sobota, 14 lutego 2015

Jedenaście.

Minęły dwa dni od mojego ostatniego spotkania z Grzegorzem. Mężczyzna wcale się nie odzywał; nie dzwonił, nie pisał SMS-ów. Nawet na mieście nigdzie nie było go widać.
Lena wyjechała wczoraj, na szczęście niczego nie zauważyła. Zapytała tylko, dlaczego Grześka nie ma z nami. Skłamałam, mówiąc, że musiał jechać do Katowic. Szczerze? Cholernie źle się czułam.
Miałam ochotę jakoś odwołać wyjazd Leny. Bałam się o nią, szczególnie, że znalazłam ten test. Całkowita porażka... Nie wyobrażam sobie, gdyby zaszła w ciążę. Ale nie rozumiem czemu nic mi nie powiedziała? Może się bała? Modlę się, aby nie zrobiła czegoś głupiego w tej Chorwacji. Przecież nadal jest pod moją opieką. Z drugiej strony... może trochę histeryzuję? Nie, nie. Ja się po prostu martwię.
Siedziałam sama w pustym, chłodnym mieszkaniu. Myślałam o środowym praktycznie codziennie. Tęskniłam za nim. Brakowało mi jego ciepła. Jego czułych pocałunków. Jego czułych słów. Jego przeszywającego się zapachu orzeźwiających perfum... Dosłownie wszystkiego, co było związane z Kosokiem. W nocy w ogóle nie spałam. Stąd też podkrążone oczy. Jednak choć trochę doprowadziłam się do porządku. Pomyślałam, że nie mogę siedzieć cały czas w czterech ścianach.
Przebrałam się w mgnieniu oka, po czym opuściłam swoje lokum.
Przemierzałam  Jastrzębie, a promienie słoneczne drażniły moje oczy. Popełniłam błąd nie biorąc ze sobą okularów przeciwsłonecznych. Jednakże jakoś przeżyłam. Dotarłam na miejsce, którego tak naprawdę nie cierpiałam. Ale przychodząc tutaj czułam, że mogłam się odstresować, wygadać, a nawet wypłakać.
Otworzyłam starą, zardzewiałą bramkę i zrobiłam dwa kroki do przodu. Przywitał mnie chłodny podmuch wiatru. Zacisnęłam pięść, po czym ruszyłam przed siebie. Szłam powoli czytając tabliczki, na których wyryte były imiona oraz nazwiska osób, które już odeszły. Zboczyłam z głównej ścieżki, aby dotrzeć do jednego pomnika. Pomnika, w którym znajduje się mój największy skarb...
Ustałam przed nagrobkiem i przez chwilę wpatrywałam się w dwa zdjęcia. Przeżegnałam się, zapaliłam duży, czerwony znicz w kształcie serca i usiadłam na drewnianej ławce.
Podmuch letniego wiatru rozwiewał moje włosy w różne strony. Nie starałam się ich nawet poprawić. Zacisnęłam powieki próbując nie uronić żadnej łzy. Zawsze, gdy tutaj przychodziłam wracały wspomnienia. Nie  wytrzymałam, to było silniejsze  ode mnie. Słone łzy zaczęły zalewać moje policzki rozmywając przy tym tusz. Może z mijającymi miesiącami coraz bardziej dochodziła do mnie wieść o tym, że już nigdy z nimi nie porozmawiam. Jednakże cmentarz był takim miejscem, gdzie emocje brały górę. Tutaj zapominałam o wszystkich problemach.
W pewnym momencie poczułam zimną dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się diametralnie przenosząc wzrok na osobnika.
-Cześć. - uśmiechnął się promiennie brunet.
Czułam, że za chwilę zapadnę się pod ziemię.
-Wiedziałem, że Cię tutaj znajdę - kontynuował. - Mieszkanie było zamknięte, więc pomyślałem, że...
-Radek, odejdź - przerwałam mu wstając. - Nachodzisz mnie nawet na cmentarzu?
-Nie nachodzę. - zaprzeczył.
-Robisz to, a ja sobie tego nie życzę. Nie rozumiesz, że nie jesteśmy już razem od prawie pół roku? - podniosłam głos wycierając łzy.
-Daj spokój. Wiem, że masz na mnie ochotę, tak jak ja na Ciebie... - chwycił moją dłoń.
-Zadzwonię po policję, jeżeli w tym momencie nie opuścisz tego miejsca! - krzyknęłam zabierając rękę.
-Złość piękności szkodzi - skwitował śmiejąc się. - Jeszcze się policzymy - wskazał na mnie palcem po czym odszedł.
Zacisnęłam pięści i szybko zaczęłam biec w drugą stronę. Nie interesowało mnie to, że ktoś patrzył na mnie, jak na jakąś wariatkę, która właśnie wyszła z psychiatryka.
Nogi mi się uginały, miałam wrażenie, że Radosław zmienił zdanie i podąża za mną.
Poczułam mocne uderzenie. Trafiłam w coś, a właściwie w kogoś. Zaciągnęłam się męskim zapachem perfum. Od razu je poznałam, wiedziałam dokładnie na kogo trafiłam.
-Oluś... - wyszeptał mi na ucho. - Oluś, Kochanie... - przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w czoło.
Nie potrafiłam wydusić z siebie nawet słowa. Płakałam. Słona ciecz pokrywała moją twarz.
-Proszę, powiedz mi, że nic się nie stało. - kontynuował odgarniając mój kosmyk włosów za ucho.
-Zabierz mnie stąd. - uniosłam głowę do góry.
Grzegorz objął mnie ramieniem. Niepewnie poprowadził do końca alejki cmentarnej, a później na parking, gdzie znajdowało się jego czarne, klubowe Infinity.
Otworzył drzwi od strony pasażera mocno ściskając moją dłoń. Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki i pomimo łez w oczach lekko się uśmiechnęłam.
Bez słowa położyłam głowę na jego torsie. Kosok objął mnie w pasie przyciągając do siebie.
-Grzegorz, ja przepraszam... Żałuję, że wtedy powiedziałam, że się z tego wypisuję - rzekłam łamiącym się głosem. - Jesteś dla mnie wszystkim i nie chcę Cię stracić przed taką głupią rzecz, a co do dziecka... - w tym momencie środowy położył wskazujący palec na moich ustach.
-To były najgorsze dwa dni w moim życiu. Nie masz za co mnie przepraszać - spojrzał w moje oczy. - To ja źle zareagowałem. Przemyślałem wszystko i głupio mi, że wyskoczyłem z dzieckiem. Rozumiem wszystko, Olu... I to ja przepraszam...
Ustałam na palcach po czym złożyłam jeden pocałunek na jego ustach. Siatkarz odwzajemnił gest i zaczął mnie delikatnie całować.
-Jedźmy stąd, proszę... - wyszeptałam.
Grzegorz niechętnie mnie puścił. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. Spojrzałam w lusterko wycierając gdzie nie gdzie tusz.
Kilka minut później znalazłam się pod blokiem siatkarza. Kosok wysiadł pierwszy z samochodu i natychmiast podszedł do mnie biorąc na ręce.
-Nie wygłupiaj się. - spojrzałam na niego.
-Ćśś... - wymruczał kierując się do windy.
-Wariat... - skomentowałam odwracając wzrok.
Środkowy pewnym krokiem wszedł do windy, która właśnie się otworzyła. Wcisnęłam za niego przycisk "3" i spojrzałam w jego oczy. Położyłam dłoń na jego lewym policzku delikatnie się uśmiechając. Panowała cisza, żadne z nas się nie odzywało. Byliśmy wpatrzeni w swoje oczy.
Kiedy złączył nasze usta drzwi się otworzyły.
-Grzesiek... - wymruczałam cicho przerywając gest.
Środkowy uniósł prawą brew, jednak po chwili spojrzał przed siebie zauważając starszą kobietę.
-Najmocniej Panią przepraszamy! - powiedział radośnie uśmiechając się do sąsiadki.
-Spokojnie Panie Grzegorzu - zaśmiała się staruszka. - Ale czy dzisiaj będzie Pan głośno, jak kilka dni temu, że partnerka będzie Pana uciszać? - zachowała powagę jednak kilka sekund później na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech.
-Yyy... - zmieszał się środkowy. - Ja bardzo Panią przepraszam, bo...
-Ależ Grzesiu, żartowałam - poklepała go po ramieniu. - Nic nie słyszałam, a poza tym jesteście jeszcze młodzi!
W tym momencie Kosok postawił mnie na ziemię i od razu ujął moją dłoń.
-No co? - zdziwiła się. - Powiedziałam coś nie tak?
-Nie, nie, Pani Basiu... - odpowiedział zawodnik Jastrzębskiego Węgla.
-Dobrze, idźcie już. I przepraszam, że przerwałam taką chwilę, ale... Miło się na Was patrzyło choć przez chwilę. I mimo, że Pani nie znam - przeniosła wzrok na mnie. - To widzę, że jest Pani bardzo sympatyczną osobą.
Uśmiechnęłam się delikatnie patrząc na kobietę.
-Zapraszam Was na kawę i pyszne ciasto, które dzisiaj upiekłam - rzuciła ni z gruszki ni z pietruszki.
-Pani Basiu, bardzo przepraszamy... ale my jeszcze dzisiaj wyjeżdżamy. - wtrącił się Grzegorz.
-Ach, tam - machnęła ręką. - Wy młodzi to ciągle podróżujecie... No, ale nic nie poradzę. W takim razie życzę Wam udanych wakacji, a przede wszystkim spokojniej podróży.
Wyminęła nas i skierowała się do windy. Grzesiek cicho się zaśmiał i wyciągnął klucze od mieszkania. Przekręcił dwa razy zamek po czym wpuścił mnie do środka. Przekroczyłam próg jego klubowego lokum.
-Dlaczego skłamałeś mówiąc, że jeszcze dzisiaj wyjeżdżamy? - zapytałam zdejmując buty.
-Wcale nie kłamałem - uśmiechnął się. - Pójdę wziąć prysznic, bo jestem po siłowni, a później jedziemy do Ciebie, żebyś mogła się spakować.
-Słucham? - zdziwiłam się i podeszłam do niego.
-Zrobimy sobie małe wakacje, Kochanie. - cmoknął mnie w sam  czubek nosa.
Zmarszczyłam brwi patrząc na Kosoka. Mężczyzna zaśmiał się w głos.
-Nie patrz tak na mnie - objął mnie w pasie. - Przepraszam, że nic Ci nie powiedziałem, ale nie miałem jak. A decyzję podjąłem dziś rano - wyjaśnił.
-Nadal nie rozumiem... Jakie wakacje?
-Hmm... - zamyślił się. - Smażing, plażnig, leżing i coś tam jeszcze w Gdańsku, chętna? - zaśmiał się.
-Poważnie? - uniosłam prawą brew.
-I tylko my, we dwoje... - wyszeptał po czym zaczął mnie całować.
-Zapowiada się ciekawie - powiedziałam przerywając gest. - Idź pod prysznic, a ja ogarnę Ci trochę mieszkanie, bo... - przejechałam palcem po półce, na której był kurz.
Środkowy skinął głową, zachłannie wpił się w moje usta i po kilku sekundach zniknął za drzwiami łazienki.
Skierowałam się do kuchni, gdzie włączyłam radio. Podrapałam się po głowie widząc nieład w mieszkaniu Kosoka.  Związałam włosy w wysokiego kucyka i wzięłam się do pracy. Po niecałych 30 minutach miałam posprzątaną kuchnię oraz przedpokój. Kiedy zaczynałam sprzątać salon usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i nie patrząc kto to, przekręciłam zamek dwa razy.
W progu ujrzałam kobietę w wieku około 50 lat.
-Dzień Dobry... - przywitałam się niepewnie. - Kim Pani jest?
-Raczej kim Pani. - zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Mama? - usłyszałam za sobą głos Grześka.
Odwróciłam się diametralnie. Siatkarz stał w samym ręczniku, który idealnie podkreślał jego mięśnie brzucha.
-Synu, co to za kobieta? - wyminęła mnie w przejściu i podeszła do niego. - I jak Ty wyglądasz? - podniosła nieco głos.
-Yyy... Mamo, spokojnie - zmieszał się. - To jest Aleksandra - spojrzał na mnie.
-Jaka Aleksandra? - była strasznie dociekliwa.
-Ola, moja dziewczyna - wyjaśnił natychmiast.
-Ty masz dziewczynę? - zrobiła duże oczy.  - Lepiej idź się ubrać, a nie paradujesz w samym ręczniku!
Grzegorz zamknął się z powrotem w łazience.
-Proszę opuścić mieszkanie, poradzimy sobie. - kobieta zwróciła się do mnie, gdy odkładałam klucze na miejsce.
Myślałam, że się przesłyszałam, albo mama Grzegorza żartuje.
-Czy Pani jest głucha? - powtórzyła.
-Nie... - spojrzałam na nią. - Przepraszam.
Poszłam szybko do salonu i zabrałam swoje rzeczy. Założyłam buty w mgnieniu oka, po czym nacisnęłam klamkę. Cały czas czułam wzrok kobiety na sobie.
-Do widzenia. - rzuciłam zimno opuszczając mieszkanie.


_________
Witam! :)
Rozdział troszeczkę szybciej, bo jakoś mnie naszła wena, żeby coś stworzyć :D I chciałabym bardzo podziękować wszystkim czytelniczką, a szczególnie Kinsey oraz Julce Nowak... dziewczyny, jesteście niesamowite! Napisać tyle słów otuchy... Tak naprawdę dzięki Wam pojawił się rozdział jedenasty! :)
Mam nadzieję, że wena mnie nie opuści... ponieważ z tym jest różnie.
Co sądzicie o mamie Grześka? Czy dobrze potraktowała Olę?
Jak myślicie, Grześ pobiegnie za Olą? A może właśnie jego matka będzie kolejną przeszkodą? Co z wyjazdem?! :) Tyle pytań się nasuwa... ;)
Jak leci Kochani? ;)
Ja właśnie rozpoczęłam "bój" w drugim semestrze... ;/ Postaram się Was nie zaniedbywać pomimo szkoły. ;) Myślę, że w wolnym czasie uda mi się coś napisać i weekend pojawi się epizod.
Ostatnio zawitałam do Bydgoszczy na mecz. Przyznam się Wam, że towarzyszyły mi wielkie emocje :D  Podrzucam Wam malutką falę zdjęć, tak samo jak ostatnio z Olsztyna. ;)
Więc do następnego!
Czytam+komentuję= motywuję! ;)
Pozdrawiam ciepło. :*


Przy okazji pokuszę się o malutką notkę... W następnych rozdziałach spodziewajcie się "bomby" z Piotrem! :) On tutaj baaaardzo dużo namiesza... ;)







Rzućcie okiem na Igłę... :) Człowiek wielu talentów, ale żadnego nierozwiniętego! :D



niedziela, 1 lutego 2015

Dziesięć.

Radek roześmiał się w głos. Złapał mój nadgarstek ściskając go z całej siły i zaczął ciągnąć mnie w stronę sypialni. W duchu modliłam się, aby nic mi nie zrobił. Jego ręce były tak silne... 
Nie miałam żadnych szans na obronę. Nie chciałam się nawet szarpać, bo wiedziałam, że za chwilę zostanę uderzona. W pewnym momencie usłyszałam, że drzwi do mieszkania się otwierają.
-Zostaw ją! - do środka wbiegł Grzegorz, który natychmiast rzucił się na Radka. 
Okładał go pięściami, jednak statystyk nie był gorszy. Bałam się, że obaj zostaną ranni, a nie chciałam żadnych nieprzyjemności. Uważnie ich obserwowałam, gdy zauważyłam, że Mianowski ewidentnie się poddał. Zmierzył wzrokiem Kosoka, a później mnie i wycierając krew z nosa wyszedł bez słowa trzaskając drzwiami. Niepewnie spojrzałam na Grzegorza, w moich oczach diametralnie pojawiły się łzy, które próbowałam ukryć. 
-Zrobił Ci coś? - zapytał po chwili z troską w głosie.
Pokręciłam przecząco głową, choć tak naprawdę zostałam uderzona w twarz i kilka razy w brzuch.
-A... Gdzie Lena? - zadał kolejne pytanie.
-Poszła do Marty - odpowiedziałam krótko. - Po co przyjechałeś? - uniosłam prawą brew do góry patrząc w oczy bruneta.
-Zostawiłaś u mnie bransoletkę - pokazał srebrną błyskotkę. - A tak poza tym... - uśmiechnął się zabójczo podchodząc bliżej.
Dłonią dotknął mojego policzka, a na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. Starałam się zachowywać normalnie i nie pokazywać po sobie, że boli mnie cokolwiek. 
-Co jest?
Przed nim nic nie da się ukryć... Grzesiek zauważy wszystko, od razu. 
-Uderzył Cię? - zapytał patrząc mi w oczy.
-To nic takiego - rzekłam sztucznie się uśmiechając.
-Jak to nic takiego?! - podniósł głos. - Zabiję skurwiela... - powiedział zdenerwowany.
Delikatnie położyłam palec na jego usta. Drugą ręką chwyciłam jego wielką dłoń i spojrzałam w czekoladowe tęczówki siatkarza.
-Nie chcę, żebyś przez niego cierpiała...
-Ćśś... - wtuliłam się w jego ramiona.
Grzesiek położył dłoń na dolnych partiach moich pleców i westchnął głęboko. 
Tę chwilę przerwał nam dźwięk przychodzącego SMS'a. Niechętnie oderwałam się od środkowego po czym drapnęłam swój telefon z szafki. 
Przeczytałam krótką wiadomość od siostry, w której poprosiła mnie o małą pomoc. Mianowicie chciała, abym zaczęła sama pakować jej ubrania na wyjazd do Chorwacji. Zgodziłam się, bo nie miałam wielkich planów na wieczór.
Razem z Grześkiem poszłam do jej pokoju. Niepewnie wyciągnęłam walizkę podróżną z szafy i rozsunęłam jej zamek. Kosok uważnie mi się przyglądał, kiedy zaczęłam wkładać rzeczy Leny.
-Może pomogę? - zaproponował.
-Nie, dziękuję - spojrzałam na niego. - Lena za chwilę powinna wrócić. 
Wciągając kolejne części garderoby z szafy zauważyłam coś dziwnego. Wyjmując parę spodenek z półki wypadło długie, prostokątne pudełko. Wzięłam je do ręki uważnie oglądając.
-Test ciążowy? - wyprostowałam się czytając napis.
-Słucham...? - odezwał się zaskoczony Grzegorz.
-Test... - wydusiłam z siebie pokazując mu pudełko. 
-Myślisz, że...? - spojrzał w moje oczy.
-Nie, nie. To niemożliwe. - zacisnęłam pięść.
-Otwórz - powiedział krótko.
Zawodnik Jastrzębskiego Węgla podszedł do mnie i objął od tyłu. Odgarnął kosmyk moich włosów za ucho całując w skroń. 
W tym momencie chciało mi się płakać. Nigdy nie pomyślałabym, że znajdę coś takiego. A przede wszystkim u Leny. Mojej małej siostrzyczki... No dobra, nie takiej małej...
Przełknęłam ślinę i lekko trzęsącymi się rękami otworzyłam pudełko. Wyciągnąłam mały, biały prostokącik ze środka modląc się, aby był negatywny. 
Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam tylko jedną, czerwoną kreskę. 
-Negatywny? - przeniósł wzrok na mnie.
-Tak, negatywny... - potwierdziłam.
-To chyba dobrze, co?
-Niby tak... ale to nie zmienia faktu, że zaczynam się o nią martwić. I obawiam się, że mogę żałować tego jej wyjazdu do Chorwacji - powiedziałam na jednym tchu.
-Ola, spokojnie - przytulił mnie. - Jest mądrą dziewczyną...
-Jasne - odwróciłam wzrok. - A traci dziewictwo w wieku siedemnastu lat? Gdyby rodzice żyli i wiedzieli o tym, to dostałaby taką karę, że...
-Nie kończ - położył palec na moich ustach. - Na pewno żałuje. A może było to coś innego? Coś, czego nie chciała? 
Wzruszyłam ramionami i ścisnęłam pięść.
-Nie krzycz na nią jak wróci, najlepiej, żebyś w ogóle nie zaczynała tematu.
-Grzegorz... - odsunęłam się od niego.
-Olu, tak będzie lepiej - nadal na mnie patrzył.
-Boję się o nią, rozumiesz? - podeszłam do okna. 
-Rozumiem - pokiwał twierdząco głową. - Wiem, że tym mogła stracić twoje zaufanie.
-I tak się stało. Jak mogłam do tego dopuścić? To moja wina... - zasłoniłam dłonią twarz.
-Przestań się obwiniać. Nie zastąpisz jej mamy, choć widzę, że się starasz...
Rozległ się trzask drzwi. Grzesiek podszedł do mnie i zabrał mi test. Odłożył go na miejsce, gdzie wcześniej się znajdował. 
Do pokoju wparowała uśmiechnięta Lena.
-Czołem zakochańce! - krzyknęła rzucając torbę w kąt. - Dziękuję za pomoc - podbiegła do Grześka, ucałowała go w policzek, a następnie zrobiła tak samo ze mną.
-A co ty taka radosna? - zapytałam unosząc prawą brew do góry.
-No jak to? Przecież czeka mnie nowy świat! - zaśmiała się. - A poza tym będę trenować siatkówkę.
-Mam nadzieję, że będziesz trenować... - zmierzyłam ją wzrokiem.
-Olka, no jasne! - zadowolona podeszła do szafy. 
Pokręciłam głową i wyszłam z jej pokoju. Starałam się uspokoić jednak nie mogłam. Ciągle myślałam o tym teście. Postanowiłam jednak, że na razie dam sobie z tym spokój. Nie będę jej o to pytać. Nalałam sok do trzech szklanek i z powrotem wróciłam do pokoju siostry.
Po dwóch godzinach, podczas których pomagaliśmy Lenie spakować się na kolonie wreszcie udało się skończyć. Kosok wziął walizki i postawił je na korytarzu, przy drzwiach wyjściowych.
-Gotowe - klasnął w dłonie. - Drogie panie, co powiecie na pizzę? - zapytał.
-Ja jestem jak najbardziej za! - 17-latka podniosła się z kanapy i spojrzała na środkowego, a później na mnie.
Skinęłam twierdząco głową, zgadzając się na zamówienie dania.
-To pójdę ją zamówić. Macie jakieś specjalne życzenia? - uśmiechnęła się do nas.
-Nie - powiedziałam równo z brunetem.
Oboje skwitowaliśmy to śmiechem.
Lena zamówiła pizzę, którą po niecałej godzinie mogliśmy konsumować. Oczywiście nie obyło się bez głośnego śmiechu. Moja siostra opowiadała siatkarzowi o naszym dzieciństwie. A nawet o tym, jak zaczęła się jej przygoda z siatkówką. Bardzo się ucieszyłam, że znaleźli wspólny język.
-Ola mi kiedyś opowiadała, że jak była w przedszkolu, to brała ślub z trzeba chłopakami! Nie mogła się zdecydować, którego ma wybrać, a księdzem była jej koleżanka - nastolatka zaśmiała się, na co Grzegorz jej zawtórował.
-No, no, Kochanie - Kosok objął mnie ramieniem.
Nadal był rozbawiany, a ja skwitowałam to rumieńcem na twarzy.
-Tak wyszło - powiedziałam po dłuższej chwili uśmiechając się. - Za to teraz myślę, że mam tego jedynego - przeniosłam wzrok na środkowego i spojrzałam w jego oczy.
-Kogo? - zapytał patrząc na moje usta.
-Ciebie, Grześ... - odpowiedziałam nieśmiało.
Siatkarz delikatnie się pochylił i złączył nasze usta w pocałunku. 
-Ulalala - skomentowała Lena.
Uśmiechnęłam się szeroko łapiąc dłoń Grześka. Lekko się od niego odsunęłam, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. 
-To ja może nie będę wam przeszkadzać - Lena wstała z krzesełka.
-Nie przeszkadzasz - odpowiedział Kosok. - Siadaj tu, obok swojego szwagra, bo będziemy oglądać film - dodał po chwili.
-Szwagra? - zaśmiała się. - Wiem, że będę Wam przeszkadzać, więc zmywam się stąd.
-A gdzie Ty znowu idziesz? - wyprostowałam się mierząc ją wzrokiem.
-Yyy... zostawiłam u Marty portfel - powiedziała szybko. - Poza tym, pomogę jej się pakować.
-Zauważyłam, że przebywasz u niej więcej niż w domu... Dobrze, idź, ale nie wróć późno - powiedziałam.
-Tak jest szefunciu! - krzyknęła z przed pokoju.
Dziewczyna zabrała tylko telefon, założyła buty i w mgnieniu oka opuściła mieszkanie. Niepewnie spojrzałam na Grześka, który uważnie mi się przyglądał.
-Hm? Ubrudziłam się gdzieś? - zapytałam.
-Nie - zaprzeczył od razu. - Jesteś piękna i mógłbym patrzeć na Ciebie godzinami - uśmiechnął się.
Zarumieniłam się i spuściłam głowę.
-Do tego bardzo seksowna i pociągająca... - kontynuował zbliżając się.
Kosok zaczął mnie delikatnie całować. Jego gest z chwilą stał się jeszcze bardziej namiętny.
-Grzesiu... - wyszeptałam, gdy zaczął całować moją szyją, głowę odchyliłam do tyłu.
-Hmm..? - wymruczał nie przerywając gestu.
-Wiesz, że Lena może wrócić w każdej chwili i nie zabezpieczamy się - chwyciłam jego dłoń.
-Masz TE dni? - dał nacisk na słowo "te".
Potwierdziłam kiwając głową.
-To co? Robimy małego Kosoka, albo małą Kosok? - zaśmiał się.
-Na to jeszcze przyjdzie czas - ucięłam krótko.
Wstałam z kanapy i zabrałam się za sprzątanie ze stolika. Widziałam po minie bruneta, że jest zawiedziony. Zabrałam szklanki po napoju i skierowałam się do kuchni. Wstawiłam je do zlewu, po czym wyszłam z pomieszczenia po talerze.
Grzegorz oglądał telewizję i w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Ja również starałam się nie patrzeć na niego i skupić się na swojej pracy. Kiedy już skończyłam skierowałam się do salonu, po czym usiadłam obok niego.
-Jesteś zły? - spytałam patrząc na siatkarza. - Grzesiek, zrozum mnie... To nie jest tak, że nie chcę, ale...
-Ale co? - wyłączył telewizor i spojrzał prosto w moje oczy.
-Wiesz o co mi chodzi...
-Czyli nie chcesz mieć ze mną dziecka? - wyskoczył ni z gruszki ni z pietruszki.
-Grzegorz, to zdecydowanie za wcześnie, takiej decyzji nie można podjąć od tak - wyjaśniłam.
-Jasne - wymruczał po czym wstał.
-Nie zachowuj się jak dziecko - uniosłam się.
-Tak rozmawiać nie będziemy - wyszeptał po czym wstał i skierował się do wyjścia.
-Grzesiek, no! - podbiegłam do niego. - Nie obrażaj się o taką błahostkę.
Środkowy nawet na mnie nie spojrzał. 
-Jeśli tak to ma wyglądać, to ja się z tego wypisuję! - założyłam ręce na piersi, jednak po chwili żałowałam tego, co powiedziałam.
-Z czego się wypisujesz? - zaczął zakładać swoje męskie, czerwone converse.
-Z naszego związku - powiedziałam niepewnie.
-Czyli, że co? - wyprostował się i spojrzał na mnie.
Milczałam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przecież zależy mi na nim i nie chcę go stracić, przez taką głupią rzecz. Kompletnie tego nie rozumiem... Nie jestem gotowa na dziecko. Uważam, że to za szybko, a przede wszystkim jest na to czas. 
-No słucham? Doskonale wiesz, że kocham Cię jak nikogo nigdy, a ty robisz takie coś? Do niczego Cię nie zmuszam. Ale w takim razie nie będę się mieszał... - ostatnie zdanie wyszeptał. 
Przekręcił klucz od drzwi i nacisnął na klamkę.
-Stój - powiedziałam łapiąc jego dłoń.
Grzegorz zatrzymał się na chwilę patrząc prosto w moje oczy.
-Proszę, zostań... - powiedziałam prawie niesłyszalnie. 
-Ola, sama powiedziałaś, że się z tego wypisujesz.
Przełknęłam ślinę i spuściłam głowę.
-Może dajmy sobie czas i przemyślmy wszystko - westchnął.
-Jeżeli tego chcesz... - zasłoniłam jedną dłonią twarz.
Grzesiek musnął ustami mój policzek i tak po prostu odszedł. Nadal stałam w progu drzwi patrząc na siatkarza, który z każdym kolejnym krokiem oddala się.
Czułam, że zrobiłam straszną głupotę mówiąc, że wypisuję się z naszego związku...


____
Cześć i czołem! ;)
Przybywam z dziesiątką, której tak naprawdę nie miało dzisiaj być.
Z góry: nie odpowiadam za to, co jest u góry ;< Nie mam weny kochani, dialogów jest za dużo... ech...
Ale obiecuję Wam poprawę i mogę zdradzić, że baaardzo dużo się wydarzy.
Bo jak wiecie, w opowiadaniu mamy wakacje... ^^ 
Hmm... MAAAMY BRĄZ! <3 Dziękujemy naszym szczypiornistom! Oni i tak są najlepsi ;)
I taki suchar, który przeczytałam kilka minut temu...
-Jak Hiszpanie patrzą na medal? 
-Przez SZYBĘ! 
Made my day... XD
Jeszcze taka mała informacja... Jest tutaj ktoś, kto wybiera się na mecz Transferu Bydgoszcz z Asseco Resovią w Bydgoszczy? (tj. 04.02.) Jeśli tak to będzie można mnie spotkać i chętnie porozmawiam :D 
Hmm... No to co? Do usłyszonka kochani! ;)
Czytam=komentuję = motywuję ;)