sobota, 25 kwietnia 2015

Czternaście.

Ciemność. Ponurość. Pustka. No właśnie, czy aby na pewno pustka?
Otworzyłam może nie tyle zmęczone, co zaspane oczy. Rozejrzałam się wokół, po białym pomieszczeniu. Zatrzymałam wzrok na kroplówce. Dynamicznie ruszyłam ręką w prawą stronę i już po chwili żałowałam ruchu, który wykonałam. Zacisnęłam zęby wydając z siebie cichy jęk.
-Ola? - usłyszałam męski głos.
-Do cholerny, jesteś wszędzie... - wymruczałam patrząc na niego.
-Czekałem, wyszedłem tylko na chwilę po... - wskazał palcem na kubek, w którym jak się domyślam, była kawa.
-Gdzie jest Grześ? - spytałam kompletnie olewajac to, co siatkarz powiedział przed chwilą..
-To długa historia. - mruknął siadając na krzesełku.
-Opowiedz mi, mam dużo czasu. - poleciłam cicho wzdychając.
Piotrek odetchnął głęboko i już po chwili zaczął mówić prosto z mostu, tak jakby recytował wiersz, albo co lepsze-  mówił prozę na pamięć.
Przymknęłam ponownie oczy, kiedy tylko usłyszałam, że Grzesiek pojawił się w szpitalu tylko na chwilę i od razu znikł. Miałam ochotę natychmiast opuścić budynek w jakim się znajdowałam. Z opowieści środkowego wynikało, że mój partner nie ma nawet pojęcia co się ze mną stało.
Ale czy aby na pewno zawodnik rzeszowskiej drużyny mówi prawdę? Może specjalnie manipuluje mną, aby doszło do kłótni pomiędzy mną a Grzeskiem? Ale... Czy to jest możliwe? Może jednak na rację? Nie zrobiłby tego, bo po co?
-Ola, wszystko ok? - zapytał, kiedy milczałam przez dłuższy czas z głową spuszczoną w dół.
-Jasne, wiesz czy jest może mój lekarz? - odpowiedzialam pytaniem z nadzieją  w głosie.
-Juz z nim rozmawiałem. - uciął.
-Słucham? - podniosłam nieco ton głosu.
-Olu, musiałem coś zrobić bo inaczej bym tu nawet nie wszedł - jęknął.
-Nie tłumacz się - powiedziałam cicho kładąc głowę na poduszkę.
To wydaje się coraz bardziej dziwne. Czy partner, który kocha swoją drugą polowke nagle znika i ma ją gdzieś? A może jednak była inna przyczyna jego nieobecności? Tylko nie pozostawił żadnej wiadomości...
Przyszła po mnie pielęgniarka, która odłączyła kroplowkę, a chwilę później druga siostra zabrała mnie na USG.
Wszystko było w porządku. Jednak lekarz zalecił wykonanie szczegółowych badań z krwi, ale już w Jastrzębiu. Dostałam kartkę, na której miałam wypisane witaminy, jakie mam wykupić. Wyszłam z gabinetu zawieszajac torebkę na ramieniu.
Wyjęłam telefon, lecz nie musiałam go nawet odblokować, ponieważ nie było żadnej wiadomości...
-Ola, podwioze Cię. - powiedział Piotrek stając obok mnie.
-Jeszcze tu jesteś? - zdziwiłam się.
-Nie zostawiłbym Cię samej - uśmiechnął się do mnie promiennie.
Spuściłam głowę. W głębi serca cieszyłam się, że Piotr został. To bardzo miłe z jego strony. Natomiast przy nim czułam się delikatnie zakłopotana i jakoś nie swojo.
-To jak? - spojrzał w moje oczy.
-Chodź. - ucięłam wychodząc ze szpitala i kierując się na parking.
Kiedy znaleźliśmy się w hotelu usłyszałam dosyć głośną muzykę zza ściany, a właściwie drzwi pokoju, który dzieliłam z Grześkiem. Niepewnie spojrzałam na Nowakowskiego krzywiac się trochę. Jak to mówią... Raz kozie śmierć.
Juz gdy nacisnęłam na klamkę i okazało się, że drzwi nie są zamknięte zaczęłam się bać tego, co zostanę w środku. Ujrzawszy juz na samym początku puste butelki, przeraziłam się. Z ledwoscią przekroczyłam próg. Widząc większy bałagan, a do tego Grzegorza prawie zalanego w trupa - zamarłam.
-Grzesiek, coś Ty tu do cholery narobił?! Co z tobą? - krzyknęłam ze złości.
-Jeszcze śmiesz tu przychodzić? - burknął mierząc mnie wzrokiem.
-Grzesiek... Co się dzieje? - zeszlam zdecydowanie z tonu głosu.
-Wypieprzaj! - wrzasnął. - Nie ma już nas, nigdy Cię nie kochałem! - wciąż krzyczał.
-Grześ, kochanie... - wyszeptałam.
-Nie rozumiesz czegoś? - wstał i mimo swojego stanu w mgnieniu oka pojawił się obok mnie. - Nigdy Cię nie kochałem.
-Ale... Jak to... Przecież my... - do moich oczu napłynęły łzy.
-Dobrze było się z Tobą pobawić, ale teraz już czas zniknąć. Nie rozumiesz? Mam Ci to inaczej wytłumaczyć?! - ponownie podniósł głos.
-Kłamiesz, Skarbie... Przecież... Kochamy się - próbowałam załagodzić sytuację i delikatnie dotknęłam jego dłoni.
Kosok scisnął ją z całej siły ciągnąć do dołu.
-Przesadziłeś. - Piotrek bez wahania wkroczył do pokoju uderzając przy tym swojego kolegę. Tak jak żołnierze nie wstrzymują broni, tak on nie wstrzymał ręki.
-Piotr, nie warto... - wyszeptałam zalana łzami zabierając swoje rzeczy. Na całe szczęście wszystko miałam spakowane. Środkowy uderzył jeszcze raz bruneta i razem opuścilismy pokój. Byłam zmuszona na chwile przenieść się do niego. Odłożyłam walizkę w kąt i spojrzałam na Nowakowskiego.
-Boże, Ty krwawisz... - ujrzałam strumyk krwi płynący z jego łuku brwiowego.
-To nic takiego. - machnął ręką.
-Usiądź... - wskazałam na łóżko, po czym poszłam po apteczkę. Wytarłam słona ciecz z policzków biorąc głęboki oddech. Uspokuj się Ola, jesteś już bezpieczna...
-Przepraszam za niego... - rzekłam, gdy byłam już na ostatnim etapie opatrzenia rany środkowego.
-Najważniejsze, że Tobie nic się nie stało. - uśmiechnął się delikatnie.
-Gdyby nie Ty... - wyszeptałam.
-Spokojnie Olu - dotknął mojej dłoni. - Jesteś już bezpieczna i nic Ci ze mną nie grozi.
Uniosłam delikatnie kącik ust do góry, ale gdy pomyślałam sobie o sytuacji sprzed kilku minut od razu posmutnialam.

***
Potrafisz marzyć?
Bzdurne pytanie, każdy z nas potrafi! Każdy ma swoje marzenia; i te do spełnienia i te nierealne. A czy tak naprawdę nasze życie istniałoby bez marzeń? Dlatego też bowiem nie dążymy do ich spełnienia? Marzenia...
-Olciu, słyszysz? - woła Grzegorz.
Uśmiecham się sama do siebie patrząc na naszą pociechę.
-Słyszysz? - powtarza. - Powiedziała mama! - niemalże krzyczy ze zdumienia.
Czuję w tym momencie radość, zdumienie, dumę, która rozpiera mnie od środka.
-Mama... - powtarzam cicho pod nosem.
Widzę, jak ten niemalże 2 metrowy człowiek bierze mój największy skarb i całuje w policzek. Przyłączam się. Pragnę cieszyć się każdą chwilą. Pragnę być z nimi na zawsze. Pragnę patrzyć, jak moja pociecha z dnia na dzień jest coraz większa, jak z dnia na dzień wypowiada  coraz więcej słów.
-Ma... mi! - słyszę kolejny raz.
Uśmiecham się ponownie i nie kry łez wzruszenia.
Zawsze o tym marzyłam. Chciałam mieć osobę, która zawsze byłaby ze mną -  na dobre i na złe.
Związek, małżeństwo, dom, rodzina. Cztery najważniejsze filary, które udało mi się zrealizować.
-Tak bardzo cieszę się, że was mam. - słyszę głos męża, który obejmuje mnie ramieniem. Po chwili dodaje. - Co to by było za życie bez was?
-Chyba przestalbyś istnieć - twierdzę, a brunet cmoka mnie w policzek.
Cóż za dar dostałam od Boga i czy może być coś piękniejszego? Czy jest coś, co da mi więcej szczęścia? Nic!
Życie jest piękne.

***
-Ola, obudź się, musimy jechać... - usłyszałam delikatnie zaspany głos Piotrka.
-Co..? Boże, zasnęłam?! - usiadłam przecierajac oczy.
-Nie masz czego się bać. Nie spaliśmy razem... Oddałem Ci łóżko, a sam zająłem podłogę. - powiedział odgarniając kosmyk moich włosów.
-Mogłeś mnie obudzić, poszłabym przespać się na plażę, czy coś... - spojrzałam na niego.
-Dobry żart. - powiedział poważnie. - Juz zanioslem do auta Twoje rzeczy, musimy wyjeżdżać, bo Kosa juz Cię szukał...
Pokiwałam delikatnie głową schodzac z łóżka.

Przez całą drogę do Jastrzębia jechaliśmy niemalże w milczeniu. Nie ukrywam, że co chwilę wycierałam łzy. Starałam się ukryć to przed Piotrkiem, ale nie zawsze wychodziło.
-Spisz? - mruknął Nowakowski zatrzymując się na stacji benzynowej.
Otworzyłam oczy rozglądając się dookoła.
-Nie śpię. - spojrzałam na niego.
-Chcesz kawę? - uważnie mi się przyjrzał.
-Poproszę... - wyszeptałam.
Nowakowski zabrał portfel po czym wysiadł z samochodu. Odpięłam pas i otworzyłam drzwi. Dotykając stopami powierzchni wyprostowalam się biorąc głęboki chaust powietrza. Oparłam się o auto siatkarza zamykając oczy. Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego...? Przecież tworzylismy tak zgraną parę. Kochaliśmy się ponad wszystko...
-Olu, w porządku? - usłyszałam męski głos. Pokiwalam delikatnie głową otwierając oczy.
-Płaczesz?-spytał raz jeszcze raz.
-Nie, nie. - zaprzeczyłam natychmiast zasłaniając twarz dłońmi.
-Olka, przecież widzę... - odstawil kawy na dach auta podchodząc bliżej.
-Piotr, jest ok... - sklamalam.
-Nie był Ciebie warty, rozumiesz mała? - położył dłoń na moim ramieniu.
Zacisnelam powieki pozwalając spłynac słonej cieczy. Siatkarz zamknął mnie w swoim ramionach gladząc delikatnie dłonią po plecach.
-Tak bardzo go kochałam... - wyszeptałam.
-Zapomnij o tym - powiedział równie cicho.
-Tak się nie da, jest całym moim światem... - rozpłynęłam się jeszcze bardziej.
-Był. - podkreślił Nowakowski.
Odsunęłam się od środkowego wycierając twarz.
-Jedźmy juz. - polecilam biorąc kawę.

___
Wracamy po przerwie.
14- stke pozostawiam wam... :)
Jak się macie kochani? :)
Wakacje! ❤ wyjeżdżacie gdzieś? ;) 
Mój wyjazd juz w niedzielę! :')
PS. Za błędy przepraszam, rozdział pisany na telefonie :)
Miłego dnia, pozdrawiam.
Jullaa.

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Trzynaście.

   Drugiego dnia pobytu w Gdańsku postanowiłam wybrać się na spacer. Grzegorz stwierdził, że zostanie w hotelu, ponieważ boli go głowa. Nieco zrezygnowana przebrałam się po czym opuściłam nasze dotychczasowe miejsce noclegu. Skierowałam się prosto na plaże, a gdy już tam dotarłam zdjęłam sandały, wzięłam je do ręki stąpając bosymi stopami po ciepłym piasku. 
Zaczerpnęłam świeżego, morskiego powietrza zakładając okulary przeciwsłoneczne. Szłam blisko brzegu zatapiając się w myślach. Promienie letniego słońca delikatnie drażniły moją skórę, a wiatr rozwiewał długie, delikatnie kręcone włosy. 
-Cześć - usłyszałam cichy szept do ucha i wielką dłoń na swoim ramieniu.
Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam głos mężczyzny.
-Piotr... - westchnęłam odwracając się w jego stronę. - Wystraszyłeś mnie.
-Przepraszam Mała - uśmiechnął się do mnie. - Co robisz?
-Spaceruję - wzruszyłam ramionami.
-To Cię porywam. Wszystko legalnie, Kosa o wszystkim wie - powiedział nadal na mnie patrząc.
-Taak? - uniosłam prawą brew do góry zakładając ręce na piersi. - To bardzo ciekawe...
-Chodź, niedaleko mam auto. - ponownie się uśmiechnął.
-No nie wiem... - spojrzałam na niego.
-Nie daj się prosić, Olu. - Nowakowski zrobił błagalne oczy.
Niepewnie się zgodziłam i razem ze środkowym skierowałam się do jego samochodu.
Po niecałych dwudziestu minutach znaleźliśmy się w centrum handlowym. 
-Po co tutaj przyjechaliśmy? - spytałam kiedy wsiedliśmy do windy.
-Musisz mi w czymś pomóc. - powiedział tajemniczo.
-W czym? - ustałam przed nim i uniosłam głowę, aby spojrzeć w jego oczy.
-Mamusia ma niedługo urodziny - uśmiechnął się. - Ale najpierw wypijemy kawę - puścił mi oczko.
Skinęłam głową  i kiedy drzwi od windy się otworzyły wyszliśmy z niej. Powoli skierowaliśmy się do kawiarenki. Bez słowa szłam obok Nowakowskiego i tylko czekałam, kiedy fala fanek rzuci się na jego osobę w celu podpisania autografu, bądź zrobienia sobie zdjęcia.
-Ola? - zapytał lekko przewrażliwiony.
-Hm? - zadarłam głowę do góry.
-Musimy uciekać, zbliżają się, umiesz szybko biegać, prawda? - zadał kolejne pytanie całkiem poważnie.
-Wyczuwasz je? - zaśmiałam się.
-Tak jakby... - podrapał się po głowie.
-Przeżyję, Grzegorz też ma napady kibicek, które najchętniej... - urwałam w połowie zdania.
-Rozebrałyby go na środku ulicy. - dokończył śmiejąc się.
Pokiwałam głową i razem ze środkowym szybkim krokiem udałam się do kawiarni.  Kiedy już tam dotarliśmy nie obyło się bez fanów Piotra. Przez kilka minut siedziałam przy stoliku obserwując go, jak dzielnie podpisuje kartki, albo pozuje do zdjęć. Co chwilę zerkał w moją stronę, może myślał, że mu ucieknę?
Niecały kwadrans potem piliśmy kawę. Na mojej twarzy w pewnym momencie pojawiło się małe zakłopotanie, które natychmiast zauważył reprezentant Polski.
-Nie przejmuj się, żaden dziennikarzyna nie jest mi straszny. Poza tym jestem już do tego przyzwyczajony. - wyjaśnił. - Ja to ja, ale taki Bartman, albo Kurek? Ci to mają dopiero...
-No tak, o tobie wszyscy mówią, że jesteś taki spokojny i ułożony - uśmiechnęłam się. - Człowieku o wielu twarzach - zaśmiałam się.
-50 twarzy Cichego Pita. - odwzajemnił mój gest uważnie mi się przyglądając.
-Widzę, że ktoś tu książkę czytał, albo film oglądał. - powiedziałam cicho.
-Byłem na filmie, tak się...
-Nie kończ - przerwałam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Po niecałej godzinie udaliśmy się do sklepu w poszukiwaniu idealnego prezentu dla rodzicielki Piotrka. Siatkarz opowiedział mi trochę o niej, powiedział co lubi i czym się zajmuje na co dzień. 
-Piotr, a może biżuteria? Myślę, że kolczyki bądź jakaś bransoletka na pewno jej się spodoba - spojrzałam na niego wychylając się zza regałów, na których były książki.
-Dobry pomysł! - rzucił natychmiast jednak nadal stał do mnie tyłem.
Zainteresowana podeszłam do niego. Blondyn uniósł ku górze magazyn motoryzacyjny. Uśmiechnęłam się wspinając na palce, aby zobaczyć, co tak zaciekawiło mojego towarzysza.
-Ale to chyba nie dla Ciebie, nie mamusi, Nowakowski... - stwierdziłam.
-No wiesz, w takiej furze - wskazał palcem. - Każda byłaby moja.
-Wcale, że nie. - zaśmiałam się. 
Mężczyzna poruszył brwiami, na co walnęłam go pięścią w ramie, czego pewnie nie odczuł, ale ja niestety tak... Pokiwałam głową z politowaniem.
-Chodźmy już stąd - powiedziałam i ruszyłam do przodu.
Po trzydziestu minutach w końcu zakupiliśmy prezent urodzinowy dla mamy Piotrka. Postawiliśmy na przepiękne perły oraz bransoletkę. Gdy siatkarz miał już zapakowany prezent, wyszłam ze sklepu i skierowałam się do wyjścia.
-A ty gdzie? - złapał mnie za nadgarstek.
-Pomogłam Ci, więc wracam do hotelu. - odpowiedziałam od razu nawet na niego nie patrząc.
-O nie, nie... - ustał bliżej mnie.
-Piotrek, w czym jeszcze mam pomóc? - zapytałam zabierając dłoń.
-W niczym, jedynie zapraszam Cię na drinka - uśmiechnął się zachęcająco.
-Drinka, taak? Myślę, że Grzesiek już o tym nie wie. Poza tym, kiedyś mówiłam, że nie piję...
-No weź, nie bądź taka sztywna i ułożona, w życiu trzeba poszaleć. - rzekł wyzywająco.
Zaśmiałam się cicho. W głębi serca nie miałam ochoty na dalszą część spotkania z Piotrem. Chciałam wrócić do hotelu i być przy Grześku. Jednak kiedy usłyszałam jego słowa, zmieniłam zdanie.
-Więc pokaż mi jedną, ze swoich pięćdziesięciu twarzy, Piotrze - rozkazałam zakładając ręce na piersi.
Zaśmiał się cicho po czym objął mnie w talii i ruszyliśmy w stronę parkingu.
-Znam bardzo fajny klub na obrzeżach Gdańska - wyszeptał mi na ucho.
-Ale ta ręka jest zupełnie niepotrzebna, wiesz? - poczułam się trochę niezręcznie. 
Środkowy otworzył mi drzwi od pasażera zabierając ręce. Wsiadłam do środka zapinając pasy.
Po kilku minutach jechaliśmy przez zakorkowany Gdańsk. Czułam się... jakoś dziwnie. Może powinnam odmówić Nowakowskiemu?
-Nic nie powiem Grześkowi. - powiedział, zupełnie jakby czytał mi w myślach.
-O to się nie boję. - spojrzałam na niego odruchowo poprawiając sukienkę, która pod wpływem podmuchu wiatru wdzierającego się przez otworzone szyby, ukazała moje uda.
Widziałam, że siatkarz spojrzał na moją nogę kątem oka. Pokręciłam delikatnie głową odwracając wzrok. Niecałe dziesięć minut później byliśmy już na miejscu. Rozejrzałam się po okolicy i nawet nie zauważyłam, że Nowakowski stoi obok uważnie mi się przyglądając.
Uniosłam prawą brew patrząc na niego. 
-Mówiłem Ci kiedyś, że jesteś ładna? - spojrzał w moje oczy.
Spuściłam głowę, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Środkowy podszedł bliżej i delikatnie mnie przytulił.
-A ta sukienka idealnie pokazuje Twoje piękne ciało... - wyszeptał mi na ucho.
Piotr położył dłoń na moim biodrze, nieśmiało uniosłam głowę by móc spojrzeć w jego niebieskie tęczówki. Uśmiechnął się zabójczo kładąc drugą dłoń na dolnych partiach pleców.
-Przestań, bo zaraz zrobisz coś, czego oboje będziemy żałować... - wyszeptałam.
-Przepraszam... - westchnął cicho.
Odsunął się ode mnie, po czym skierowaliśmy się do klubu. Usiedliśmy przy barze, a mężczyzna zamówił dla mnie drinka. Założyłam nogę na nogę patrząc na Nowakowskiego, który zmierzał w moim kierunku.
-Proszę. - postawił przede mną trunek, na co podziękowałam skinieniem głowy.
-Ale tylko jeden - zaśmiałam się cicho. - Nie dam Ci się upić.
Uśmiechnął się szeroko patrząc na mnie.
Wzięłam łyk zimnego alkoholu, a następnie również spojrzałam na siatkarza.
-Co mi się tak przyglądasz? - zapytał.
-To już nie będę... - spuściłam wzrok.
Wbiłam wzrok w kant stołu i końcówkami paznokci nerwowo pukałam o blat. Zawodnik Resovii usiadł obok mnie.
-Uśmiechnij się - uniósł mój podbródek do góry. - Zrób to dla mnie...
Zrobiłam to, o co poprosił. Niecałe pięć minut później znalazłam się w jego objęciach na parkiecie. Niestety los chciał, że trafił nam wolna piosenka. Piotr objął mnie w pasie, a ja nie chciałam być gorsza, dlatego niepewnie założyłam ręce na jego szyi. 
-Mam się bać kolejnych osłon? - wyszeptałam mu na ucho.
-Zależy - westchnął.
-Zależy? - powtórzyłam. - Nie dam Ci się uwieść... - uśmiechnęłam się.
-Zobaczymy - powiedział cicho, jednak to usłyszałam.
-Mam stałego partnera. - spojrzałam w jego oczy zaciskając prawą pięść.
-W życiu trzeba wypróbować rozmaitości...
-Jasne - odsunęłam się od niego. - Odwieziesz mnie do hotelu, czy mam iść pieszo?
-Ola... - złapał moją dłoń.
Zabrałam rękę i powoli skierowałam się do wyjścia z klubu.
-Ola, stój! To nie tak... - Nowakowski złapał mnie za nadgarstek odwracając w swoją stronę. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Spojrzałam na jego usta, a potem prosto w oczy. Piotr pochylił się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
-Dlaczego to zrobiłeś? - wyszeptałam cicho, gdy zrobiłam krok do tyłu.
Do moich oczy napłynęły łzy, kompletnie nie wiedziałam z jakiego powodu. Może dlatego, że gdyby Grzesiek się dowiedział, to zraniłoby go to...?
-Podobasz mi się, bardzo - odpowiedział. Widziałam, że jest szczery. - Chodź, przejdziemy się. - złapał mnie za dłoń.
Niepewnie ją zabrałam spoglądając na jeden, złoty pierścionek, który został mi po mamie. Założyłam ręce na piersi, ponieważ pomimo lata, wieczorem było chłodno.
Środkowy ruszył do przodu, a ja zatrzymałam się w miejscu. Spojrzał na mnie podchodząc.
-Piotrek... - zaczęłam niepewnie.
-Podobasz mi się Ola - powtórzył. - Pragnę Cię, rozumiesz? - powiedział, czym kompletnie mnie nie zaskoczył.
-Ty nie możesz do mnie czegoś czuć. Nie możesz, rozumiesz? Nie możesz zrobić tego Grześkowi, przecież to Twój bardzo dobry przyjaciel. - wymawiając te słowa nogi mi się zaczęły delikatnie trząść, a wargi dragały z zimna. - Przypomnij sobie... Jesteście tak zżyci ze sobą... - spuściłam głowę.
-Nie mam na to wpływu. Wiem, że Grzesiek to mój przyjaciel, ale naprawdę się w tobie zakochałem - podszedł bliżej, dłonią dotknął mojego policzka. Zamknęłam na chwilę oczy.
-Nie możesz... - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
Przez chwilę staliśmy w kompletnej ciszy. Środkowy gładził mój policzek, dokładnie analizując kąciki ust. Poprawiał włosy, które były rozwiewane przed wiatr. 
-Nie mogłeś się we mnie zakochać, nie znamy się dobrze... - spojrzałam w jego oczy. - Nic o mnie nie wiesz.
-Ale... Mam nadzieję, że się dowiem. - założył kosmyk moich włosów za ucho.
-Nie mam ciekawej przeszłości, wcale nie chodzi o mężczyzn. - wyznałam.
-Mnie nie obchodzi co było kiedyś... Ważne jest to, co jet tu i teraz. - Nowakowski zachłannie wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek, coraz bardziej się angażując.
-Przestań. - rzekłam po chwili opamiętując się i próbując wyswobodzić z objęć Piotra, jednak był za silny.
-Oluś...
-Nie, nie możemy... - odwróciłam się o odeszłam.
Zaczęłam głęboko oddychać, nagle zrobiło mi się słabo, ale nadal podążałam przed siebie. Poczułam mocne ukłucie w brzuchu i nagły ból głowy. Nie straciłam przytomności, ani upadłam. Zatrzymałam się na chwilę, ręce oparłam na kolanach i  starałam się uspokoić oddech. Ból nie ustępował, a raczej się pogłębiał.
-Co się dzieje? - Nowakowski podbiegł do mnie i delikatnie położył swoją dłoń na moich plecach.
-Odejdź... - zaczęłam kaszleć.
W tym momencie rozdzwonił się mój telefon. Wyciągnęłam go z torebki. Na wyświetlaczu ujrzałam napis "Kochanie" oraz zdjęcie Grzegorza. Spojrzałam na Piotrka, po czym odebrałam.
-Ola, gdzie jesteś? - zapytał od razu Kosok.
-Grzegorz, przyjedź po mnie. Proszę Cię... - wyszeptałam łamiącym się głosem.
-Gdzie jesteś? - ponowił pytanie.
Rozejrzałam się dookoła.
-Przy jakimś parku...
-Niedaleko plaży? - z jego ust padło kolejne pytające zdanie.
-Nie - zaprzeczyłam. - Kilka kilometrów stąd jest ZOO Oliwa. Na pewno wiesz gdzie, błagam pośpiesz się... - do moich oczy napłynęły łzy, miałam ochotę zacząć krzyczeć z bólu.
Rozłączyłam się i ponownie spojrzałam na Piotrka, ten bez słowa wziął mnie na ręce po czym ruszył przed siebie.
-Postaw mnie na ziemię i stąd jedź - powiedziałam zła. - Jeżeli Grzegorz dowie się o tym cholernym pocałunku... - mówiłam z ostatkiem sił.
Środkowy milczał i szedł przed siebie.
-Jeżeli mnie w tym momencie nie postawisz, to Cię uderzę, rozumiesz? - zagroziłam, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Uderz. - powiedział pewnie. - I tak Cię nie postawię.
-Zapomnij o mnie. Nie jestem tego warta... - rzekłam.
Nowakowski był nieugięty. Nie miałam już więcej sił. Straciłam przytomność i kompletnie nie pamiętam, co działo się później...


____
Dobry wieczór, Kochani!
Witam z trzynastką! Hmm... Szczęśliwą dla Oli? ;)
Tak jak zapowiadałam, powolutku pojawia się Piotr który... jest nachalny?
 Pozostawiam to dla Was, do oceny ;)
Święta, święta i po świętach... Mam nadzieję, że miło spędziliście ten czas?
Nie będę się rozpisywać, jedne co, to do następnego! :)