niedziela, 1 lutego 2015

Dziesięć.

Radek roześmiał się w głos. Złapał mój nadgarstek ściskając go z całej siły i zaczął ciągnąć mnie w stronę sypialni. W duchu modliłam się, aby nic mi nie zrobił. Jego ręce były tak silne... 
Nie miałam żadnych szans na obronę. Nie chciałam się nawet szarpać, bo wiedziałam, że za chwilę zostanę uderzona. W pewnym momencie usłyszałam, że drzwi do mieszkania się otwierają.
-Zostaw ją! - do środka wbiegł Grzegorz, który natychmiast rzucił się na Radka. 
Okładał go pięściami, jednak statystyk nie był gorszy. Bałam się, że obaj zostaną ranni, a nie chciałam żadnych nieprzyjemności. Uważnie ich obserwowałam, gdy zauważyłam, że Mianowski ewidentnie się poddał. Zmierzył wzrokiem Kosoka, a później mnie i wycierając krew z nosa wyszedł bez słowa trzaskając drzwiami. Niepewnie spojrzałam na Grzegorza, w moich oczach diametralnie pojawiły się łzy, które próbowałam ukryć. 
-Zrobił Ci coś? - zapytał po chwili z troską w głosie.
Pokręciłam przecząco głową, choć tak naprawdę zostałam uderzona w twarz i kilka razy w brzuch.
-A... Gdzie Lena? - zadał kolejne pytanie.
-Poszła do Marty - odpowiedziałam krótko. - Po co przyjechałeś? - uniosłam prawą brew do góry patrząc w oczy bruneta.
-Zostawiłaś u mnie bransoletkę - pokazał srebrną błyskotkę. - A tak poza tym... - uśmiechnął się zabójczo podchodząc bliżej.
Dłonią dotknął mojego policzka, a na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. Starałam się zachowywać normalnie i nie pokazywać po sobie, że boli mnie cokolwiek. 
-Co jest?
Przed nim nic nie da się ukryć... Grzesiek zauważy wszystko, od razu. 
-Uderzył Cię? - zapytał patrząc mi w oczy.
-To nic takiego - rzekłam sztucznie się uśmiechając.
-Jak to nic takiego?! - podniósł głos. - Zabiję skurwiela... - powiedział zdenerwowany.
Delikatnie położyłam palec na jego usta. Drugą ręką chwyciłam jego wielką dłoń i spojrzałam w czekoladowe tęczówki siatkarza.
-Nie chcę, żebyś przez niego cierpiała...
-Ćśś... - wtuliłam się w jego ramiona.
Grzesiek położył dłoń na dolnych partiach moich pleców i westchnął głęboko. 
Tę chwilę przerwał nam dźwięk przychodzącego SMS'a. Niechętnie oderwałam się od środkowego po czym drapnęłam swój telefon z szafki. 
Przeczytałam krótką wiadomość od siostry, w której poprosiła mnie o małą pomoc. Mianowicie chciała, abym zaczęła sama pakować jej ubrania na wyjazd do Chorwacji. Zgodziłam się, bo nie miałam wielkich planów na wieczór.
Razem z Grześkiem poszłam do jej pokoju. Niepewnie wyciągnęłam walizkę podróżną z szafy i rozsunęłam jej zamek. Kosok uważnie mi się przyglądał, kiedy zaczęłam wkładać rzeczy Leny.
-Może pomogę? - zaproponował.
-Nie, dziękuję - spojrzałam na niego. - Lena za chwilę powinna wrócić. 
Wciągając kolejne części garderoby z szafy zauważyłam coś dziwnego. Wyjmując parę spodenek z półki wypadło długie, prostokątne pudełko. Wzięłam je do ręki uważnie oglądając.
-Test ciążowy? - wyprostowałam się czytając napis.
-Słucham...? - odezwał się zaskoczony Grzegorz.
-Test... - wydusiłam z siebie pokazując mu pudełko. 
-Myślisz, że...? - spojrzał w moje oczy.
-Nie, nie. To niemożliwe. - zacisnęłam pięść.
-Otwórz - powiedział krótko.
Zawodnik Jastrzębskiego Węgla podszedł do mnie i objął od tyłu. Odgarnął kosmyk moich włosów za ucho całując w skroń. 
W tym momencie chciało mi się płakać. Nigdy nie pomyślałabym, że znajdę coś takiego. A przede wszystkim u Leny. Mojej małej siostrzyczki... No dobra, nie takiej małej...
Przełknęłam ślinę i lekko trzęsącymi się rękami otworzyłam pudełko. Wyciągnąłam mały, biały prostokącik ze środka modląc się, aby był negatywny. 
Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam tylko jedną, czerwoną kreskę. 
-Negatywny? - przeniósł wzrok na mnie.
-Tak, negatywny... - potwierdziłam.
-To chyba dobrze, co?
-Niby tak... ale to nie zmienia faktu, że zaczynam się o nią martwić. I obawiam się, że mogę żałować tego jej wyjazdu do Chorwacji - powiedziałam na jednym tchu.
-Ola, spokojnie - przytulił mnie. - Jest mądrą dziewczyną...
-Jasne - odwróciłam wzrok. - A traci dziewictwo w wieku siedemnastu lat? Gdyby rodzice żyli i wiedzieli o tym, to dostałaby taką karę, że...
-Nie kończ - położył palec na moich ustach. - Na pewno żałuje. A może było to coś innego? Coś, czego nie chciała? 
Wzruszyłam ramionami i ścisnęłam pięść.
-Nie krzycz na nią jak wróci, najlepiej, żebyś w ogóle nie zaczynała tematu.
-Grzegorz... - odsunęłam się od niego.
-Olu, tak będzie lepiej - nadal na mnie patrzył.
-Boję się o nią, rozumiesz? - podeszłam do okna. 
-Rozumiem - pokiwał twierdząco głową. - Wiem, że tym mogła stracić twoje zaufanie.
-I tak się stało. Jak mogłam do tego dopuścić? To moja wina... - zasłoniłam dłonią twarz.
-Przestań się obwiniać. Nie zastąpisz jej mamy, choć widzę, że się starasz...
Rozległ się trzask drzwi. Grzesiek podszedł do mnie i zabrał mi test. Odłożył go na miejsce, gdzie wcześniej się znajdował. 
Do pokoju wparowała uśmiechnięta Lena.
-Czołem zakochańce! - krzyknęła rzucając torbę w kąt. - Dziękuję za pomoc - podbiegła do Grześka, ucałowała go w policzek, a następnie zrobiła tak samo ze mną.
-A co ty taka radosna? - zapytałam unosząc prawą brew do góry.
-No jak to? Przecież czeka mnie nowy świat! - zaśmiała się. - A poza tym będę trenować siatkówkę.
-Mam nadzieję, że będziesz trenować... - zmierzyłam ją wzrokiem.
-Olka, no jasne! - zadowolona podeszła do szafy. 
Pokręciłam głową i wyszłam z jej pokoju. Starałam się uspokoić jednak nie mogłam. Ciągle myślałam o tym teście. Postanowiłam jednak, że na razie dam sobie z tym spokój. Nie będę jej o to pytać. Nalałam sok do trzech szklanek i z powrotem wróciłam do pokoju siostry.
Po dwóch godzinach, podczas których pomagaliśmy Lenie spakować się na kolonie wreszcie udało się skończyć. Kosok wziął walizki i postawił je na korytarzu, przy drzwiach wyjściowych.
-Gotowe - klasnął w dłonie. - Drogie panie, co powiecie na pizzę? - zapytał.
-Ja jestem jak najbardziej za! - 17-latka podniosła się z kanapy i spojrzała na środkowego, a później na mnie.
Skinęłam twierdząco głową, zgadzając się na zamówienie dania.
-To pójdę ją zamówić. Macie jakieś specjalne życzenia? - uśmiechnęła się do nas.
-Nie - powiedziałam równo z brunetem.
Oboje skwitowaliśmy to śmiechem.
Lena zamówiła pizzę, którą po niecałej godzinie mogliśmy konsumować. Oczywiście nie obyło się bez głośnego śmiechu. Moja siostra opowiadała siatkarzowi o naszym dzieciństwie. A nawet o tym, jak zaczęła się jej przygoda z siatkówką. Bardzo się ucieszyłam, że znaleźli wspólny język.
-Ola mi kiedyś opowiadała, że jak była w przedszkolu, to brała ślub z trzeba chłopakami! Nie mogła się zdecydować, którego ma wybrać, a księdzem była jej koleżanka - nastolatka zaśmiała się, na co Grzegorz jej zawtórował.
-No, no, Kochanie - Kosok objął mnie ramieniem.
Nadal był rozbawiany, a ja skwitowałam to rumieńcem na twarzy.
-Tak wyszło - powiedziałam po dłuższej chwili uśmiechając się. - Za to teraz myślę, że mam tego jedynego - przeniosłam wzrok na środkowego i spojrzałam w jego oczy.
-Kogo? - zapytał patrząc na moje usta.
-Ciebie, Grześ... - odpowiedziałam nieśmiało.
Siatkarz delikatnie się pochylił i złączył nasze usta w pocałunku. 
-Ulalala - skomentowała Lena.
Uśmiechnęłam się szeroko łapiąc dłoń Grześka. Lekko się od niego odsunęłam, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. 
-To ja może nie będę wam przeszkadzać - Lena wstała z krzesełka.
-Nie przeszkadzasz - odpowiedział Kosok. - Siadaj tu, obok swojego szwagra, bo będziemy oglądać film - dodał po chwili.
-Szwagra? - zaśmiała się. - Wiem, że będę Wam przeszkadzać, więc zmywam się stąd.
-A gdzie Ty znowu idziesz? - wyprostowałam się mierząc ją wzrokiem.
-Yyy... zostawiłam u Marty portfel - powiedziała szybko. - Poza tym, pomogę jej się pakować.
-Zauważyłam, że przebywasz u niej więcej niż w domu... Dobrze, idź, ale nie wróć późno - powiedziałam.
-Tak jest szefunciu! - krzyknęła z przed pokoju.
Dziewczyna zabrała tylko telefon, założyła buty i w mgnieniu oka opuściła mieszkanie. Niepewnie spojrzałam na Grześka, który uważnie mi się przyglądał.
-Hm? Ubrudziłam się gdzieś? - zapytałam.
-Nie - zaprzeczył od razu. - Jesteś piękna i mógłbym patrzeć na Ciebie godzinami - uśmiechnął się.
Zarumieniłam się i spuściłam głowę.
-Do tego bardzo seksowna i pociągająca... - kontynuował zbliżając się.
Kosok zaczął mnie delikatnie całować. Jego gest z chwilą stał się jeszcze bardziej namiętny.
-Grzesiu... - wyszeptałam, gdy zaczął całować moją szyją, głowę odchyliłam do tyłu.
-Hmm..? - wymruczał nie przerywając gestu.
-Wiesz, że Lena może wrócić w każdej chwili i nie zabezpieczamy się - chwyciłam jego dłoń.
-Masz TE dni? - dał nacisk na słowo "te".
Potwierdziłam kiwając głową.
-To co? Robimy małego Kosoka, albo małą Kosok? - zaśmiał się.
-Na to jeszcze przyjdzie czas - ucięłam krótko.
Wstałam z kanapy i zabrałam się za sprzątanie ze stolika. Widziałam po minie bruneta, że jest zawiedziony. Zabrałam szklanki po napoju i skierowałam się do kuchni. Wstawiłam je do zlewu, po czym wyszłam z pomieszczenia po talerze.
Grzegorz oglądał telewizję i w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Ja również starałam się nie patrzeć na niego i skupić się na swojej pracy. Kiedy już skończyłam skierowałam się do salonu, po czym usiadłam obok niego.
-Jesteś zły? - spytałam patrząc na siatkarza. - Grzesiek, zrozum mnie... To nie jest tak, że nie chcę, ale...
-Ale co? - wyłączył telewizor i spojrzał prosto w moje oczy.
-Wiesz o co mi chodzi...
-Czyli nie chcesz mieć ze mną dziecka? - wyskoczył ni z gruszki ni z pietruszki.
-Grzegorz, to zdecydowanie za wcześnie, takiej decyzji nie można podjąć od tak - wyjaśniłam.
-Jasne - wymruczał po czym wstał.
-Nie zachowuj się jak dziecko - uniosłam się.
-Tak rozmawiać nie będziemy - wyszeptał po czym wstał i skierował się do wyjścia.
-Grzesiek, no! - podbiegłam do niego. - Nie obrażaj się o taką błahostkę.
Środkowy nawet na mnie nie spojrzał. 
-Jeśli tak to ma wyglądać, to ja się z tego wypisuję! - założyłam ręce na piersi, jednak po chwili żałowałam tego, co powiedziałam.
-Z czego się wypisujesz? - zaczął zakładać swoje męskie, czerwone converse.
-Z naszego związku - powiedziałam niepewnie.
-Czyli, że co? - wyprostował się i spojrzał na mnie.
Milczałam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przecież zależy mi na nim i nie chcę go stracić, przez taką głupią rzecz. Kompletnie tego nie rozumiem... Nie jestem gotowa na dziecko. Uważam, że to za szybko, a przede wszystkim jest na to czas. 
-No słucham? Doskonale wiesz, że kocham Cię jak nikogo nigdy, a ty robisz takie coś? Do niczego Cię nie zmuszam. Ale w takim razie nie będę się mieszał... - ostatnie zdanie wyszeptał. 
Przekręcił klucz od drzwi i nacisnął na klamkę.
-Stój - powiedziałam łapiąc jego dłoń.
Grzegorz zatrzymał się na chwilę patrząc prosto w moje oczy.
-Proszę, zostań... - powiedziałam prawie niesłyszalnie. 
-Ola, sama powiedziałaś, że się z tego wypisujesz.
Przełknęłam ślinę i spuściłam głowę.
-Może dajmy sobie czas i przemyślmy wszystko - westchnął.
-Jeżeli tego chcesz... - zasłoniłam jedną dłonią twarz.
Grzesiek musnął ustami mój policzek i tak po prostu odszedł. Nadal stałam w progu drzwi patrząc na siatkarza, który z każdym kolejnym krokiem oddala się.
Czułam, że zrobiłam straszną głupotę mówiąc, że wypisuję się z naszego związku...


____
Cześć i czołem! ;)
Przybywam z dziesiątką, której tak naprawdę nie miało dzisiaj być.
Z góry: nie odpowiadam za to, co jest u góry ;< Nie mam weny kochani, dialogów jest za dużo... ech...
Ale obiecuję Wam poprawę i mogę zdradzić, że baaardzo dużo się wydarzy.
Bo jak wiecie, w opowiadaniu mamy wakacje... ^^ 
Hmm... MAAAMY BRĄZ! <3 Dziękujemy naszym szczypiornistom! Oni i tak są najlepsi ;)
I taki suchar, który przeczytałam kilka minut temu...
-Jak Hiszpanie patrzą na medal? 
-Przez SZYBĘ! 
Made my day... XD
Jeszcze taka mała informacja... Jest tutaj ktoś, kto wybiera się na mecz Transferu Bydgoszcz z Asseco Resovią w Bydgoszczy? (tj. 04.02.) Jeśli tak to będzie można mnie spotkać i chętnie porozmawiam :D 
Hmm... No to co? Do usłyszonka kochani! ;)
Czytam=komentuję = motywuję ;)

wtorek, 13 stycznia 2015

Dziewięć.

Obudziły mnie promienie  słońca, które nieśmiało wdzierały się do pokoju. Leniwie otworzyłam oczy i spojrzałam na Grzesia, który smacznie spał. Uśmiechnęłam się delikatnie na wspomnienie minionej nocy. Powoli wydostałam się z objęć siatkarza tak, aby go nie obudzić. Zebrałam swoje ciuchy z podłogi i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki, ale gorący prysznic. Udało mi się znaleźć w kosokowej szafce czysty ręcznik. Ubrałam się tak samo jak wczoraj i spięłam włosy w wysokiego kucyka. Po kilku minutach cicho wyszłam z pomieszczenia.
Udałam się do kuchni, aby przygotować śniadanie. Wstawiłam wodę na herbatę i postanowiłam, że przygotuję omlety. Ciężko było mi się odnaleźć w kuchni Grześka, ale jakoś dałam radę. Zaczęłam robić danie, a już po kilku minutach zauważyłam zaspanego Kosoka, który uważnie mi się przyglądał.
-Cześć - powiedziałam z uśmiechem.
-Heeej Kochanie - brunet podszedł do mnie i położył ręce na mojej talii.
Spojrzałam w jego oczy, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Ustalam na palcach i  delikatnie pocałowałam Kosoka w policzek.
-Tylko w policzek? - zrobił minę smutnego szczeniaka.
Cicho się zaśmiałam. Nieśmiało założyłam ręce na jego szyi i musnęłam dolną wargę siatkarza.
-Mmmm... -wymruczał. - Może wrócimy do łóżka? - Kosok zaczął całować moją szyję.
-Nie wrócimy do łóżka, bo za chwilkę przypali się omlet, więc puść mnie - uśmiechnęłam się.
Kosok niechętnie się ode mnie oderwał, nakrył do stołu i usiadł przy nim.
Kilka minut później zaczęliśmy konsumować posiłek. Spojrzałam na siatkarza, który zajadal się omletami.
-Smakuje? - spytałam.
-Przepyszne... Jesteś cudowna i do tego świetnie gotujesz - wyznał. 
-To Cię zaskoczę, bo omlety nauczyłam się robić od taty - spojrzałam na niego. - Zawsze robił przepyszne. Strasznie za nim tęsknię, tak samo jak za mamą... - ostatnie zdanie wyszeptałam.
-Przykro mi - dotknął mojej dłoni.
Odwróciłam wzrok, a moje serce zabiło szybciej. Poczułam, że do moich oczu napływają łzy, jednak nie uroniłam ani jednej.
Kosok wstał z krzesła, podszedł do mnie i czule przytulił.
-Nadal o nich myślisz, prawda? - pocałował mnie w skroń. - Doskonale Cię rozumiem, Olu. I obiecuję, że będę Ci pomagać, we wszystkim. 
Grzesiu mocniej mnie przytulił.
-Muszę już iść, Kochanie - zmieniłam temat. 
-Już? Tak szybko?- zdziwił się.
-Jest po ósmej, na dziewiątą muszę już być w salonie - spojrzałam w jego oczy. 
-Może cię podwiozę?- zaproponował.
-Nie, nie chcę robić kłopotu - sztucznie się uśmiechnęłam i odsunęłam się od siatkarza. 
-Olaaa... -złapał mnie za nadgarstek. - Co się dzieje?
-Spieszę się, Grzesiek... - odpowiedziałam szybko. 
-Co nie oznacza, że musisz mnie unikać - zmierzył mnie wzrokiem.
-Nie unikam... - zmieszałam się.
-Jak uważasz - Grzegorz puścił moją rękę i poszedł do salonu, gdzie rozsiadł się na kanapie, udając nagłe zainteresowanie programem w telewizji
Westchnęłam głęboko i niepewnie skierowałam się do salonu. Wyłączyłam telewizor, podeszłam do niego i usiadłam obok. 
-Źle to odebrałeś, naprawdę Cię nie unikam,  Grzesiek. Nie chcę robić kłopotu, ale jeżeli już tak bardzo chcesz, to... - spojrzałam na niego.
-Wiesz, że to dla mnie żaden kłopot - westchnął.- Muszę dbać o swoją kobietę.
-No dobrze - usiadłam bliżej niego. - Ale ubierz się, bo bez koszulki... Niech ten widok pozostanie tylko dla mnie - zaśmiałam się.
Grzesiek charakterystycznie poruszył brwiami. 
-Co powiesz na szybki numerek w kuchni?- zapytał z zabójczym uśmiechem, a ja się zarumieniłam.
-Grzesiu... - wyszczerzyłam się. - Wieczorem się spotkamy - zaśmiałam się dotykając jego nagiej klatki piersiowej. 
-Kusisz Kochanie, kusisz - zaczął mnie namiętnie całować, a dłonie wsunął pod moja koszulkę.
-Ty to robisz i podniecasz, ale praca na mnie czeka... - zrobiłam smutną minę po czym dotknęłam jego dłoni.
-10 minut mi starczy - powiedział i wziął mnie na ręce 
-Chyba na ubranie się - zachichotałam. 
-Musiałaś zepsuć taki romantyczny klimat?- spytał stawiając mnie na podłodze. 
-Jestem taka niedobra... - wyszeptałam i ustalam na palcach, zaczęłam namiętnie całować Kosoka. Delikatnie wsunęłam dwa palce do jego spodenek rozwiązując sznurek
-Mmm, niegrzeczna -wymruczał mi do ucha.
-Kochasz mnie? - uniosłam prawą brew do góry  patrząc w jego oczy. 
-Bardzo - powiedział patrząc mi prosto w oczy. 
Skwitowałam to krótkim uśmiechem.
-Ja Ciebie tez. Ale teraz już nie zdążymy, wiec idź się ubrać - powiedziałam ze smutną miną.
Grzesiek poszedł do pokoju, a ja w tym czasie zadzwoniłam do Leny 
Rozmowa nie kleiła nam się za bardzo. Siostra odpowiadała krótko i od niechcenia. Poprosiłam ją, aby później przyszła do salonu, ponieważ muszę z nią porozmawiać. Zgodziła się, ponieważ poinformowała mnie, że również ma mi coś do powiedzenia, ale nie przez telefon. 
Kilka minut później zakończyłam połączenie i schowałam telefon do kieszeni. Skierowałam się do wyjścia, założyłam buty i czekałam na siatkarza. 
-Jestem - powiedział brunet podchodząc do mnie.
Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok. 
Po 20 minutach dotarliśmy do mojego salonu.  Grzesiek postawił na swoim i razem ze mną poszedł mnie odprowadzić. Wyjęłam klucze o otworzyłam drzwi po czym weszłam do lokalu. 
-Co powiesz na wspólną kolację z deserem?- zapytał siadając na krześle. 
-Niestety nie mogę... - odpowiedziałam patrząc na niego.
-Czemu?-spytał spoglądając na mnie.
-Obiecałam Lenie, że spędzę z nią czas. Przepraszam Grzesiek... - podeszłam do niego.
-Jasne, rozumiem - odpowiedział.- Może kiedyś we trójkę wybierzemy się do kina?
-Nie wiem, najpierw muszę jej wytłumaczyć, dlaczego nie wróciłam na noc. Nie mogę jej oszukiwać. I nie mam pojęcia jak zareaguje.
-Jest mądrą dziewczyną, na pewno zrozumie - odparł.
-Mam taką nadzieję, chociaż nie ukrywam, że obawiam się tej rozmowy - powiedziałam zakładając fartuszek do pracy.
-Będzie dobrze - pocałował mnie w czoło. - Ja zmykam już, skoczę jeszcze na siłownię
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się.
-Ja ciebie też, mała.
-Polemizowałabym z tą małą... - spojrzałam w jego oczy.
-Masz metr sześćdziesiąt w kapeluszu - zaśmiał się.
-Trochę więcej i nie moja wina, że jesteś taki wysoki - ustalam na palcach.
-Kocham cię - musnął moje usta i wyszedł z salonu. 
Pokiwałam głową nie dowierzając. Jak można zakochać się w kimś, w zaledwie parę dni?
Grzesiek jest wspaniałym mężczyzną, nie zważając już na to, że ma czasami głupie i szalone pomysły. 
Zabrałam się do pracy, gdy do salonu weszła Nikola. Przywitałam się z nią i dokończyłam podcinanie końcówek włosów klientki.
Kilka minut po 13 w salonie pojawiła się Lena, przywitałam się z nią. Z racji tego, że przez najbliższa godzinę nie miałam umówionych klientów zabrałam siostrę na pizze. Zajęłyśmy miejsca i zamówiłyśmy naszą ulubioną. Byłam trochę zdenerwowana, bo nie miałam pojęcia jak zareaguje dziewczyna na wieść, że jestem z Grześkiem. Kiedy czekałyśmy na zamówienie spojrzałam na nią niepewnie. 
-No mów. Co jest?- zapytała Lena dokładnie mi się przyglądając 
-Na początku chciałam Cię przeprosić, że nic Ci nie powiedziałam, że nie wrócę na noc. 
-Byłaś z Grzesiem, prawda?- wzięła łyk coli 
-No tak... Lena, bo wiesz... - spuściłam głowę. 
-Powiedz wprost, że jesteście razem. Nie musisz rozmawiać ze mną jak z pięcioletnim dzieckiem.- oburzyła się.
-A Ty możesz trochę grzeczniej? - spojrzałam na nią mówiąc ze spokojem w głosie.
-Bo traktujesz mnie jak małe dziecko! Ola mam prawie 17 lat!
-Przestań krzyczeć - skarciłam ją. - Nigdy nie zastąpię mamy, ale próbuję dotrzeć do ciebie spokojnie, tak? Lena, proszę cię, nie kłóćmy się. 
-I kto tu się kłóci?- zapytała
-Przepraszam, no... - zacisnęłam pięść. - To nie takie proste jak Ci się wydaje.
-Ja też nie powinnam, przepraszam - powiedziała, po czym podeszła do mnie i tak po prostu przytuliła.
Delikatnie się uśmiechnęłam. Dwie minuty później Lena wróciła na swoje miejsce i spojrzała na mnie. 
-Ty też mi chciałaś o czymś powiedzieć, prawda? - uniosłam prawą brew do góry. 
-Tak...-zaczęła niepewnie.- Bo razem z Martą znalazłyśmy ofertę kolonii...
-Kontynuuj... - patrzyłam na nią.
-I chcemy pojechać - dokończyła na jednym tchu.
-Domyślam się. Kiedy i gdzie? A przede wszystkim z kim?  - zaczęłam zadawać pytania.
-Obóz siatkarski - położyła mi ulotkę na stole.- W Chorwacji.
Niepewnie wzięłam kartkę do ręki i zaczęłam czytać informacje, które były na niej zawarte.
-To jak? Zgadzasz się?- zapytała z nadzieją w głosie, a ja na nią spojrzałam.- Jeśli chodzi o kasę to mam trochę oszczędności.
Przełknęłam ślinę i nadal na nią patrzyłam. 
-Bardzo chcesz tam jechać? - położyłam ulotkę na stół.
Pokiwała głową twierdząco, widzę, że jej zależy, ale...
-Musimy oszczędzać - powiedziałam po chwili. - Jednak mamy jeszcze pieniądze na koncie ze sprzedaży domu i moich oszczędności...
Spojrzałam na dziewczynę. Siedziała ze spuszczoną głową. 
-Możesz jechać, ale... 
-Tak?- od razu się ożywiła.
-Obiecaj mi, że nie zrobisz niczego głupiego i nie będę żałować tej decyzji. Myślę, że jesteś odpowiedzialna i mądra, a jedziesz tam na obóz siatkarski...
-Obiecuję!- unosiła dwa palce do góry.- Tak siatkarski, dwa razy dziennie trening, całą rozpiskę masz z tyłu - wskazała na ulotkę.
-Później poczytam - schowałam ją do kieszeni. - Tylko proszę, uważaj tam na siebie i dzwon. Ale o tym jeszcze będę Ci mówić przed wyjazdem - zaśmiałam się.
-Tak, kazanie - zawtórowała mi, po czym zabrałyśmy się za jedzenie pizzy.
30 minut później opuściłyśmy bar. Odprowadziłam Lenę do mieszkania, ta oczywiście zaraz poszła do Marty, u której miała nocować. Okazało  się, że jednak spędzę sama wieczór. Wróciłam do pracy, gdzie było pełno klientek oraz klientów. Przyjęłam wszystkich, choć połowa z nich nie była umówiona. Nikola radziła sobie świetnie i byłam z niej bardzo zadowolona. Około godziny 18 zrobiło się pusto, podziękowałam już pracownicy za dzisiejszy dzień. Zdjęłam fartuszek i odłożyłam go na miejsce po czym zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się do wyjścia. 
Do domu wróciłam spacerkiem, po drodze zrobiłam małe zakupy. Ściągnęłam buty i przeszłam do kuchni. Rozpakowałam zakupy, po czym nalałam sobie do szklanki wodę cytrynową. Wyjęłam jeszcze raz ulotkę i dokładnie ją przejrzałam. Zrobiłam zdjęcie z obu stron i wysłałam MMSem Grześkowi oraz zapytałam go co o tym myśli. Zabrałam szklankę, telefon i udałam się do salonu. 
Wyłączyłam telewizor po czym wygodnie usiadłam na kanapie. 
Moje leniuchowanie przerwał dzwonek do drzwi, zwlokłam się z sofy i poszłam otworzyć. 
-Radek?- zapytałam zdziwiona.
-Cześć - uśmiechnął się promiennie. - Myślę, że o mnie nie zapomniałaś, Kochana? 
-Czego chcesz?- wysyczałam w stronę chłopaka.
-Ciebie, Kochanie - odparł i podszedł do mnie.
-Wyjdź stąd - powiedziałam, jednak coraz bardziej się go obawiałam
-Nie, szybko się mnie nie pozbędziesz. Tęskniłem, wiesz? - wszedł do mojego mieszkania.
-Wyjdź!- powtórzyłam nieco dobitniej.
-A gdzie twój Grzesiu? - zaśmiał się. - Fajnie było w nocy? Zachowujesz się jak dziwka - zamknął za sobą drzwi po czym zmierzył mnie wzrokiem.
Spojrzałam mu prosto w oczy i wymierzyłam siarczysty policzek. Nie będzie mnie obrażał!
-Jesteś zabawna. Z nim się pieprzysz, a ze mną nie chciałaś? - podszedł blisko i przystawił mnie do ściany.
Dłoń wsunął pod moją koszulkę i próbował rozpiąć mój biustonosz. Lekko uniosłam nogę i uderzyłam go w brzuch, na co rozzłościł się jeszcze bardziej.
-Masz dwie minuty żeby się rozebrać, albo tego pożałujesz! - krzyknął.
-ZOSTAW MNIE!- wykrzyczałam, a Radek zakrył mi usta dłonią jeszcze bardziej przysuwając do ściany.
-Zamknij się! - uderzył mnie w twarz. 
-Proszę zostaw mnie... - wyszeptałam bliska płaczu. Może uda mi się wziąć go na litość? 
Radek roześmiał się w głos. Nagle złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Modliłam się tylko, żeby nic mi nie zrobił. Każdy jego ruch cholernie mnie bolał. Szarpał oraz ściskał nadgarstek. Drugą ręką zaś starał się mnie rozebrać. Kilka razy mnie uderzył, nie tylko w twarz. W pewnym momencie usłyszałam, że drzwi się otwierają...



____
Dobry wieczór! ;) 
Przybywam z dziewiątką ;> Przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam dużo nauki; koniec semestru, co wiązało się z poprawianiem etc.
Ale jestem! :D Bardzo dziękuję Pauli ^^ i zachęcam do zajrzenia na jej bloga: milosc-jak-wino.blogspot,com/
Hmm... co do rozdziału to przepraszam za każdy błąd, pracuję nad tym ;)
Jak się zakończy cała sytuacja? Radek wraca? A co z Grzegorzem...? ;) 
Czekajcie na rozwój! ;)
O! Wiem! ;) W sobotę byłam na meczu i powiem wam, że był to mój pierwszy w życiu (tak, dziwne :D), ale już się uzależniałam! Być może któraś z moich czytelniczek zawitała 10 stycznia w hali Urania. Jeśli nie, to będzie można mnie spotkać 4 lutego w Bydgoszczy :D Jeśli ktoś będzie, to  chętnie przyjdę i porozmawiamy :) 
Czytam+komentuję=motywuję.
Podrzucam Wam kilka zdjęć z meczu i do usłyszonka Kochani! 
 ***

***

***

***


***

(zdjęcia nienajlepsze, ponieważ moją cyfrówkę zabrał tata. ;/ Ważne, że coś jest. :D)


środa, 31 grudnia 2014

Osiem.

Kilka minut później wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy przez zakorkowane Jastrzębie. Widziałam złość na twarzy Grześka, jednak kwitowałam to krótkim uśmiechem. Dopiero po 30 minutach dotarliśmy na miejsce. Wcale nie był to blok, w którym mieszka mężczyzna... Całkiem coś innego, coś co zaparło mi dech w piersi.
Na mojej twarzy momentalnie pojawił się ogromny uśmiech, wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. On jest niesamowity, potrafi człowiekowi poprawić humor...
-Grzesiek?  zapytałam, gdy siatkarz do mnie dołączył.
-Słucham Olu?  spojrzał w moje oczy.
-Nic, nic  zachichotałam.
-Nie byłaś nigdy w zoo? – założył okulary przeciwsłoneczne.
-Byłam  odpowiedziałam.  Bardzo dawno temu.
-Kosa?  usłyszeliśmy męski głos za nami i odwróciliśmy się.
-Piiiter?  zdziwił się Grzegorz.  Co tutaj robisz? 
-A zwiedzam, wpadłem do Jastrzębia na kilka dni, bo mamy wolne w kadrze  uścisnął dłoń z blondynem.  A cóż to za piękna niewiasta?  spojrzał na mnie.
-To Ola moja... przyjaciółka  przedstawił mnie delikatnie się uśmiechając.
-Nie boisz się iść z nim do zoo?  zapytał całkiem poważnie, na co zmarszczyłam brwi.  Wiesz, ja cię obronię przed lwem, gdyby coś - dumnie wypiął pierś. 
Zaśmiałam się tylko, a brunet mi zawtórował. 
-Tak w ogóle, to jestem Piotrek  wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Ola - odwzajemniłam gest mężczyzny. 
-Aleksandra... piękne imię - reprezentant Polski spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się szeroko.
-Idziesz z nami? - zaproponował Grzegorz.
-Bardzo chętnie - odpowiedział.
Kosok poszedł do kasy po trzy bilety, a my z Piotrem czekaliśmy na niego.
-Długo się znacie?  zapytał ni z gruszki, ni z pietruszki.
Kompletnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, spuściłam głowę i przełknęłam ślinę.
-Teoretycznie, to... nie  odpowiedziałam w końcu.
-Myślałem, że jesteś jego dziewczyną...  odparł po chwili.
W tym momencie podszedł do nas Grzegorz i pomachał biletami. Nowakowski objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego zdziwiona, a moje serce zabiło szybciej. Co on robi?- pomyślałam.
Kątem oka zauważyłam grymas na twarzy Kosoka. Zdjęłam rękę blondyna, który niezadowolony mruknął coś pod nosem. Założyłam kosmyk włosów za ucho i popatrzyłam przed siebie.
-Piotrek, zrobisz nam zdjęcie?  zapytał Grzesiek, gdy byliśmy w akwanarium i podał mu swojego smartfona. 
Kosok objął mnie w pasie, a po moich plecach przeszły ciarki. Uśmiechnęłam się szeroko pozując do zdjęcia.
-Już  oznajmił Nowakowski oddając brunetowi telefon.  Teraz kolej na moje zdjęcie z Olą.
Blondyn podszedł do mnie. Widziałam, że w Kosie zaczyna się gotować, jednak pozostawiłam to bez komentarza, choć moja cierpliwość dobiegała końca, kiedy poczułam dłoń Pitera na swoim prawym pośladku.  
-Łapy przy sobie!  warknęłam.  Nie wiesz co to przestrzeń osobista?  podeszłam do Grzesia, który ledwo panował nad tym, aby nie wybuchnąć śmiechem. 
Nowakowski spojrzał na mnie z uśmiechem, a ja miałam ochotę się zamachnąć i wycelować w jego policzek. 
-Może wybierzecie się wieczorem ze mną do klubu?  zaproponował Piotr.
-Myślę, że znajdziemy inne, równie dobre zajęcie  odpowiedział Grzesiek.
-Koosaaa...  przeciągnął Nowakowski.  Nie bądź sztywniakiem i zabierz koleżankę do klubu, rozerwiecie się trochę.
-Zastanowimy się  rzekł Kosok delikatnie dotykając mojej dłoni.
Piotr podszedł do nas i szeroko się uśmiechnął. 
-Olu, musisz wiedzieć, że Grzegorz jest beznadziejnym tancerzem  nadal patrzył w moje oczy.  Więc będzie mi bardzo miło, jeżeli zatańczysz ze mną i napijesz się czegoś mocniejszego...  podszedł jeszcze bliżej.
-Muszę cię rozczarować, ale nie piję  uśmiechnęłam się
-Nie zrobisz dla mnie wyjątku? Przecież nie upiję cię, chciałbym tylko poznać lepiej twą osobę  odwzajemnił uśmiech.
-Nie jesteś pępkiem świata, żeby robić dla ciebie wyjątek.
-Olu, dlaczego jesteś niemiła?  posmutniał.  Dobrze, obędzie się bez alkoholu. Ale przyjdziesz...?  dotknął mojej dłoni.
-Wolę seks z Grzesiem w aucie - uniosłam prawą brew ku górze i wzięłam swoją rękę przytulając Kosoka.
-Seks z przyjacielem? Dobry żart – wyszczerzył się mierząc mnie wzrokiem. – Nie wierzę w to  zaśmiał się.  Mówiłaś, że nie znasz go długo...
-To co, że nie znam? Grześ jest cudowny – spojrzałam na niego.
Mina Nowakowskiego wyrażała więcej niż 1000 słów. 
Przez chwilę milczał, widocznie odjęło mu mowę. Zaśmiałam się cicho ściskając dłoń Grzegorza.
-To spróbuj ze mną, ale wolałbym z tobą sam na sam. W mieszkaniu – odpowiedział po dłuższej chwili.  Ale najpierw chciałbym Cię poznać.
-Nowakowski! Nigdy jej nie tkniesz! - krzyknął rozzłoszczony Kosok.
-A Ty tchnąłeś? Dobra jest? Chętnie bym spróbował z koleżanką... – odpowiedział ze spokojem wkładając ręce do kieszeni.
-Najlepszy seks w życiu!  uśmiechnął się szeroko.
-Fakt, ty miałeś może jedną dziewczynę, nie masz do czego porównać  rzekł surowo.
Wiedziałam, że nic dobrego z tej rozmowy nie wyniknie...
Grzesiek podszedł do blondyna i złapał go za koszulkę.
-Odwal się, bo tego pożałujesz  popchnął go w tył.
Cofnęłam się dwa kroki do tyłu i uważnie obserwowałam siatkarzy.
-Nic mi nie zrobisz, a mówię samą prawdę – rzekł Nowakowski.
-W porównaniu do ciebie nie zaliczyłem całego Rzeszowa  odgryzł się Kosok, a
Piotr roześmiał się w głos.
-A Ty? Tylko Olę? Czy jeszcze jakaś laska stanęła Ci na drodze?  podszedł do niego.
-Nie jestem takim idiotą jak Ty, nie wykorzystuję lasek i nie daję pierwszej lepszej  uniósł się.
-Ola nie będzie pierwszą lepszą  uśmiechnął się.  Szkoda tylko, że za kilka dni znowu wyjeżdżam do Spały, ale... Jeśli będzie wolne to odwiedzę ją i nawet się nie dowiesz. 
Słysząc słowa siatkarza ponownie zrobiłam dwa kroki w tył. Spojrzałam na Grześka po czym odwróciłam się i szybko skierowałam w stronę wyjścia. 
-Ola! Ola czekaj!- zawodnik Jastrzębskiego Węgla od razu za mną pobiegł. - Oluś...- podszedł blisko i czule przytulił.
-Zostaw mnie Grzesiek... Sądziłam, że jeżeli mu to powiem, to się odczepi. Niepotrzebnie, zupełnie niepotrzebnie  odwróciłam wzrok. 
-Nie przejmuj się nim  położył dłoń na moim ramieniu.  Piotrek bardzo się zmienił, kiedyś taki nie był.
-Zmienił się na gorsze? Znam to. Czy... Możemy już stąd iść?  niepewnie spojrzałam w jego oczy. 
-Tak – odpowiedział.  Co powiesz na naleśniki z bitą śmietaną, czekoladą, komedia plus wygodna kanapa?  zaproponował.
-I my we dwoje? Jak najbardziej jestem na tak, przyjacielu  uśmiechnęłam się.   Tylko muszę zadzwonić do Leny... 
-Jasne, czekam w aucie  powiedział i oddalił się. 
Przez chwile patrzyłam na niego, jednak po kilku sekundach wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do siostry. Przeprosiłam za to, że w ogóle się nie odzywałam i poinformowałam, że wrócę dopiero wieczorem. Porozmawiałam z nią jeszcze kilka minut po czym szybkim krokiem poszłam do auta Grześka. Wsiadłam i zapięłam pas patrząc na środkowego. 
-Jedziemy?  zapytał.
-Owszem  uśmiechnęłam się. 
U Grzesia byliśmy po jakiejś godzince, zrobiliśmy też zakupy, bo jak wyjaśnił środkowy; w jego lodówce zostało tylko światło i ketchup 
Zdjęłam buty i nieśmiało poszłam za siatkarzem do kuchni. Rozpakowałam zakupy po czym razem z mężczyzną zabraliśmy się za robienie naleśników. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, a śmiechu było co niemiara. 
-Pyszne  powiedział siatkarz zajadając się naszymi naleśnikami.
Skwitowałam to uśmiechem i zrobiłam zdjęcie Grześkowi szeroko się uśmiechając. 
-Widzę, że Ci smakują. 
-Takie mógłbym jeść ciągle  wyszczerzył się 
-Zawsze możesz na mnie liczyć, wiec jeśli miałbyś ochotę na naleśniki, to dzwon  zaśmiałam się patrząc na niego. 
-Pogotowie naleśnikowe  spojrzał w moje oczy.
Uśmiechnęłam się tylko i wzięłam jednego naleśnika. 
Po skończonym posiłku wstałam od stołu i zaczęłam sprzątać, włożyłam brudne talerze do zlewu i napuściłam ciepłą wodę z płynem, gdy poczułam, że Kosok podchodzi do mnie. 
-Zostaw, potem pozmywam  położył dłonie na moich biodrach.
Przyjemny dreszcz przeszedł po moim ciele.
-Jesteś pewny..?  zapytałam po dłuższej chwili.
-Tak  zaczął składając pocałunki na mojej szyi. 
Delikatnie się uśmiechnęłam i wcale nie protestowałam.
Odwróciłam się w stronę Kosoka nieśmiało patrząc w jego oczy oraz zakładając ręce na jego szyi.
-Masz piękne oczy, nosek, policzki i usta  niespodziewanie musnął moje wargi. 
-Dziękuję...  wyszeptałam delikatnie się rumieniąc. 
Grzegorz położył dłonie na dolnych partiach moich pleców i uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Jesteś cudowna  powiedział nadal mnie całując.
-Grześ...  lekko odsunęłam się od niego, jednak pomiędzy naszymi ustami nadal pozostała mała przestrzeń licząc zaledwie kilka centymetrów. – Czy... Ja coś dla Ciebie znaczę?  wyszeptałam.
-Jeszcze do nie dawna nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, ale...
-Ale...? Zakochałeś się..?  spojrzałam w jego oczy.
-Chyba tak... – podrapał się po głowie. 
Spuściłam głowę. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Kosok zakochany? We mnie? Przecież to niemożliwe... Ja na niego nie zasługuję.
-Powiesz coś?   uniósł mój podbródek do góry. 
-Ja... To znaczy...  powiedziałam lekko zachrypniętym głosem.
-Jesteś wyjątkowa i zależy mi na tobie  wyznał patrząc mi prosto w oczy. 
Ustałam na palcach i nieśmiało musnęłam jego usta. Grzegorz odwzajemnił mój pocałunek, który z każdą chwilą był coraz bardziej namiętny. Wziął mnie na ręce i delikatnie posadził na blat kuchenny. Moje nogi oplatały jego biodra, a dłonie miziały włosy środkowego. Dłonie bruneta wsunęły się pod moją koszulkę, a jego pocałunki schodziły coraz niżej. Delikatnie odchyliłam głowę pozwalając mu na wszystkie pocałunki. Po moim ciele przeszedł kolejny dreszcz, przyjemny dreszcz. 
Lekko się uśmiechnęłam patrząc na mężczyznę. Zdjęłam z Kosoka T-shirt, zresztą on nie był mi dłużny. Rzucił w kąt kuchni moją koszulkę i wziął mnie na ręce. Całując zaniósł do sypialni i delikatnie położył na łóżku.
Pomogłam mu pozbyć się spodni. 
-Chcesz tego?  zapytał.
-Jeżeli Ty tego chcesz...  lekko się uśmiechnęłam.
Środkowy jastrzębskiej drużyny zdjął moje spodnie i zaczął całować nagi brzuch. Powoli jechał do góry zatrzymując się na piersiach. Nie miał problemu z odpięciem stanika, w mgnieniu oka zostałam naga, a część mojej bielizny leżała gdzieś w kątach sypialni. 
Delikatnie wszedł we mnie. Grzegorz poruszał się równomiernie i na początku bardzo powoli. Tak, jakby bał się, że każdy jego ruch okropnie mnie boli. 
-Nie bój się, wszystko jest w porządku  wyszeptałam mu na ucho "przyśpieszając" ruchy w górę i w dół.
Siatkarz był delikatny i czuły. Szybko doszliśmy na szczyt naszej ekstazy...


_____
Dzień Doobry! ;)
Wpadłam tu tylko na chwilkę z rozdziałem ósmym. Jejku, już osiem epizodów za nami ^^  GRZEŚ I OLA? Uhuhu... Czy coś z tego wyjdzie? :D
Z góry przepraszam za nadmiar dialogów, ale tak wyszło i nie miałam czasu tego poprawić.

Kochani, życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku! ;)Wielu siatkarskich wrażeń i nie tylko.. ;)
Do usłyszonka za jakiś tydzień! ;>
Ps. Dziękuję bardzo Pauli, która mi pomagała ;> Zapraszam do zajrzenia na jej blog: milosc-jak-wino.blogspot.com
Pozdrawiam, Jullaa.


poniedziałek, 22 grudnia 2014

Siedem.

(Dla przypomnienia, co się działo, dodaję końcówkę rozdziału szóstego.)

Mecz, Skra-Jastrzębski Węgiel.
Dosyć długa rozgrzewka, a chwilę później ćwiczenia z piłkami. Lena robiła zdjęcia zawodnikom i co kilka minut coś do mnie mówiła, albo pokazywała uchwycony ułamek sekundy. 
Ja byłam skupiona tylko i wyłącznie na zawodniku grającemu z numerem 10. Uważnie obserwowałam każdy jego ruch z uśmiechem na ustach.
Niecałą godzinę później rozpoczął się mecz. Było wiele emocji. Niestety spotkanie zakończyło się na korzyść gości. Przegraliśmy 0-3, jednak w każdym secie dzielnie walczyliśmy.
Wynik spotkania zadecydował o dalszych losach drużyny z Jastrzębia. Zakończyliśmy rywalizację w Play-off'ach ze Skrą Bełchatów. Pozostała nam walka o trzecie miejsce. Jeszcze nie wiemy, z kim zagramy, ponieważ ZAKSA Kędzierzyn Koźle wciąż toczy bój z Asseco Resovią Rzeszów.

Po meczu Lena poszła pozbierać autografy od zawodników, ja nie zamierzałam się nawet tam pchać. 
-No cześć Kochanie – usłyszałam głos za sobą. 
Obróciłam się diametralnie i kogo ujrzałam? Banalna odpowiedź, oczywiście, że Radka.
-Jakie Kochanie? – spojrzałam mu w oczy.
-No moje – uśmiechnął się po czym pocałował mnie w policzek.
-Przestań – odsunęłam się. – Nie jesteśmy już razem, rozumiesz?
-Wiem, że mnie kochasz – dotknął mojej dłoni.
-Radek, odejdź, to koniec! – uniosłam się.
-Poczekaj na mnie, pojedziemy do mnie, będzie fajnie...
-Nie, zostaw mnie! – krzyknęłam.
-No Kochanie...
-Co tu się dzieje? – podszedł do nas Kosok.
Kamień spadł mi z serca! Jak na zawołanie, Grzegorz przybywa...
-Nic 
– rzekł Radosław. – Idź do szatni, muszę porozmawiać z moją kobietą – w tym momencie objął mnie ramieniem. 

-Puść ją. Z tego co mi wiadomo, nie jesteście razem – zmierzył go wzorkiem.
-Ciebie nie powinno to interesować – syknął w jego stronę.
-Albo ją zostawisz, albo wyprowadzą cię stąd ochroniarze 
– powiedział stanowczo środkowy.

-Dobra, luzuj, gościu – podniósł ręce do góry. – Już idę. A z tobą się jeszcze policzę – wskazał palcem na mnie i odszedł.
Kosok podszedł do mnie, po czym przytulił.

-Nie bój się, on niedługo straci pracę, a od ciebie się odczepi – rzekł.
-Nie byłabym tego taka pewna...
-Ola, spokojnie. Wiesz, że jestem i zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dziękuję... 
-Nie ma za co dziękować – spojrzał na mnie.
-Jest Grzesiek. Gdyby nie ty...
-Cii... Nie myśl o tym, co by było gdyby. 
-Muszę iść – odsunęłam się od niego. – Jeszcze raz ci dziękuję.
-Spokojnie, teraz będę miał kilka dni wolnego, spotkamy się jutro? – zaproponował.
-Dam znać. To cześć – delikatnie uśmiechnęłam się do siatkarza i odeszłam.
Powiedziałam Lenie, że idę do auta. Ona nadal stała czekając na swoją kolei, aby zdobyć autografy.
Wyszłam z hali po czym skierowałam się na parking, gdzie znajdował się mój samochód. Wsiadłam do auta, włączyłam radio i czekałam na Lenę. 
Modliłam się, aby Radek nie wyszedł oraz mnie nie zauważył. Siedziałam jak na szpilkach z dobre 15 minut, gdy nagle usłyszałam, że ktoś puka w tylną szybę...


Myślałam, że to sen. Że zaraz się obudzę i będzie w porządku, ale niestety nie. Wszystko, co jest dobre szybko się kończy. Nie zdążyłam nawet zamknąć drzwi od środka, bo osobnik złapał za klamkę i jednym sprawnym ruchem wyciągnął mnie na zewnątrz. Czułam się, jak w jakimś filmie. Napada na Ciebie gościu, a Ty musisz zagrać dobrą aktorkę.
Zaczęłam się trząść, zrobiło mi się zimno, a po chwili nogi mi się ugięły. Klęczałam na zimnym asfalcie. Osobnik zadawał mi coraz większe ciosy. Wiem tylko, że był w kominiarce, niczego więcej nie pamiętam...
Obudziłam się dopiero w szpitalu.
Otworzyłam delikatnie oczy, po czym szybko je zamknęłam. Poczułam jak ktoś dotyka mojej dłoni. Powtórzyłam czynność.
-Grześ..? – odezwałam się niepewnie.
-Cii... Nie mów nic – spojrzał na mnie.
-Gdzie... gdzie ja jestem? – zadałam kolejne pytanie.
-W szpitalu – odrzekł. – Wczoraj, kiedy już wyszłaś z hali, ktoś na Ciebie napadł. Niestety nikomu nie udało się złapać sprawcy. 
-Długo tutaj siedzisz?
-Wczoraj przyjechałem za karetką razem z twoją siostrą. Czekałem na wyniki badań i....
Nie dokończył, ponieważ mu przerwałam.
-Przecież Tobie nie udzielili by żadnych wiadomości na temat mojego stanu zdrowia.
-To się zgadza, więc podałem się za Twojego narzeczonego. Ola, wybacz mi. Cholernie się bałem. Możesz być na mnie za to zła, ale ja naprawdę musiałem... 
– tłumaczył się.
-Narzeczony... – powtórzyłam i spojrzałam na niego.
-Przepraszam Cię.
-Spokojnie Grzesiek, nie jestem zła 
– wyszeptałam w jego stronę.
Środkowy delikatnie się uśmiechnął. Zapytał mnie jak się czuję, czy może przynieść mi coś do picia bądź jedzenia, wytłumaczył, że wczoraj odwiózł Lenę do domu. O nią się nie martwiłam, bo wiedziałam, że w takiej sytuacji zachowa się odpowiedzialnie.
-Grzesiek, idź już... 
– rzekłam.
-Ale... dlaczego?
-Widzę, że jesteś zmęczony. Na pewno głodny. Jedź do domu.
-Ola...
-Kochanie 
– zaśmiałam się.
-Mam upartą narzeczoną... – spuścił głowę, a po chwili wybuchł śmiechem.
-Pff... 
-Dobrze, bez żartów. Upartą przyjaciółkę. – poprawił się.  Pojadę do domu, ale jeszcze tu wrócę, nie myśl sobie, że się mnie pozbyłaś – zaśmiał się.
-Nawet nie chcę się ciebie pozbyć – wyszeptałam.
Środkowy wstał, pocałował mnie w policzek i zaczął kierować się do wyjścia. Uważnie go obserwowałam, a kiedy już złapał za klamkę rzekłam:
-Grzesiek, dziękuję ci za wszystko...
-Nie masz za co dziękować – spojrzał na mnie i promiennie się uśmiechnął.
-Mam. Jesteś dla mnie bardzo ważny, wspierasz mnie choć znamy się zaledwie kilka dni. Wiem, że mogę ci zaufać. 
-Cieszę się, że ciebie poznałem – stwierdził.
-Ja też... A teraz uciekaj – wyszczerzyłam się.
Grzesiek opuścił salę, a ja zostałam sama. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. 
Leżąc i myśląc usłyszałam dzwonek telefonu. Dzwoniła Lena, poinformowała, że skończyła lekcje w szkole oraz, że jest w drodze do domu. Zapewniła mnie, że zajmie się domem i że niczym mam się nie martwić. 
Porozmawiałyśmy chwilę, po czym włożyłam telefon do szuflady. Ponownie zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie lekarz, który wraz z pielegniarką przyszedł na tak zwany obchód. 
-Pani Olu, nie jest najgorzej. Na szczęście nie doszło do uszkodzeń wewnętrznych. Tylko kilka siniaków i zadrapań. Miała pani szczęście, że w porę ktoś do pani przyszedł i sprawca uciekł. Dzisiaj została pani na obserwację, jednak już jutro można zgłosić się po wypis. 
-Dziękuję...  – powiedziałam.
-A, właśnie. Zapomniałbym. Proszę uspokoić narzeczonego, strasznie się o panią bał – uśmiechnął się.
-Dobrze – odwzajemniłam uśmiech. 
Lekarz opuścił salę, a ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili zorientowałam się, że na półce w wazonie stoi bukiecik róż, a obok niego leży mała karteczka. Że ja go wcześniej nie widziałam... 
Usiadłam na łóżku i wzięłam kawałek kartki do ręki. 
"Dla mojej narzeczonej, która tak bardzo się o mnie troszczy. ;)
Nie chciałem Cię budzić, ponieważ słodko spałaś. Dowiedziałem się, że bardzo lubisz róże. :)
Więc do później Olu, trzymaj się ;) " - odczytałam krótką wiadomość.
Ponownie uśmiech zagościł na mojej twarzy. 
Poszłam się umyć, a chwilę później leżałam już w szpitalnym łóżku. Było mi ciężko zasnąć.
Jednak po dobrej godzinie odpłynęłam w Krainę Morfeusza.

Następnego dnia wstałam wcześnie rano. Poszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Oko było podbite, a warga rozcięta. Nie wyglądało to ciekawie. Wstydziłam się tego, jak wyglądam. 

Modliłam się tylko, żeby zobaczyło mnie jak najmniej osób. 
Ubrałam się i uczesałam. Wyszłam z pomieszczenia, a w sali znajdował się już Grzesiek. 
-Cześć Ola – wstał i podszedł do mnie.
-Hej – ustałam na palcach i cmoknęłam go w policzek. – Wyspałeś się? 
-Wyspałem.
-To dobrze. Dziękuję za kwiaty... – uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co.
-Właśnie miałam iść po wypis... – powiedziałam cicho.
-Wychodzisz dzisiaj? – zapytał.
-Tak, zostawili mnie tylko na obserwacji. Wszystko jest w porządku, dobrze się czuję.
-To wspaniale.
-Wiem – zacisnęłam pięść – Modlę się, aby nikt mnie nie widział z tym okiem... 
-Spokojnie, nie jest źle – stanął bliżej mnie. – Do wesela się zagoi.
-Czyjego? – zaśmiałam się.
-No jak to? Naszego przecież! Moja kochana narzeczono! – powiedział całkiem poważnie.
-Głupek...
-Żartowałem przecież – uśmiechnął się.
-Wiem... 
-Kiedyś staniesz na ślubnym kobiercu. I mam nadzieję, że będę zaproszony – wyszczerzył się.
-Może za 10 lat... Albo wiesz?  wargi moich ust delikatnie uniosły się do góry, głowa również.
Kosok spojrzał w moje oczy i tak jakby dał mi znak, że jest gotowy na wysłuchanie mnie. 
-Zresztą... to już nic... – spuściłam głowę.
-Olu... Proszę, powiedz mi, co miałaś na myśli?
-Nic Grześ 
– wyszeptałam. – Prędzej to ty znajdziesz swoją drugą połówkę, żonę i matkę twoich dzieci.

-Ja już ją znalazłem... Tylko ona za cholerę nie chce odwzajemnić tego uczucia – wciąż głęboko patrzył w moje oczy.
-Głupia... – powiedziałam cicho. 
-Dlaczego mówisz tak o sobie? – w tym momencie środkowy złapał moją dłoń.
-Słucham?  zdziwiłam się.
-Nic Olu... Przepraszam. Czy możemy już iść?
Grzegorz puścił moją dłoń i wziął do ręki małą torbę z moimi rzeczami. Skinęłam tylko głową i wyszłam z sali. Skierowałam się po wypis, a kilka minut później siedziałam w samochodzie siatkarza. 
Odwiózł mnie do domu, proponowałam mu, żeby wszedł ma kawę, jednak odmówił, ponieważ stwierdził, że się spieszy. Nie nalegałam, spuściłam głowę i wysiadłam. Założyłam czerwoną torbę podróżną na ramię i ruszyłam w stronę domu. Moje tętno serca przyśpieszyło, bo czułam, że Grzesiek patrzy na mnie i nie zamierza odjeżdżać. Weszłam na dwa schodki i odwróciłam się. Kosok wysiadł i zaczął się do mnie zbliżać. Moje nogi lekko się trzęsły. Dlaczego?
Uniosłam głowę patrząc w jego czekoladowe tęczówki.
-Zapomniałaś telefonu...  – rzekł wyciągając smartfona.
-Dzięki – powiedziałam krótko, po czym chciałam wziąć urządzenie.
Zawodnik Jastrzębskiego Węgla nie pozwolił mi na ten krok. Uniosłam jedną brew do góry czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w skroń oddając telefon. Odwzajemniłam uśmiech. Zaprosiłam go jeszcze raz do siebie, aż w końcu uległ.
Całe popołudnie spędziliśmy razem.

3 miesiące później.
Środkowy tak jak mi obiecał- drużyna, w której występuje z numerem 10 na koszulce, zajęła 3 miejsce w Plus Lidze zdobywając brązowy medal. Podium w sezonie 2013/2014 prezentowało się następująco:
-PGE Skra Bełchatów.
-Asseco Resovia Rzeszów.
i oczywiście na trzecim miejscu Jastrzębski Węgiel.
Wszystko szło w dobrym kierunku. Grzesiek pomagał mi w załatwianiu spraw ze sprzedażą domu. Jednak zdecydowałam się, że sprzedam posiadłość zmarłych tragicznie rodziców. Kupiłam małą kawalerkę w centrum Jastrzębia. Salonu nie zamknęłam. Nikola świetnie się sprawowała, więc zatrudniłam ją. Ona również  mnie wspierała. Lena ukończyła gimnazjum z nawet dobrymi ocenami, z czego byłam zadowolona. 
Koniec czerwca był dla mnie bardzo trudny, ponieważ ledwo wystarczyło mi pieniędzy na opłacenie czynszu, a także zapłacenie rachunków, czy wypłacenie wypłaty Nikoli. Suma sumarum- jakoś przeżyłyśmy z siostrą.
Któregoś dnia, gdy skończyłam już pracę i zamykałam drzwi od salonu poczułam, że ktoś zasłania mi oczy. Przestraszyłam się na początku, ponieważ pomyślałam, że mógł to być Radek. Jednak duże dłonie wskazywały na kogoś innego. Odwróciłam się i szeroko uśmiechnęłam zauważając dwumetrowca. Środkowy delikatnie mnie podniósł całując w policzek.
-Tak długo Cię nie widziałam... – wyszeptałam.
-Ola... bardzo przepraszam. Nawet nie wiem jak mam się wytłumaczyć, zniknąłem na tydzień bez słowa. Zapomniałem Ci powiedzieć, że jadę do rodziców. Mama zachorowała, musiałem im pomóc. Naprawdę przepraszam...
-Nie gniewam się – spojrzałam w jego oczy. – Przecież nic się nie stało, masz swoje życie.
-Właśnie, że się stało. W nagrodę, a może za karę, nie wiem jak uważasz, cały dzień spędzimy razem – uśmiechnął się szeroko. – Muszę Ci to jakoś wynagrodzić.
-Grześ...  – w tym momencie środkowy postawił mnie na ziemię. – Naprawdę nie musisz...
-Nie muszę, ale chcę.  – od razu mi przerwał.  – Ty chyba też...?
-Nno... Tak. – powiedziałam nieśmiało.
Środkowemu uśmiech nie schodził z twarzy. Ujął moją dłoń, jakby nigdy nic i zaprowadził do swojego samochodu. Otworzył mi drzwi patrząc na mnie. Byłam trochę nieśmiała, bo nie rozumiałam jego zachowania. Przecież tylko się przyjaźnimy... Ola, otrząśnij się. On nie robi nic złego.
Kilka minut później wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy przez zakorkowane Jastrzębie. Widziałam złość na twarzy Grześka, jednak kwitowałam to krótkim uśmiechem. Dopiero po 30 minutach dotarliśmy na miejsce. Wcale nie był to blok, w którym mieszka mężczyzna... Całkiem coś innego, coś co zaparło mi dech w piersi.


___________
KOCHANI!!! MOŻECIE MNIE ZABIĆ! NIE WIEM, PRZYJEDŹCIE I POWIEŚCIE.
PRAWIE CZTERY MIESIĄCE PRZERWY! ;(
Nie mam zielonego pojęcia jak to się stało. Nie, właściwie to... wiem dlaczego! 
Otóż odpowiedź jest prosta. 
-SZKOŁA + nauka.
-Problemy zdrowotne oraz brak weny i wolnego czasu... :/ 
Tyle się wydarzyło w ciągu tych czterech miesięcy, że nawet nie wiem o czym napisać. 
Przepraszam wszystkich... :( Nie wiem jak mogłam do tego dopuścić, ech... 
Myślę, że ktoś jeszcze będzie czytał to opowiadanie... Bo  jeżeli nie, to niestety nie widzę sensu, aby je prowadzić, więc proszę wszystkie moje czytelniczki o napisanie w komentarzu czy zakończyć, czy prowadzić dalej. ;')
Kochani, już trzy miesiące jesteśmy MISTRZAMI ŚWIATA <3 Jakie to piękne :')

No cóż, ja się nie rozpisuję, jedynie jeszcze raz za wszystko Was przepraszam. Za ten rozdział tez. Bo jest on krótki i beznadziejny :/ 
I przy okazji życzę Wam wszystkim wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia! ;)
Do usłyszenia po świetach :*
Pozdrawiam, Jullaa.