadnych klientek umówionych na czesanie na ślub. 
Czasami zastanawiałam się, czy nie zamknąć salonu. Musiałam pilnować wszystkich opłat i tym podobnych rzeczy. Czy nie o wiele łatwiej byłoby zacząć pracę u kogoś? 
Sprzedać lokal. Zacząć wszystko na nowo, jednak u kogoś. Pomyślałam nawet o sprzedaży domu. I wydaje mi się, że byłoby to dobrym rozwiązaniem. Czasami ciężko tam funkcjonować, wszystko przypomina zmarłych rodziców. 
Muszę porozmawiać o tym z Leną, ponieważ jej zdanie się bardzo liczy. Jeżeli nie będzie chciała się przeprowadzić, to zrezygnuję. 

Kilka minut po godzinie dziesiątej dotarłam na miejsce. Wykonałam te same czynności, co zawsze oraz założyłam fartuszek. Przyjęłam kilka osób, jednak były to tylko strzyżenia, bądź podcinanie końcówek, grzywki. Nic specjalnego, zaledwie kilka minut roboty. Ból brzucha oraz mdłości na szczęście przeszły. 

Punktualnie o godzinie dwunastej przyszła kobieta, z którą umówiłam się wcześniej. 
Miała na imię Nikola. Wysoka 22 latka. Miała ukończone jakieś studium oraz pracowała nie raz jako pomoc w salonie fryzjerskim. Szczupła blondynka. Bardzo sympatyczna i miła. 
Na początku chciałam sprawdzić co potrafi. Zaprowadziłam ją do osobnego pomieszczenia, gdzie znajdowały się manekiny oraz wszystkie potrzebne rzeczy. Wybrałam kilka fryzur i poprosiłam Nikole, aby wykonała je właśnie na manekinach. 
Nie wyznaczyłam jej czasu. Kiedy już skończy ma przyjść po mnie. Ja w tym czasie wróciłam do swojej pracy. 
-Cześć! – do salonu wpadł Grzegorz. 
-Witaj – uśmiechnęłam się i odłożyłam suszarkę na miejsce.
-Słuchaj, mam prośbę... – spojrzał na mnie.
-Zamieniam się w słuch.
-Mogłabyś zrobić porządek z moimi włosami? – wyszczerzył się. 
-Pewnie, siadaj – wskazałam mu krzesło przed lustrem.
-Dzięki – usiadł. – Trochę zarosłem... 
-Widać, ale przynajmniej się ogoliłeś – zaśmiałam się.
-I się nie zaciąłem przy tym! – również zaczął się śmiać. – A co do włosów, to zdaję się na ciebie. Byle nie na łyso.
-Zwariowałeś? – podeszłam do niego z golarką do włosów. – Nie bój się, najwyżej zostawię ci kilka włosów na czubku głowy – zażartowałam. 
-Eej! – zrobił smutną minę.
-Spokojnie, Panie Kosok. Przecież żartowałam – uspokoiłam go.
Podłączyłam maszynkę i powoli oraz z wielką dokładnością strzygłam włosy Grzegorza. Wiedziałam, że uważnie mi się przygląda. Zero stresu mała! 
-Jak się czujesz przed meczem? – zapytałam.
-Dobrze, jak na razie. To już końcówka sezonu, więc gramy o najwyższe cele... 
-Wiem, czytałam trochę na Internecie. Dzisiaj może być decydujący mecz, prawda?
-Tak, liczą się nasze dalsze losy. Czy powalczymy dalej o finał, czy jednak odpadniemy i stoczymy walkę o trzecie miejsce – rzekł.
-Z tego co słyszałam, to Skra jest trudnym przeciwnikiem? 
-Zgadza się, bardzo silny i dobrze zorganizowany klub. W Play off'ach wygrywają z nami już 2:0.
-Nawet jeśli nie uda się wam dojść do finału, to i tak będę dumna – powiedziałam.
-Gdyby tak się stało, to obiecuję, że wywalczymy brąz.
-Trzymam cię za słowo, ale póki co, macie jeszcze szanse na finał.
Grzesiek tylko się uśmiechnął, a ja dokończyłam strzyżenie. Drobne poprawki i skończone.
-Więc ile jestem ci winien? – wstał.
-Nic. Nie chcę za to pieniędzy. Ty i tak dużo dla mnie zrobiłeś... 
-Ola, nie wygłupiaj się. 
-Nie wygłupiam się – spojrzałam w jego oczy.
-No dobrze, nie będę się kłócił. A zapomniałem się zapytać, Nikola przyszła?
-Tak, jest w innym pomieszczeniu i przechodzi malutki sprawdzian – chwyciłam miotłę. 
-Rozumiem. Daj później znać jak jej poszło i tak dalej – podrapał się po policzku.
-Później to ty masz mecz. Więc raczej już dzisiaj ci nie powiem.
-Spotkamy się po meczu? – zapytał ni z gruszki ni z pietruszki.
-Będziesz zmęczony, daj spokój...
-Nie daj się prosić, Olu... 
-Grzesiek... – popatrzyłam na niego. – Będę z Leną, to nie ma sensu.
-Ech, to chociaż daj się zaprosić na kolację w niedzielę. 
-Jutro? Dobrze, pasuje. O której i gdzie?
-Napiszę ci SMS-em – podszedł do mnie. – A więc do zobaczenia dzisiaj, przyjdźcie trochę wcześniej. Cześć – cmoknął mnie w policzek i wyszedł. 
Ciarki przeszły mi po ciele, a na twarzy pojawiły się rumieńce. Jego obecność jakoś dziwnie na mnie wpływała...
Szybko posprzątałam i zauważyłam Nikole. Poinformowała mnie, że wykonała pracę. Weszłam do pomieszczenia, a to co zobaczyłam zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Dziewczyna szybko się uwinęła z zadaniem, a przede wszystkim nie zrobiła tego na "odpieprz". 
Nie musiałam długo się zastanawiać i podejmować decyzję. Przyjęłam ją na okres próbny dwóch tygodni. Ustaliłam z nią jeszcze kilka spraw, takich jak godziny pracy i tym podobne. Kobieta zacznie od poniedziałku. 
Ucieszona opuściła mój lokal. Ja do 16:30 przebywałam w czterech ścianach przyjmując ludzi.
Kiedy wróciłam do domu zjadłam obiad przygotowany przed Lenę. Bardzo mnie tym zaskoczyła, to miłe z jej strony.
Nim się zorientowałam była już 17. Powoli zaczęłyśmy się zbierać na spotkanie drużyny z Jastrzębia i Bełchatowa. Mecz rozpoczynał się dopiero o 19, jednak Grzegorz prosił abyśmy przyszły wcześniej.
Siostra znalazła mi ubranie, które pasowały do barw klubu. Ona natomiast założyła koszulkę Damiana Wojtaszka, zakupiła ją kilka miesięcy temu. 
Gotowe na mecz pojechałyśmy do hali, gdzie za niecałe dwie godziny rozpocznie się bój o dalsze losy obu drużyn.


***
Dzień Dobry. :) 
Rozdział pozostawiam do oceny Wam. I mam pytanie...
Czy rozdziały nie są za długie? :)
Może chcielibyście krótsze, albo jeszcze bardziej dłuższe? :D
Jak Wam mijają ostatnie tygodnie wakacji? ;)
Już dzisiaj mecz z Bułgarią! Kto się nie może doczekać ? <3
Wierzę, że wygramy! 
A więc, do następnego Kochani! :*

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Cztery.

Nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Znajdowałam się w jakimś mieszkaniu. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Obróciłam się i ujrzałam mężczyznę z kubkiem w ręku.
-Dobry wieczór – uśmiechnął się promiennie osobnik.
-Gdzie jestem? Co się stało? – zaczęłam zadawać pytania.
Usiadł obok mnie i podał kubek z herbatą.
-Wpadłaś na mnie. Yy... to znaczy, wpadła Pani na mnie – zmieszał się.
-Spokojnie... – lekko się uśmiechnęłam. – Ola – wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
-Grzesiek – delikatnie ją uścisnął.
-Poczekaj... – podrapałam się po głowie. – Ja cię kojarzę...
Grzesiek zaśmiał się. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Możesz mnie kojarzyć z telewizji, albo z tego... potrójnego, właściwie poczwórnego spotkania dzisiaj.
Zaczęłam się głośno śmiać. 
-Trafiłam na siatkarza cztery razy w jeden dzień. No nieźle, Panie Kosok.
-Kibic siatkówki? – zapytał. 
-Nieee – przeciągnęłam. – Oglądam czasami spotkania drużyny z Jastrzębia, a nawet byłam na kilku meczach, ponieważ moja siostra interesuje się tym sportem. Ale kibicem chyba mnie nie można nazwać.
-Naprawdę? – zdziwił się.
-No pewnie. I teraz wiem, skąd cię kojarzę. Gdy zobaczyłam ciebie pod moim salonem, wiedziałam, że gdzieś cię widziałam. Czyli na meczu – uśmiechnęłam się.
-A ja się zdziwiłem, że nie poprosiłaś o autograf, albo zdjęcie – wyszczerzył się.
-Mam zdjęcie z Tobą – umoczyłam usta w gorącej cieczy. 
Wyciągnęłam telefon i zaczęłam szukać zdjęcia z Grzegorzem. Szybko je znalazłam i pokazałam środkowemu. Uśmiechnął się i powiedział:
-Wysoka jesteś.
-No ba! Jednak przy takim wielkoludzie i tak wyglądam jak karzełek – zrobiłam smutną minę.
-Głupoty opowiadasz. Jak się czujesz?
-Dobrze. Właściwie, to pójdę już – odkryłam się, ponieważ do tej pory siedziałam przykryta kocem. – Dziękuję Ci za to, że mnie nie zostawiłeś, a po drugie to bardzo przepraszam, że wpadłam na Ciebie.
-Nic się nie stało. To nic takiego, naprawdę. Ale jesteś pewna, że chcesz iść? Widzę, że płakałaś. Coś się stało? 
-Grzegorz, martwisz się o mnie? Przecież w ogóle mnie nie znasz.
-No nie wiem... – podrapał się po kilku dniowym zaroście.
-Dzisiejszy dzień się nie liczy – spojrzałam na niego.
-Pamiętam ciebie i twoją siostrę jako małe dziewczynki. 
-Co? – zrobiłam duże oczy. 
-Usiądź, porozmawiamy... 
Niepewnie usiadłam na fotelu. Grzegorz wyjaśnił całą sytuację. Na początku się wystraszyłam, jednak po kilku minutach było lepiej. Ojciec siatkarza chodził do tej samej szkoły, co moja mama. Przyjaźnili się, ale nigdy nie było niczego więcej pomiędzy nimi. Często się spotykali. Nawet wtedy, gdy ja byłam już na świecie. Jednak, gdy mama urodziła Lenę ich przyjaźń się rozpadła. Podobno mój ojciec był zazdrosny, mimo że zarówno on jak i pan Leon (ojciec Grześka) mieli już swoje rodziny. 
Nie pamiętam Grzegorza z dzieciństwa, ponieważ nigdy nie przyjeżdżał z ojcem do nas. Wtedy już zaczął trenować piłkę nożną. Kosok dobrze wiedział, jaka tragedia mnie spotkała. Nie chciał o tym mówić, jednak zaczął temat. Tylko, że ten szybko, jak żaden inny się skończył. Środkowy dobrze wiedział, że byłam w związku z Radkiem. W końcu go znał, ponieważ to statystyk Jastrzębskiego Węgla.
Wydałam się z tym, co było kilka minut temu. Opowiedziałam Grześkowi o zaręczynach oraz o tym, jak potraktowałam mężczyznę i dlaczego tak postąpiłam.
Doskonale mnie rozumiał. Świetnie się dogadywaliśmy. Wyglądało to tak, jakbyśmy znali się kilka lat. 
Rozmawiasz z siatkarzem. Ba! On ci się zwierza i ty mu również... jak to możliwe? 
-To jest głupie, opowiadamy o sobie, o swoim życiu, a kompletnie się nie znamy.
-Już się znamy – uśmiechnął się. – I bardzo miło mi cię poznać.
-Mnie również. No dobra... Masz jutro mecz, więc... będę już lecieć.
-Skąd wiesz? – spojrzał w moje oczy.
-Bo, yy... Miałam iść na ten mecz z siostrą, ale nie zdążyłam z biletami i... tak wyszło, że obejrzymy w tv – wymyśliłam.
-Pracujesz jutro? – zadał mi pytanie.
-Tak, do 17. Dlaczego pytasz?
-Przyjdę do twojego salonu i podrzucę ci dwa bilety.
-Grzegorz.... nie wygłupiaj się... – wstałam.
-Daj spokój. To żaden problem. Mam nadzieję, że będziesz mnie głośno dopingować na trybunach – puścił mi oczko.
-No jasne – skierowałam się do wyjścia. – Jeszcze raz dziękuję – wzięłam z wieszaka swoją kurtkę i ją założyłam.
-Poczekaj, odprowadzę cię. Bo jeszcze ten głupi Radek wyjdzie... – założył szybko buty oraz kurtkę.
Zeszliśmy na dół, skierowaliśmy się do mojego samochodu. Po drodze znalazłam kluczyki.
Pożegnałam się z Grześkiem i wsiadłam do auta. Ten czekał pod blokiem, aż odjadę.
Jednak nigdzie nie pojechałam... Opel po raz kolejny mnie zawiódł i nie odpalił. Zauważyłam, że Kosok zmierza w moją stronę. Otworzył drzwi po stronie kierowcy i rzekł:
-Wysiadaj. Podwiozę cię. 
-Grzesiek, nie mogę ciebie tak wykorzystywać. Zamówię taksówkę – wysiadłam.
-Aleksandro, chyba nie chcesz się ze mną kłócić? – powiedział poważnie.
Po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem. Zgodziłam się i już po chwili siedziałam w samochodzie Grzegorza. 
Droga wcale mi się nie dłużyła. Jechało się bardzo przyjemnie. Środkowy bez problemu trafił pod wskazany przeze mnie adres. 
-Więc ile ci płacę? 
-Żartujesz? 
-Nie, mówię całkiem poważnie.
-Wisisz mi buziaka w policzek – wyszczerzył się.
Przysunęłam się i delikatnie pocałowałam go w policzek. 
-Może być? – popatrzyłam na niego.
-No pewnie. Jutro będziesz już miała sprawne auto. Przyprowadzę ci je rano.
-Nie musisz, dam sobie radę... – po raz kolejny próbowałam się "wykręcić".
-Musisz wiedzieć, że jestem uparty. Tak więc Ci pomogę. Będę jakoś po ósmej jutro
Zgodziłam się, no bo jemu nie przetłumaczysz... Zostawiłam mu kluczyki od mojego samochodu. 
Zaufałam Grześkowi, ale czy dobrze zrobiłam? Znam go zaledwie jeden dzień. Wydaje mi się, że podejmuję złe decyzje. Obym tego nie żałowała...
Pożegnałam się z wysokim brunetem i skierowałam do domu. Siatkarz jeszcze nie odjechał, czułam jego wzrok na sobie. Kiedy otworzyłam drzwi obróciłam się machając mu ręką. Weszłam do środka, a "Kosa" dopiero wtedy odjechał.
Napisałam Lenie SMS-a, że popsuł mi się samochód i nie będę w stanie ją jutro odebrać. Odpisała, że nie ma żadnego problemu, ponieważ wróci do domu dopiero w południe, a jeżeli coś, to odwiezie ją mama Magdy. Pytała również o bilety, ale powiedziałam, że jak na razie to tajemnica i wszystkiego dowie się jutro.
Miałam nadzieję, że Grzesiek nie okaże się oszustem. Tu już nie chodziło o te dwa papierki... tylko o samochód. Trochę żałowałam, że opowiedziałam mu o wszystkim i zostawiłam te cholerne kluczyki.
No ale, było minęło. Trzeba patrzeć na świat z uśmiechem i być optymistą.
Poszłam wziąć prysznic. Dopiero wtedy przypomniała mi się cała ta sytuacja z Radkiem. 
Było mi z tym źle, ale gdybym się zgodziła byłoby jeszcze gorzej. Nie chciałam wiązać się z nim "na zawsze". Zresztą, od dłuższego czasu planowałam się z nim rozstać. 
Muszę o nim zapomnieć. Zacząć życie od nowa. Jednak jeszcze o kilku ważnych rzeczach muszę porozmawiać z Leną.
Przebrałam się w koszulę nocną, wzięłam telefon i poszłam do swojego pokoju. Podłączyłam słuchawki, włączyłam piosenkę ulubionego zespołu, a po chwili położyłam się do łóżka. 
Nie minęły trzy minuty, gdy usłyszałam, że przyszedł mi SMS.
"Może już śpisz, ale ja zaryzykuję. 
Możesz być spokojna, nie jestem oszustem. Widzę, że mi zaufałaś, mimo że się dobrze nie znamy. Bardzo się cieszę, że Cię poznałem. Mam nadzieję, że z czasem zostaniemy przyjaciółmi? :)
Uwierz, nie jestem idiotą. Jestem pod wielkim wrażeniem, że podniosłaś się po takiej tragedii. Wiem, że jakiś ślad pozostał i pozostanie do końca życia. O Radku nie myśl. Dobrze Cię rozumiem, a jeżeli ten frajer będzie Cię nachodził, albo coś, to mi powiedz. Ja się z nim rozliczę. 
Nie przejmuj się tym, że jestem siatkarzem. Żyję jak normalny człowiek i chciałbym, abyś tak mnie traktowała. Nie jak jakąś sławną osobę. 
Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. I wiesz co Ci powiem? Że czuję się jakbym znał Cię kilka lat. 
Więc widzimy się jutro rano. Spokojnej nocy... :)
PS. Numer z ogłoszenia zapisałem :D Mam nadzieję, że nie jesteś zła?
G.K"
Uśmiechnęłam się do siebie i przyznam, że kamień spadł mi z serca. Postanowiłam mu odpisać.
"Nie śpię. ;)
Będę spać spokojnie, o to się nie martw. 
Wiesz, co do moich rodziców, to jakoś powoli dochodzę do siebie. 
Dziękuję Grzesiu, że jesteś. Tak jak napisałeś, praktycznie się nie znamy, a mamy wspólne tematy. :)
Dobrze, będę Cię traktować jak dobrego kumpla! :D
A co do Radka... to ciężko przestać myśleć. Ale dam sobie jakoś radę. Zresztą, to ja zerwałam. Może gdyby było to w odwrotną stronę, byłoby gorzej? 
Ja również życzę Ci spokojnej nocy oraz... siatkarskich snów! :) 
Do jutra, Panie Grzegorzu... ;*
PS. Nie, nie jestem zła. :)"
Pisałam tą wiadomość z wielkim uśmiechem na ustach. 
Położyłam telefon na poduszce i szybko zasnęłam...



***
Grzesiek? Grzesiek!
Nie robiłam jakiegoś "ukrywania" czy coś. Wiecie, że nie lubię, prawda? :(
Bo równie dobrze mogłabym napisać, że to ktoś inny, nie siatkarz :D
A czy Grzesiek nie zawiedzie Oli? Czy nie zagra jej na uczuciach?
Czy nie wykorzysta tego, że mu zaufała?
Czytam+komentuję=motywuję! <3
Więc... do następnego! :*
Pozdrawiam. ;)