środa, 2 września 2015
Piętnaście.
sobota, 25 kwietnia 2015
Czternaście.
Ciemność. Ponurość. Pustka. No właśnie, czy aby na pewno pustka?
Otworzyłam może nie tyle zmęczone, co zaspane oczy. Rozejrzałam się wokół, po białym pomieszczeniu. Zatrzymałam wzrok na kroplówce. Dynamicznie ruszyłam ręką w prawą stronę i już po chwili żałowałam ruchu, który wykonałam. Zacisnęłam zęby wydając z siebie cichy jęk.
-Ola? - usłyszałam męski głos.
-Do cholerny, jesteś wszędzie... - wymruczałam patrząc na niego.
-Czekałem, wyszedłem tylko na chwilę po... - wskazał palcem na kubek, w którym jak się domyślam, była kawa.
-Gdzie jest Grześ? - spytałam kompletnie olewajac to, co siatkarz powiedział przed chwilą..
-To długa historia. - mruknął siadając na krzesełku.
-Opowiedz mi, mam dużo czasu. - poleciłam cicho wzdychając.
Piotrek odetchnął głęboko i już po chwili zaczął mówić prosto z mostu, tak jakby recytował wiersz, albo co lepsze- mówił prozę na pamięć.
Przymknęłam ponownie oczy, kiedy tylko usłyszałam, że Grzesiek pojawił się w szpitalu tylko na chwilę i od razu znikł. Miałam ochotę natychmiast opuścić budynek w jakim się znajdowałam. Z opowieści środkowego wynikało, że mój partner nie ma nawet pojęcia co się ze mną stało.
Ale czy aby na pewno zawodnik rzeszowskiej drużyny mówi prawdę? Może specjalnie manipuluje mną, aby doszło do kłótni pomiędzy mną a Grzeskiem? Ale... Czy to jest możliwe? Może jednak na rację? Nie zrobiłby tego, bo po co?
-Ola, wszystko ok? - zapytał, kiedy milczałam przez dłuższy czas z głową spuszczoną w dół.
-Jasne, wiesz czy jest może mój lekarz? - odpowiedzialam pytaniem z nadzieją w głosie.
-Juz z nim rozmawiałem. - uciął.
-Słucham? - podniosłam nieco ton głosu.
-Olu, musiałem coś zrobić bo inaczej bym tu nawet nie wszedł - jęknął.
-Nie tłumacz się - powiedziałam cicho kładąc głowę na poduszkę.
To wydaje się coraz bardziej dziwne. Czy partner, który kocha swoją drugą polowke nagle znika i ma ją gdzieś? A może jednak była inna przyczyna jego nieobecności? Tylko nie pozostawił żadnej wiadomości...
Przyszła po mnie pielęgniarka, która odłączyła kroplowkę, a chwilę później druga siostra zabrała mnie na USG.
Wszystko było w porządku. Jednak lekarz zalecił wykonanie szczegółowych badań z krwi, ale już w Jastrzębiu. Dostałam kartkę, na której miałam wypisane witaminy, jakie mam wykupić. Wyszłam z gabinetu zawieszajac torebkę na ramieniu.
Wyjęłam telefon, lecz nie musiałam go nawet odblokować, ponieważ nie było żadnej wiadomości...
-Ola, podwioze Cię. - powiedział Piotrek stając obok mnie.
-Jeszcze tu jesteś? - zdziwiłam się.
-Nie zostawiłbym Cię samej - uśmiechnął się do mnie promiennie.
Spuściłam głowę. W głębi serca cieszyłam się, że Piotr został. To bardzo miłe z jego strony. Natomiast przy nim czułam się delikatnie zakłopotana i jakoś nie swojo.
-To jak? - spojrzał w moje oczy.
-Chodź. - ucięłam wychodząc ze szpitala i kierując się na parking.
Kiedy znaleźliśmy się w hotelu usłyszałam dosyć głośną muzykę zza ściany, a właściwie drzwi pokoju, który dzieliłam z Grześkiem. Niepewnie spojrzałam na Nowakowskiego krzywiac się trochę. Jak to mówią... Raz kozie śmierć.
Juz gdy nacisnęłam na klamkę i okazało się, że drzwi nie są zamknięte zaczęłam się bać tego, co zostanę w środku. Ujrzawszy juz na samym początku puste butelki, przeraziłam się. Z ledwoscią przekroczyłam próg. Widząc większy bałagan, a do tego Grzegorza prawie zalanego w trupa - zamarłam.
-Grzesiek, coś Ty tu do cholery narobił?! Co z tobą? - krzyknęłam ze złości.
-Jeszcze śmiesz tu przychodzić? - burknął mierząc mnie wzrokiem.
-Grzesiek... Co się dzieje? - zeszlam zdecydowanie z tonu głosu.
-Wypieprzaj! - wrzasnął. - Nie ma już nas, nigdy Cię nie kochałem! - wciąż krzyczał.
-Grześ, kochanie... - wyszeptałam.
-Nie rozumiesz czegoś? - wstał i mimo swojego stanu w mgnieniu oka pojawił się obok mnie. - Nigdy Cię nie kochałem.
-Ale... Jak to... Przecież my... - do moich oczu napłynęły łzy.
-Dobrze było się z Tobą pobawić, ale teraz już czas zniknąć. Nie rozumiesz? Mam Ci to inaczej wytłumaczyć?! - ponownie podniósł głos.
-Kłamiesz, Skarbie... Przecież... Kochamy się - próbowałam załagodzić sytuację i delikatnie dotknęłam jego dłoni.
Kosok scisnął ją z całej siły ciągnąć do dołu.
-Przesadziłeś. - Piotrek bez wahania wkroczył do pokoju uderzając przy tym swojego kolegę. Tak jak żołnierze nie wstrzymują broni, tak on nie wstrzymał ręki.
-Piotr, nie warto... - wyszeptałam zalana łzami zabierając swoje rzeczy. Na całe szczęście wszystko miałam spakowane. Środkowy uderzył jeszcze raz bruneta i razem opuścilismy pokój. Byłam zmuszona na chwile przenieść się do niego. Odłożyłam walizkę w kąt i spojrzałam na Nowakowskiego.
-Boże, Ty krwawisz... - ujrzałam strumyk krwi płynący z jego łuku brwiowego.
-To nic takiego. - machnął ręką.
-Usiądź... - wskazałam na łóżko, po czym poszłam po apteczkę. Wytarłam słona ciecz z policzków biorąc głęboki oddech. Uspokuj się Ola, jesteś już bezpieczna...
-Przepraszam za niego... - rzekłam, gdy byłam już na ostatnim etapie opatrzenia rany środkowego.
-Najważniejsze, że Tobie nic się nie stało. - uśmiechnął się delikatnie.
-Gdyby nie Ty... - wyszeptałam.
-Spokojnie Olu - dotknął mojej dłoni. - Jesteś już bezpieczna i nic Ci ze mną nie grozi.
Uniosłam delikatnie kącik ust do góry, ale gdy pomyślałam sobie o sytuacji sprzed kilku minut od razu posmutnialam.
***
Potrafisz marzyć?
Bzdurne pytanie, każdy z nas potrafi! Każdy ma swoje marzenia; i te do spełnienia i te nierealne. A czy tak naprawdę nasze życie istniałoby bez marzeń? Dlatego też bowiem nie dążymy do ich spełnienia? Marzenia...
-Olciu, słyszysz? - woła Grzegorz.
Uśmiecham się sama do siebie patrząc na naszą pociechę.
-Słyszysz? - powtarza. - Powiedziała mama! - niemalże krzyczy ze zdumienia.
Czuję w tym momencie radość, zdumienie, dumę, która rozpiera mnie od środka.
-Mama... - powtarzam cicho pod nosem.
Widzę, jak ten niemalże 2 metrowy człowiek bierze mój największy skarb i całuje w policzek. Przyłączam się. Pragnę cieszyć się każdą chwilą. Pragnę być z nimi na zawsze. Pragnę patrzyć, jak moja pociecha z dnia na dzień jest coraz większa, jak z dnia na dzień wypowiada coraz więcej słów.
-Ma... mi! - słyszę kolejny raz.
Uśmiecham się ponownie i nie kryję łez wzruszenia.
Zawsze o tym marzyłam. Chciałam mieć osobę, która zawsze byłaby ze mną - na dobre i na złe.
Związek, małżeństwo, dom, rodzina. Cztery najważniejsze filary, które udało mi się zrealizować.
-Tak bardzo cieszę się, że was mam. - słyszę głos męża, który obejmuje mnie ramieniem. Po chwili dodaje. - Co to by było za życie bez was?
-Chyba przestalbyś istnieć - twierdzę, a brunet cmoka mnie w policzek.
Cóż za dar dostałam od Boga i czy może być coś piękniejszego? Czy jest coś, co da mi więcej szczęścia? Nic!
Życie jest piękne.
***
-Ola, obudź się, musimy jechać... - usłyszałam delikatnie zaspany głos Piotrka.
-Co..? Boże, zasnęłam?! - usiadłam przecierajac oczy.
-Nie masz czego się bać. Nie spaliśmy razem... Oddałem Ci łóżko, a sam zająłem podłogę. - powiedział odgarniając kosmyk moich włosów.
-Mogłeś mnie obudzić, poszłabym przespać się na plażę, czy coś... - spojrzałam na niego.
-Dobry żart. - powiedział poważnie. - Juz zanioslem do auta Twoje rzeczy, musimy wyjeżdżać, bo Kosa juz Cię szukał...
Pokiwałam delikatnie głową schodzac z łóżka.
Przez całą drogę do Jastrzębia jechaliśmy niemalże w milczeniu. Nie ukrywam, że co chwilę wycierałam łzy. Starałam się ukryć to przed Piotrkiem, ale nie zawsze wychodziło.
-Spisz? - mruknął Nowakowski zatrzymując się na stacji benzynowej.
Otworzyłam oczy rozglądając się dookoła.
-Nie śpię. - spojrzałam na niego.
-Chcesz kawę? - uważnie mi się przyjrzał.
-Poproszę... - wyszeptałam.
Nowakowski zabrał portfel po czym wysiadł z samochodu. Odpięłam pas i otworzyłam drzwi. Dotykając stopami powierzchni wyprostowalam się biorąc głęboki chaust powietrza. Oparłam się o auto siatkarza zamykając oczy. Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego...? Przecież tworzylismy tak zgraną parę. Kochaliśmy się ponad wszystko...
-Olu, w porządku? - usłyszałam męski głos. Pokiwalam delikatnie głową otwierając oczy.
-Płaczesz?-spytał raz jeszcze raz.
-Nie, nie. - zaprzeczyłam natychmiast zasłaniając twarz dłońmi.
-Olka, przecież widzę... - odstawil kawy na dach auta podchodząc bliżej.
-Piotr, jest ok... - sklamalam.
-Nie był Ciebie warty, rozumiesz mała? - położył dłoń na moim ramieniu.
Zacisnelam powieki pozwalając spłynac słonej cieczy. Siatkarz zamknął mnie w swoim ramionach gladząc delikatnie dłonią po plecach.
-Tak bardzo go kochałam... - wyszeptałam.
-Zapomnij o tym - powiedział równie cicho.
-Tak się nie da, jest całym moim światem... - rozpłynęłam się jeszcze bardziej.
-Był. - podkreślił Nowakowski.
Odsunęłam się od środkowego wycierając twarz.
-Jedźmy juz. - polecilam biorąc kawę.
___
Wracamy po przerwie.
14- stke pozostawiam wam... :)
Jak się macie kochani? :)
Wakacje! ❤ wyjeżdżacie gdzieś? ;)
Mój wyjazd juz w niedzielę! :')
PS. Za błędy przepraszam, rozdział pisany na telefonie :)
Miłego dnia, pozdrawiam.
Jullaa.
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
Trzynaście.
Zaczerpnęłam świeżego, morskiego powietrza zakładając okulary przeciwsłoneczne. Szłam blisko brzegu zatapiając się w myślach. Promienie letniego słońca delikatnie drażniły moją skórę, a wiatr rozwiewał długie, delikatnie kręcone włosy.
-Cześć - usłyszałam cichy szept do ucha i wielką dłoń na swoim ramieniu.
Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam głos mężczyzny.
-Piotr... - westchnęłam odwracając się w jego stronę. - Wystraszyłeś mnie.
-Przepraszam Mała - uśmiechnął się do mnie. - Co robisz?
-Spaceruję - wzruszyłam ramionami.
-To Cię porywam. Wszystko legalnie, Kosa o wszystkim wie - powiedział nadal na mnie patrząc.
-Taak? - uniosłam prawą brew do góry zakładając ręce na piersi. - To bardzo ciekawe...
-Chodź, niedaleko mam auto. - ponownie się uśmiechnął.
-No nie wiem... - spojrzałam na niego.
-Nie daj się prosić, Olu. - Nowakowski zrobił błagalne oczy.
Niepewnie się zgodziłam i razem ze środkowym skierowałam się do jego samochodu.
Po niecałych dwudziestu minutach znaleźliśmy się w centrum handlowym.
-Po co tutaj przyjechaliśmy? - spytałam kiedy wsiedliśmy do windy.
-Musisz mi w czymś pomóc. - powiedział tajemniczo.
-W czym? - ustałam przed nim i uniosłam głowę, aby spojrzeć w jego oczy.
-Mamusia ma niedługo urodziny - uśmiechnął się. - Ale najpierw wypijemy kawę - puścił mi oczko.
Skinęłam głową i kiedy drzwi od windy się otworzyły wyszliśmy z niej. Powoli skierowaliśmy się do kawiarenki. Bez słowa szłam obok Nowakowskiego i tylko czekałam, kiedy fala fanek rzuci się na jego osobę w celu podpisania autografu, bądź zrobienia sobie zdjęcia.
-Ola? - zapytał lekko przewrażliwiony.
-Hm? - zadarłam głowę do góry.
-Musimy uciekać, zbliżają się, umiesz szybko biegać, prawda? - zadał kolejne pytanie całkiem poważnie.
-Wyczuwasz je? - zaśmiałam się.
-Tak jakby... - podrapał się po głowie.
-Przeżyję, Grzegorz też ma napady kibicek, które najchętniej... - urwałam w połowie zdania.
-Rozebrałyby go na środku ulicy. - dokończył śmiejąc się.
Pokiwałam głową i razem ze środkowym szybkim krokiem udałam się do kawiarni. Kiedy już tam dotarliśmy nie obyło się bez fanów Piotra. Przez kilka minut siedziałam przy stoliku obserwując go, jak dzielnie podpisuje kartki, albo pozuje do zdjęć. Co chwilę zerkał w moją stronę, może myślał, że mu ucieknę?
Niecały kwadrans potem piliśmy kawę. Na mojej twarzy w pewnym momencie pojawiło się małe zakłopotanie, które natychmiast zauważył reprezentant Polski.
-Nie przejmuj się, żaden dziennikarzyna nie jest mi straszny. Poza tym jestem już do tego przyzwyczajony. - wyjaśnił. - Ja to ja, ale taki Bartman, albo Kurek? Ci to mają dopiero...
-No tak, o tobie wszyscy mówią, że jesteś taki spokojny i ułożony - uśmiechnęłam się. - Człowieku o wielu twarzach - zaśmiałam się.
-50 twarzy Cichego Pita. - odwzajemnił mój gest uważnie mi się przyglądając.
-Widzę, że ktoś tu książkę czytał, albo film oglądał. - powiedziałam cicho.
-Byłem na filmie, tak się...
-Nie kończ - przerwałam, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Po niecałej godzinie udaliśmy się do sklepu w poszukiwaniu idealnego prezentu dla rodzicielki Piotrka. Siatkarz opowiedział mi trochę o niej, powiedział co lubi i czym się zajmuje na co dzień.
-Piotr, a może biżuteria? Myślę, że kolczyki bądź jakaś bransoletka na pewno jej się spodoba - spojrzałam na niego wychylając się zza regałów, na których były książki.
-Dobry pomysł! - rzucił natychmiast jednak nadal stał do mnie tyłem.
Zainteresowana podeszłam do niego. Blondyn uniósł ku górze magazyn motoryzacyjny. Uśmiechnęłam się wspinając na palce, aby zobaczyć, co tak zaciekawiło mojego towarzysza.
-Ale to chyba nie dla Ciebie, nie mamusi, Nowakowski... - stwierdziłam.
-No wiesz, w takiej furze - wskazał palcem. - Każda byłaby moja.
-Wcale, że nie. - zaśmiałam się.
Mężczyzna poruszył brwiami, na co walnęłam go pięścią w ramie, czego pewnie nie odczuł, ale ja niestety tak... Pokiwałam głową z politowaniem.
-Chodźmy już stąd - powiedziałam i ruszyłam do przodu.
Po trzydziestu minutach w końcu zakupiliśmy prezent urodzinowy dla mamy Piotrka. Postawiliśmy na przepiękne perły oraz bransoletkę. Gdy siatkarz miał już zapakowany prezent, wyszłam ze sklepu i skierowałam się do wyjścia.
-A ty gdzie? - złapał mnie za nadgarstek.
-Pomogłam Ci, więc wracam do hotelu. - odpowiedziałam od razu nawet na niego nie patrząc.
-O nie, nie... - ustał bliżej mnie.
-Piotrek, w czym jeszcze mam pomóc? - zapytałam zabierając dłoń.
-W niczym, jedynie zapraszam Cię na drinka - uśmiechnął się zachęcająco.
-Drinka, taak? Myślę, że Grzesiek już o tym nie wie. Poza tym, kiedyś mówiłam, że nie piję...
-No weź, nie bądź taka sztywna i ułożona, w życiu trzeba poszaleć. - rzekł wyzywająco.
Zaśmiałam się cicho. W głębi serca nie miałam ochoty na dalszą część spotkania z Piotrem. Chciałam wrócić do hotelu i być przy Grześku. Jednak kiedy usłyszałam jego słowa, zmieniłam zdanie.
-Więc pokaż mi jedną, ze swoich pięćdziesięciu twarzy, Piotrze - rozkazałam zakładając ręce na piersi.
Zaśmiał się cicho po czym objął mnie w talii i ruszyliśmy w stronę parkingu.
-Znam bardzo fajny klub na obrzeżach Gdańska - wyszeptał mi na ucho.
-Ale ta ręka jest zupełnie niepotrzebna, wiesz? - poczułam się trochę niezręcznie.
Środkowy otworzył mi drzwi od pasażera zabierając ręce. Wsiadłam do środka zapinając pasy.
Po kilku minutach jechaliśmy przez zakorkowany Gdańsk. Czułam się... jakoś dziwnie. Może powinnam odmówić Nowakowskiemu?
-Nic nie powiem Grześkowi. - powiedział, zupełnie jakby czytał mi w myślach.
-O to się nie boję. - spojrzałam na niego odruchowo poprawiając sukienkę, która pod wpływem podmuchu wiatru wdzierającego się przez otworzone szyby, ukazała moje uda.
Widziałam, że siatkarz spojrzał na moją nogę kątem oka. Pokręciłam delikatnie głową odwracając wzrok. Niecałe dziesięć minut później byliśmy już na miejscu. Rozejrzałam się po okolicy i nawet nie zauważyłam, że Nowakowski stoi obok uważnie mi się przyglądając.
Uniosłam prawą brew patrząc na niego.
-Mówiłem Ci kiedyś, że jesteś ładna? - spojrzał w moje oczy.
Spuściłam głowę, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Środkowy podszedł bliżej i delikatnie mnie przytulił.
-A ta sukienka idealnie pokazuje Twoje piękne ciało... - wyszeptał mi na ucho.
Piotr położył dłoń na moim biodrze, nieśmiało uniosłam głowę by móc spojrzeć w jego niebieskie tęczówki. Uśmiechnął się zabójczo kładąc drugą dłoń na dolnych partiach pleców.
-Przestań, bo zaraz zrobisz coś, czego oboje będziemy żałować... - wyszeptałam.
-Przepraszam... - westchnął cicho.
Odsunął się ode mnie, po czym skierowaliśmy się do klubu. Usiedliśmy przy barze, a mężczyzna zamówił dla mnie drinka. Założyłam nogę na nogę patrząc na Nowakowskiego, który zmierzał w moim kierunku.
-Proszę. - postawił przede mną trunek, na co podziękowałam skinieniem głowy.
-Ale tylko jeden - zaśmiałam się cicho. - Nie dam Ci się upić.
Uśmiechnął się szeroko patrząc na mnie.
Wzięłam łyk zimnego alkoholu, a następnie również spojrzałam na siatkarza.
-Co mi się tak przyglądasz? - zapytał.
-To już nie będę... - spuściłam wzrok.
Wbiłam wzrok w kant stołu i końcówkami paznokci nerwowo pukałam o blat. Zawodnik Resovii usiadł obok mnie.
-Uśmiechnij się - uniósł mój podbródek do góry. - Zrób to dla mnie...
Zrobiłam to, o co poprosił. Niecałe pięć minut później znalazłam się w jego objęciach na parkiecie. Niestety los chciał, że trafił nam wolna piosenka. Piotr objął mnie w pasie, a ja nie chciałam być gorsza, dlatego niepewnie założyłam ręce na jego szyi.
-Mam się bać kolejnych osłon? - wyszeptałam mu na ucho.
-Zależy - westchnął.
-Zależy? - powtórzyłam. - Nie dam Ci się uwieść... - uśmiechnęłam się.
-Zobaczymy - powiedział cicho, jednak to usłyszałam.
-Mam stałego partnera. - spojrzałam w jego oczy zaciskając prawą pięść.
-W życiu trzeba wypróbować rozmaitości...
-Jasne - odsunęłam się od niego. - Odwieziesz mnie do hotelu, czy mam iść pieszo?
-Ola... - złapał moją dłoń.
Zabrałam rękę i powoli skierowałam się do wyjścia z klubu.
-Ola, stój! To nie tak... - Nowakowski złapał mnie za nadgarstek odwracając w swoją stronę. Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Spojrzałam na jego usta, a potem prosto w oczy. Piotr pochylił się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
-Dlaczego to zrobiłeś? - wyszeptałam cicho, gdy zrobiłam krok do tyłu.
Do moich oczy napłynęły łzy, kompletnie nie wiedziałam z jakiego powodu. Może dlatego, że gdyby Grzesiek się dowiedział, to zraniłoby go to...?
-Podobasz mi się, bardzo - odpowiedział. Widziałam, że jest szczery. - Chodź, przejdziemy się. - złapał mnie za dłoń.
Niepewnie ją zabrałam spoglądając na jeden, złoty pierścionek, który został mi po mamie. Założyłam ręce na piersi, ponieważ pomimo lata, wieczorem było chłodno.
Środkowy ruszył do przodu, a ja zatrzymałam się w miejscu. Spojrzał na mnie podchodząc.
-Piotrek... - zaczęłam niepewnie.
-Podobasz mi się Ola - powtórzył. - Pragnę Cię, rozumiesz? - powiedział, czym kompletnie mnie nie zaskoczył.
-Ty nie możesz do mnie czegoś czuć. Nie możesz, rozumiesz? Nie możesz zrobić tego Grześkowi, przecież to Twój bardzo dobry przyjaciel. - wymawiając te słowa nogi mi się zaczęły delikatnie trząść, a wargi dragały z zimna. - Przypomnij sobie... Jesteście tak zżyci ze sobą... - spuściłam głowę.
-Nie mam na to wpływu. Wiem, że Grzesiek to mój przyjaciel, ale naprawdę się w tobie zakochałem - podszedł bliżej, dłonią dotknął mojego policzka. Zamknęłam na chwilę oczy.
-Nie możesz... - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
Przez chwilę staliśmy w kompletnej ciszy. Środkowy gładził mój policzek, dokładnie analizując kąciki ust. Poprawiał włosy, które były rozwiewane przed wiatr.
-Nie mogłeś się we mnie zakochać, nie znamy się dobrze... - spojrzałam w jego oczy. - Nic o mnie nie wiesz.
-Ale... Mam nadzieję, że się dowiem. - założył kosmyk moich włosów za ucho.
-Nie mam ciekawej przeszłości, wcale nie chodzi o mężczyzn. - wyznałam.
-Mnie nie obchodzi co było kiedyś... Ważne jest to, co jet tu i teraz. - Nowakowski zachłannie wpił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek, coraz bardziej się angażując.
-Przestań. - rzekłam po chwili opamiętując się i próbując wyswobodzić z objęć Piotra, jednak był za silny.
-Oluś...
-Nie, nie możemy... - odwróciłam się o odeszłam.
Zaczęłam głęboko oddychać, nagle zrobiło mi się słabo, ale nadal podążałam przed siebie. Poczułam mocne ukłucie w brzuchu i nagły ból głowy. Nie straciłam przytomności, ani upadłam. Zatrzymałam się na chwilę, ręce oparłam na kolanach i starałam się uspokoić oddech. Ból nie ustępował, a raczej się pogłębiał.
-Co się dzieje? - Nowakowski podbiegł do mnie i delikatnie położył swoją dłoń na moich plecach.
-Odejdź... - zaczęłam kaszleć.
W tym momencie rozdzwonił się mój telefon. Wyciągnęłam go z torebki. Na wyświetlaczu ujrzałam napis "Kochanie" oraz zdjęcie Grzegorza. Spojrzałam na Piotrka, po czym odebrałam.
-Ola, gdzie jesteś? - zapytał od razu Kosok.
-Grzegorz, przyjedź po mnie. Proszę Cię... - wyszeptałam łamiącym się głosem.
-Gdzie jesteś? - ponowił pytanie.
Rozejrzałam się dookoła.
-Przy jakimś parku...
-Niedaleko plaży? - z jego ust padło kolejne pytające zdanie.
-Nie - zaprzeczyłam. - Kilka kilometrów stąd jest ZOO Oliwa. Na pewno wiesz gdzie, błagam pośpiesz się... - do moich oczy napłynęły łzy, miałam ochotę zacząć krzyczeć z bólu.
Rozłączyłam się i ponownie spojrzałam na Piotrka, ten bez słowa wziął mnie na ręce po czym ruszył przed siebie.
-Postaw mnie na ziemię i stąd jedź - powiedziałam zła. - Jeżeli Grzegorz dowie się o tym cholernym pocałunku... - mówiłam z ostatkiem sił.
Środkowy milczał i szedł przed siebie.
-Jeżeli mnie w tym momencie nie postawisz, to Cię uderzę, rozumiesz? - zagroziłam, a po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Uderz. - powiedział pewnie. - I tak Cię nie postawię.
-Zapomnij o mnie. Nie jestem tego warta... - rzekłam.
Nowakowski był nieugięty. Nie miałam już więcej sił. Straciłam przytomność i kompletnie nie pamiętam, co działo się później...
____
Dobry wieczór, Kochani!
Witam z trzynastką! Hmm... Szczęśliwą dla Oli? ;)
Tak jak zapowiadałam, powolutku pojawia się Piotr który... jest nachalny?
Pozostawiam to dla Was, do oceny ;)
Święta, święta i po świętach... Mam nadzieję, że miło spędziliście ten czas?
Nie będę się rozpisywać, jedne co, to do następnego! :)
piątek, 20 marca 2015
Dwanaście. - czyli nie bójmy się mówić słowa "kocham".
Biegłam przed ulice słonecznego Jastrzębia i nawet na chwilę nie zwolniłam swojego tępa. Chciałam być jak najdalej od mieszkania Grzegorza, a przede wszystkim od jego matki. Cholernie mnie upokorzyła, jak mogła ocenić mnie po okładce? Na początku, gdy ją ujrzałam, pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to, to że jest rozsądną, mądrą, a przede wszystkim miłą kobietą. Pomyliłam się i to bardzo grubo.
-Olka! - usłyszałam krzyk siatkarza. - Ola, zaczekaj! - powtórzył wołanie.
Zwolniłam nieco przełykając ślinę. Doskonale wiedziałam, że już mu nie ucieknę, gdyż pęciny środkowego są pół razy większe od moich.
-Stój. - Kosok złapał mój nadgarstek, po czym lekko przyciągnął do siebie.
Spojrzałam na niego stojąc w milczeniu i głęboko oddychając. Grzegorz również starał się unormować swój oddech. No w końcu przebiegł spory kawałek, żeby mnie dogonić.
-Dlaczego tak nagle wyszłaś, hm? - spojrzał głęboko w moje oczy czekając na odpowiedź.
-Mamusia Ci nic nie powiedziała? - zakpiłam zabierając rękę.
-Nie, Olu. Co się stało? - zadał kolejne pytanie.
-Twoja kochana matka wyrzuciła mnie z mieszkania - wyjaśniłam na jednym tchu. - A teraz mnie zostaw, wracam do siebie.
Kosok zaklął cicho pod nosem.
-Dlaczego jej posłuchałaś? - widziałam na jego twarzy zakłopotanie.
-A co miałam zrobić, Grzegorz? - uniosłam charakterystycznie prawą brew do góry.
Środkowy nic nie mówiąc mocno mnie przytulił.
-Przepraszam za nią - wyjęczał mi na ucho. - Nie wiem, co jej odbiło...
Skinęłam delikatnie głową zakładając ręce na jego szyi. Nie potrafiłam się długo gniewać na Grzesia. Poza tym, to nie była jego wina. To nie on wyrzucił mnie z mieszkania, a jego matka.
-To co? Koniec gniewania? - zaśmiał się.
-Hmm... Ja wcale nie byłam zła na Ciebie, tylko Twoją kochaną mamusię - ustałam na palcach.
-Dobra, dobra - Kosok machnął ręką. - To teraz chodź na loda - ponownie się zaśmiał ruszając brwiami.
Zawtórowałam brunetowi łapiąc jego dłoń.
-Ale to zależy o jakim lodzie mówisz... - powiedziałam całkiem poważnie.
-Śmietankowym, Kochanie - rzekł z zadziornym uśmiechem.
-Myślałam, że masz na myśli jakiegoś innego - zaczęłam się śmiać.
Ruszyliśmy przed siebie do zaprzyjaźnionej budki, gdzie pracowała znajoma Grzegorza.
Kupiliśmy lody i degustując je spacerowaliśmy po miejskim parku. Środkowy ani na chwilę nie puścił mojej dłoni. Nawet gdy proszono go o autografy, to dawał mi do potrzymania słodką fantazję, a sam prawą ręką malował po kartce swój podpis. Czasami mu współczuję, bo widząc niektóre fanki, o ile tak mogę je nazwać robi mi się gorąco. Jak można mieć takiego fioła na punkcie jednego mężczyzny?
Chociaż w sumie Grzesiek, to nie Kurek. Ten to dopiero ma urwanie głowy. Ale nie rozwijamy się na temat zapalonych, aż za bardzo kibicek siatkówki.
Niecałe trzydzieści minut później wróciliśmy do mieszkania. Grzegorz nie miał za ciekawej miny, wyglądał na złego oraz rozczarowanego zachowaniem swojej rodzicielki. Jednakże podszedł do tego spokojnie. Usiedliśmy razem w salonie, gdzie środkowy zapytał matkę, dlaczego postąpiła tak, a nie inaczej. Krótka piłka. Odpowiedź była taka sama, jakiej się spodziewałam. Pomyślała, że jestem jakąś fanką, która nawiedziła Grzegorza w domu. Szczerze powiedziawszy nie czułam się dobrze w towarzystwie tej kobiety. Raz, że oceniła mnie kompletnie nie znając, a dwa to jeszcze obraziła.
Ale trudno, nie będę przecież płakać nad rozlanym mlekiem. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że mnie przeprosiła i obiecała, że więcej się to nie powtórzy. Posiedziała jeszcze z 30 minut, a później opuściła lokum siatkarza. W końcu mogliśmy dokończyć pakowanie jego rzeczy, których było niezwykle mało. Wieczorem przenieśliśmy się do mojego mieszkania, gdzie ja spakowałam swoje ubrania, a także kosmetyki.
-To co powiesz na wieczorne kino, co? - usiadł obok mnie muskając moją szyję swoimi ustami.
-Na kanapie przed telewizorem? - zaśmiałam się.
Środkowy wyciągnął z kieszeni dwa prostokąciki.
-Nie, w Heliosie. Idziemy na ,,Pięćdziesiąt Twarzy Greya", Kochanie - złożył jeden pocałunek na moich ustach.
-Chyba żartujesz. Ty i taki film? - wybuchnęłam śmiechem.
-No co? - zdziwił się. - Jak wszyscy, to i my. A chyba chcesz na chwilę odpłynąć w inną krainę, hm? - zapytał tajemniczo.
-Od razu mówię, że nie ma dotykania mojego kolana podczas filmu! - rzuciłam opryskliwie.
-Będę dotykać co innego. - położył dłoń na moim brzuchu po czym zaczął mnie całować.
-Jesteś zboczony... - wyznałam przerywając gest i patrząc w jego oczy.
-Ubieraj się, musimy powoli wychodzić - powiedział.
Pokręciłam głową wstając z łóżka i kierując się do łazienki. Wyprostowałam włosy, zrobiłam delikatny makijaż oraz założyłam czarną, ale nie wyzywającą sukienkę, a także czarne rajstopy i szpilki. Letnie wieczory nie były aż tak bardzo chłodne, więc mogłam sobie pozwolić na takie ubranie.
Gdy już opuściłam pomieszczenie, po mieszkaniu rozlegał się zapach męskich perfum.
Uśmiechając się delikatnie do siebie i powoli skierowałam się do pokoju dziennego, gdzie czekał Grzegorz.
Oparłam się o futrynę wbijając wzrok w środkowego, który założył jeansy, koszulę oraz marynarkę.
-O mój Boże... - wyszeptał cicho.
-Coś nie tak? - zapytałam opierając się o futrynę.
-Wyglądasz nieziemsko... - wstał prostując się.
-I już nie mam 1,70 w kapeluszu! - klasnęłam w dłonie. - Tylko ponad 180, Grzesiu - zaśmiałam się.
-Rzeczywiście - podszedł bliżej. - Ale to nadal mało - posmutniał.
-Szkoda, że jedziemy autem, bo z powrotem byś mnie niósł.
Zawodnik Jastrzębskiego Węgla zaśmiał się w głos i pokręcił przecząco głową. Drapnęłam z szafki czarną kopertówkę, która idealnie pasowała do mojego stroju. Niecałe 5 minut później opuściliśmy mieszkanie. Wsiedliśmy do samochodu i spokojnie ruszyliśmy do kina. Szybko byliśmy na miejscu, gdyż droga zajęła nam niecałe 10 minut.
Będąc już na sali i siedząc na właściwych miejscach, Kosok złapał moją dłoń. Właściwie to w ogóle jej nie puszczał, bo trzymał aż do końca filmu. Ściskał delikatnie podczas scen, które mogły wywołać ciarki, bądź nawet podniecenie. Co do całego filmu- sama nigdy bym się na niego nie wybrałam. Mimo, że jestem dorosła, to jednak lepiej mieć przy sobie drugą osobę.
Po półtorej godziny seansu, wyszliśmy z budynku. Pośród ludzi było słychać szepty, a mianowicie komentarze na temat filmu. Wielu z nich miało różną opinię. Jednym się podobał, zaś drugim nie za bardzo, a trzecim wcale. Ja chyba należę do tej pierwszej grupy, gdyż uważam, że film nie był najgorszy.
-Podobały Ci się sceny w filmie? - zapytał śmiejąc się cicho.
-No baaa - odwzajemniłam gest. - Chyba sama sobie zrobię taki pokój jak miał Grey. - zażartowałam.
-Mmm... - wymruczał mi na ucho. - Pomyślimy o tym, Kochanie.
Po dwudziestu minutach znaleźliśmy się w mieszkaniu oraz moim łóżku, gdzie środkowy nawet na chwilę nie wypuścił mnie ze swoich objęć.
-Kocham Cię. - popatrzył w moje oczy.
-Tak rzadko mi to mówisz... - spuściłam głowę.
-Najmocniej na świecie, Słoneczko. - ucałował mój czubek nosa.
Szybko zawitaliśmy do bram Morfeusza, ponieważ jutro z samego rana wyjeżdżamy do Gdańska...
Następnego dnia wstaliśmy wcześnie rano. Zjedliśmy pyszne śniadanie, które o dziwo zrobił Grzegorz. Kiedy poszłam się ubrać, środkowy zaniósł moje walizki do auta.
Postawiłam na zwiewną sukienkę w kwiaty i sandały na koturnie. Włosy związałam w wysokiego kucyka.
-Gotowa? - usłyszałam głos Kosoka.
-Momencik, Grześ. - odpowiedziałam szybko.
Wytuszowałam delikatnie rzęsy, psiknęłam się swoim ulubionym perfumem i gdy pakowałam go do torebki, do pomieszczenia wszedł środkowy. Podszedł bliżej, objął mnie oraz złożył pocałunek na moim ramieniu.
-W sumie to tak bardzo się nam nie spieszy... - wyszeptał.
Uniosłam głowę i spojrzałam na nasze odbicie w lustrze.
-Wczoraj byłeś zmęczony, a dzisiaj widzę, że pełny sił. - zaśmiałam się cicho.
-10 minut mi starczy. - wymruczał.
-O nie - odsunęłam się od niego. - Przed chwilą mnie poganiałeś!
-Olusia... - powiedział cicho kładąc dłonie na moich biodrach i obrócił mnie w swoją stronę.
Pokręciłam przecząco głową śmiejąc się cicho. Zawodnik jastrzębskiej drużyny westchnął głęboko.
Upewniliśmy się, czy aby na pewno wszystko mamy i kiedy byliśmy gotowi na sto procent opuściliśmy mieszkanie.
Droga była długa i męcząca. Mieliśmy kilka przystanków chociażby na potrzeby fizjologiczne, bądź zaspokojenie pragnienia i złagodzenia zmęczenia w postaci kawy. Na szczęście nie było większych utrudnień na drogach.
Po kilku godzinach podróży dotarliśmy na miejsce. Z radością i promiennym uśmiechem wyszłam z auta, żeby rozprostować kości. Wzięłam głęboki wdech świeżego, morskiego powietrza. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i rozejrzałam się po okolicy.
-Ładnie tutaj. - oznajmiłam patrząc na Grześka.
-A no ładnie. - podszedł do mnie.
Oparł się o samochód, po czym przyciągnął mnie do siebie. Stałam tyłem do niego i delikatnie opierałam się o siatkarza. Środkowy położył dłonie na moim brzuchu muskając szyję swoimi ustami.
-To chyba będą najlepsze wakacje w moim życiu. - wyszeptałam.
-Obiecuję, że kiedyś pojedziemy za granicę, na przykład do Grecji. - złożył kolejny pocałunek na mojej szyi. Tym razem wywołał przyjemny dreszcz swoim dwudniowym zarostem.
Uśmiechnęłam się delikatnie odsuwając od siatkarza. Skierowaliśmy się do hotelu. Kosok wziął kartę do pokoju od recepcjonistki i powoli poszliśmy do windy, gdzie wjechaliśmy nią na odpowiednie piętro. Przeszliśmy wzdłuż korytarza, aż w końcu dotarliśmy pod odpowiedni numer.
Grzegorz przejechał kartą po czytniki, a kiedy drzwi się otworzyły, wpuścił mnie do środka.
Rozejrzałam się po pokoju, był przepiękny. Luksusowy, duży, nowoczesny - jednym słowem - cudowny. Kosok ustawił nasze bagaże pod ścianą.
-Idę się odświeżyć. - powiedziałam wyjmując z walizki kosmetyczkę i najpotrzebniejsze rzeczy.
Po zimnym, 15 minutowym prysznicu czułam się o wiele lepiej. Opuściłam łazienkę owinięta w biały, puszysty ręcznik.
Grzegorz był w trakcie zasłaniania rolet na oknach. Najwidoczniej przeszkadzały mu promienie słoneczne, które wdzierały się do pokoju.
-O cholera... - wyszeptał, gdy odwrócił się w moją stronę. - Ty jesteś z każdą chwilą coraz seksowniejsza - wyznał.
-Mhmm. - przeciągnęłam przygryzając wargę.
Grzesiek podszedł bliżej i wziął mnie na ręce, po czym położył na łóżku.
-Mam na Ciebie taką ochotę... - oznajmił.
Zaśmiałam się cicho odchylając głowę do tyłu. Środkowy składał pocałunki na mojej szyi.
-Nie masz nic pod spodem, hm? - nachylił się nade mną, patrząc w moje oczy.
Pokręciłam przecząco głową, a siatkarz wodził dłonią po moich udach, dochodząc coraz wyżej.
-Co wy tutaj robicie? - usłyszeliśmy męski głos i momentalnie się od siebie oderwaliśmy.
Poprawiłam ręcznik, który okrywał moje ciało.
-Piotrek?! - Grzegorz spojrzał w jego stronę, mierząc go wzrokiem.
-A co, ślepy jesteś? - zakpił środkowy Resovii.
-Jak śmiesz wchodzić do naszego pokoju? - brunet nadal patrzył na przyjaciela ze złością w oczach.
-Jakiego waszego? - zdziwił się. - To przecież mój pokój.
-Nieee - Grzegorz zaczął się śmiać. - Pokój 275 Piotrze, jest mój i Oli. Więc spieprzaj stąd! - warknął.
Piotrek spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Dobra, pójdę do recepcji to załatwić. - powiedział i zniknął z pokoju.
Popatrzyłam na Kosoka i wybuchnęłam śmiechem. Każdego mogłabym się tu spodziewać, ale akurat nie Nowakowskiego. Zresztą, z tego co mi wiadomo, to trenuje w Spale z reprezentacją. Dobra, nie ma co o tym myśleć. Misję, pod tytułem "najlepsze wakacje" czas zacząć!
___________
Kochani! Jest tak strasznie późno, ale ja jeszcze dzisiaj wrzucam dwunastkę, gdyż później pewnie zapomnę ;)
Baaardzo dziękuję Pauli za pomoc, jesteś wielka!
Kochani, nie będę się tłumaczyć, bo to nie ma sensu. Powiem tylko tyle, że moja nieobecność była spowodowana pobytem w szpitalu i chorobą.
Zaległości nadrobię u Was w weekend ;) Mam nadzieję, że się nie gniewacie?
Rozdział nie należy do najlepszych, ale jest :)
Pomalutku wszystko się rozkręca i już niedługo troszkę więcej Pita ^^ I mam pytanie... co powiecie na gify, albo obrazki? Bardzo dużo bloggerek to wprowadza, wiec czemu nie, może i ja? :)
Kochaaani! Właśnie! Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała o siatkówce.
ASSECO RESOVIA W FINALE PLUS LIGII! ;)
Bardzo się cieszę, jednakże trochę mi szkoda Jastrzębia, bo to moje dwa ulubione kluby :/
Czekamy jeszcze na drugiego finalistę z pary Lotos-Skra.
FINAL FOUR Z DWIEMA POLSKIMI DRUŻYNAMI :')
No coś pięknego! Tego jeszcze w historii nie było :>
No to co? Żadnych newsów już chyba nie mam :D Więc do następnego już wkrótce! ;*
sobota, 14 lutego 2015
Jedenaście.
Lena wyjechała wczoraj, na szczęście niczego nie zauważyła. Zapytała tylko, dlaczego Grześka nie ma z nami. Skłamałam, mówiąc, że musiał jechać do Katowic. Szczerze? Cholernie źle się czułam.
Miałam ochotę jakoś odwołać wyjazd Leny. Bałam się o nią, szczególnie, że znalazłam ten test. Całkowita porażka... Nie wyobrażam sobie, gdyby zaszła w ciążę. Ale nie rozumiem czemu nic mi nie powiedziała? Może się bała? Modlę się, aby nie zrobiła czegoś głupiego w tej Chorwacji. Przecież nadal jest pod moją opieką. Z drugiej strony... może trochę histeryzuję? Nie, nie. Ja się po prostu martwię.
Siedziałam sama w pustym, chłodnym mieszkaniu. Myślałam o środowym praktycznie codziennie. Tęskniłam za nim. Brakowało mi jego ciepła. Jego czułych pocałunków. Jego czułych słów. Jego przeszywającego się zapachu orzeźwiających perfum... Dosłownie wszystkiego, co było związane z Kosokiem. W nocy w ogóle nie spałam. Stąd też podkrążone oczy. Jednak choć trochę doprowadziłam się do porządku. Pomyślałam, że nie mogę siedzieć cały czas w czterech ścianach.
Przebrałam się w mgnieniu oka, po czym opuściłam swoje lokum.
Przemierzałam Jastrzębie, a promienie słoneczne drażniły moje oczy. Popełniłam błąd nie biorąc ze sobą okularów przeciwsłonecznych. Jednakże jakoś przeżyłam. Dotarłam na miejsce, którego tak naprawdę nie cierpiałam. Ale przychodząc tutaj czułam, że mogłam się odstresować, wygadać, a nawet wypłakać.
Otworzyłam starą, zardzewiałą bramkę i zrobiłam dwa kroki do przodu. Przywitał mnie chłodny podmuch wiatru. Zacisnęłam pięść, po czym ruszyłam przed siebie. Szłam powoli czytając tabliczki, na których wyryte były imiona oraz nazwiska osób, które już odeszły. Zboczyłam z głównej ścieżki, aby dotrzeć do jednego pomnika. Pomnika, w którym znajduje się mój największy skarb...
Ustałam przed nagrobkiem i przez chwilę wpatrywałam się w dwa zdjęcia. Przeżegnałam się, zapaliłam duży, czerwony znicz w kształcie serca i usiadłam na drewnianej ławce.
Podmuch letniego wiatru rozwiewał moje włosy w różne strony. Nie starałam się ich nawet poprawić. Zacisnęłam powieki próbując nie uronić żadnej łzy. Zawsze, gdy tutaj przychodziłam wracały wspomnienia. Nie wytrzymałam, to było silniejsze ode mnie. Słone łzy zaczęły zalewać moje policzki rozmywając przy tym tusz. Może z mijającymi miesiącami coraz bardziej dochodziła do mnie wieść o tym, że już nigdy z nimi nie porozmawiam. Jednakże cmentarz był takim miejscem, gdzie emocje brały górę. Tutaj zapominałam o wszystkich problemach.
W pewnym momencie poczułam zimną dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się diametralnie przenosząc wzrok na osobnika.
-Cześć. - uśmiechnął się promiennie brunet.
Czułam, że za chwilę zapadnę się pod ziemię.
-Wiedziałem, że Cię tutaj znajdę - kontynuował. - Mieszkanie było zamknięte, więc pomyślałem, że...
-Radek, odejdź - przerwałam mu wstając. - Nachodzisz mnie nawet na cmentarzu?
-Nie nachodzę. - zaprzeczył.
-Robisz to, a ja sobie tego nie życzę. Nie rozumiesz, że nie jesteśmy już razem od prawie pół roku? - podniosłam głos wycierając łzy.
-Daj spokój. Wiem, że masz na mnie ochotę, tak jak ja na Ciebie... - chwycił moją dłoń.
-Zadzwonię po policję, jeżeli w tym momencie nie opuścisz tego miejsca! - krzyknęłam zabierając rękę.
-Złość piękności szkodzi - skwitował śmiejąc się. - Jeszcze się policzymy - wskazał na mnie palcem po czym odszedł.
Zacisnęłam pięści i szybko zaczęłam biec w drugą stronę. Nie interesowało mnie to, że ktoś patrzył na mnie, jak na jakąś wariatkę, która właśnie wyszła z psychiatryka.
Nogi mi się uginały, miałam wrażenie, że Radosław zmienił zdanie i podąża za mną.
Poczułam mocne uderzenie. Trafiłam w coś, a właściwie w kogoś. Zaciągnęłam się męskim zapachem perfum. Od razu je poznałam, wiedziałam dokładnie na kogo trafiłam.
-Oluś... - wyszeptał mi na ucho. - Oluś, Kochanie... - przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w czoło.
Nie potrafiłam wydusić z siebie nawet słowa. Płakałam. Słona ciecz pokrywała moją twarz.
-Proszę, powiedz mi, że nic się nie stało. - kontynuował odgarniając mój kosmyk włosów za ucho.
-Zabierz mnie stąd. - uniosłam głowę do góry.
Grzegorz objął mnie ramieniem. Niepewnie poprowadził do końca alejki cmentarnej, a później na parking, gdzie znajdowało się jego czarne, klubowe Infinity.
Otworzył drzwi od strony pasażera mocno ściskając moją dłoń. Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki i pomimo łez w oczach lekko się uśmiechnęłam.
Bez słowa położyłam głowę na jego torsie. Kosok objął mnie w pasie przyciągając do siebie.
-Grzegorz, ja przepraszam... Żałuję, że wtedy powiedziałam, że się z tego wypisuję - rzekłam łamiącym się głosem. - Jesteś dla mnie wszystkim i nie chcę Cię stracić przed taką głupią rzecz, a co do dziecka... - w tym momencie środowy położył wskazujący palec na moich ustach.
-To były najgorsze dwa dni w moim życiu. Nie masz za co mnie przepraszać - spojrzał w moje oczy. - To ja źle zareagowałem. Przemyślałem wszystko i głupio mi, że wyskoczyłem z dzieckiem. Rozumiem wszystko, Olu... I to ja przepraszam...
Ustałam na palcach po czym złożyłam jeden pocałunek na jego ustach. Siatkarz odwzajemnił gest i zaczął mnie delikatnie całować.
-Jedźmy stąd, proszę... - wyszeptałam.
Grzegorz niechętnie mnie puścił. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. Spojrzałam w lusterko wycierając gdzie nie gdzie tusz.
Kilka minut później znalazłam się pod blokiem siatkarza. Kosok wysiadł pierwszy z samochodu i natychmiast podszedł do mnie biorąc na ręce.
-Nie wygłupiaj się. - spojrzałam na niego.
-Ćśś... - wymruczał kierując się do windy.
-Wariat... - skomentowałam odwracając wzrok.
Środkowy pewnym krokiem wszedł do windy, która właśnie się otworzyła. Wcisnęłam za niego przycisk "3" i spojrzałam w jego oczy. Położyłam dłoń na jego lewym policzku delikatnie się uśmiechając. Panowała cisza, żadne z nas się nie odzywało. Byliśmy wpatrzeni w swoje oczy.
Kiedy złączył nasze usta drzwi się otworzyły.
-Grzesiek... - wymruczałam cicho przerywając gest.
Środkowy uniósł prawą brew, jednak po chwili spojrzał przed siebie zauważając starszą kobietę.
-Najmocniej Panią przepraszamy! - powiedział radośnie uśmiechając się do sąsiadki.
-Spokojnie Panie Grzegorzu - zaśmiała się staruszka. - Ale czy dzisiaj będzie Pan głośno, jak kilka dni temu, że partnerka będzie Pana uciszać? - zachowała powagę jednak kilka sekund później na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech.
-Yyy... - zmieszał się środkowy. - Ja bardzo Panią przepraszam, bo...
-Ależ Grzesiu, żartowałam - poklepała go po ramieniu. - Nic nie słyszałam, a poza tym jesteście jeszcze młodzi!
W tym momencie Kosok postawił mnie na ziemię i od razu ujął moją dłoń.
-No co? - zdziwiła się. - Powiedziałam coś nie tak?
-Nie, nie, Pani Basiu... - odpowiedział zawodnik Jastrzębskiego Węgla.
-Dobrze, idźcie już. I przepraszam, że przerwałam taką chwilę, ale... Miło się na Was patrzyło choć przez chwilę. I mimo, że Pani nie znam - przeniosła wzrok na mnie. - To widzę, że jest Pani bardzo sympatyczną osobą.
Uśmiechnęłam się delikatnie patrząc na kobietę.
-Zapraszam Was na kawę i pyszne ciasto, które dzisiaj upiekłam - rzuciła ni z gruszki ni z pietruszki.
-Pani Basiu, bardzo przepraszamy... ale my jeszcze dzisiaj wyjeżdżamy. - wtrącił się Grzegorz.
-Ach, tam - machnęła ręką. - Wy młodzi to ciągle podróżujecie... No, ale nic nie poradzę. W takim razie życzę Wam udanych wakacji, a przede wszystkim spokojniej podróży.
Wyminęła nas i skierowała się do windy. Grzesiek cicho się zaśmiał i wyciągnął klucze od mieszkania. Przekręcił dwa razy zamek po czym wpuścił mnie do środka. Przekroczyłam próg jego klubowego lokum.
-Dlaczego skłamałeś mówiąc, że jeszcze dzisiaj wyjeżdżamy? - zapytałam zdejmując buty.
-Wcale nie kłamałem - uśmiechnął się. - Pójdę wziąć prysznic, bo jestem po siłowni, a później jedziemy do Ciebie, żebyś mogła się spakować.
-Słucham? - zdziwiłam się i podeszłam do niego.
-Zrobimy sobie małe wakacje, Kochanie. - cmoknął mnie w sam czubek nosa.
Zmarszczyłam brwi patrząc na Kosoka. Mężczyzna zaśmiał się w głos.
-Nie patrz tak na mnie - objął mnie w pasie. - Przepraszam, że nic Ci nie powiedziałem, ale nie miałem jak. A decyzję podjąłem dziś rano - wyjaśnił.
-Nadal nie rozumiem... Jakie wakacje?
-Hmm... - zamyślił się. - Smażing, plażnig, leżing i coś tam jeszcze w Gdańsku, chętna? - zaśmiał się.
-Poważnie? - uniosłam prawą brew.
-I tylko my, we dwoje... - wyszeptał po czym zaczął mnie całować.
-Zapowiada się ciekawie - powiedziałam przerywając gest. - Idź pod prysznic, a ja ogarnę Ci trochę mieszkanie, bo... - przejechałam palcem po półce, na której był kurz.
Środkowy skinął głową, zachłannie wpił się w moje usta i po kilku sekundach zniknął za drzwiami łazienki.
Skierowałam się do kuchni, gdzie włączyłam radio. Podrapałam się po głowie widząc nieład w mieszkaniu Kosoka. Związałam włosy w wysokiego kucyka i wzięłam się do pracy. Po niecałych 30 minutach miałam posprzątaną kuchnię oraz przedpokój. Kiedy zaczynałam sprzątać salon usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i nie patrząc kto to, przekręciłam zamek dwa razy.
W progu ujrzałam kobietę w wieku około 50 lat.
-Dzień Dobry... - przywitałam się niepewnie. - Kim Pani jest?
-Raczej kim Pani. - zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Mama? - usłyszałam za sobą głos Grześka.
Odwróciłam się diametralnie. Siatkarz stał w samym ręczniku, który idealnie podkreślał jego mięśnie brzucha.
-Synu, co to za kobieta? - wyminęła mnie w przejściu i podeszła do niego. - I jak Ty wyglądasz? - podniosła nieco głos.
-Yyy... Mamo, spokojnie - zmieszał się. - To jest Aleksandra - spojrzał na mnie.
-Jaka Aleksandra? - była strasznie dociekliwa.
-Ola, moja dziewczyna - wyjaśnił natychmiast.
-Ty masz dziewczynę? - zrobiła duże oczy. - Lepiej idź się ubrać, a nie paradujesz w samym ręczniku!
Grzegorz zamknął się z powrotem w łazience.
-Proszę opuścić mieszkanie, poradzimy sobie. - kobieta zwróciła się do mnie, gdy odkładałam klucze na miejsce.
Myślałam, że się przesłyszałam, albo mama Grzegorza żartuje.
-Czy Pani jest głucha? - powtórzyła.
-Nie... - spojrzałam na nią. - Przepraszam.
Poszłam szybko do salonu i zabrałam swoje rzeczy. Założyłam buty w mgnieniu oka, po czym nacisnęłam klamkę. Cały czas czułam wzrok kobiety na sobie.
-Do widzenia. - rzuciłam zimno opuszczając mieszkanie.
_________
Witam! :)
Co sądzicie o mamie Grześka? Czy dobrze potraktowała Olę?
Jak myślicie, Grześ pobiegnie za Olą? A może właśnie jego matka będzie kolejną przeszkodą? Co z wyjazdem?! :) Tyle pytań się nasuwa... ;)
Jak leci Kochani? ;)
Ja właśnie rozpoczęłam "bój" w drugim semestrze... ;/ Postaram się Was nie zaniedbywać pomimo szkoły. ;) Myślę, że w wolnym czasie uda mi się coś napisać i weekend pojawi się epizod.
Ostatnio zawitałam do Bydgoszczy na mecz. Przyznam się Wam, że towarzyszyły mi wielkie emocje :D Podrzucam Wam malutką falę zdjęć, tak samo jak ostatnio z Olsztyna. ;)
Więc do następnego!
Czytam+komentuję= motywuję! ;)
Pozdrawiam ciepło. :*
niedziela, 1 lutego 2015
Dziesięć.
Nie miałam żadnych szans na obronę. Nie chciałam się nawet szarpać, bo wiedziałam, że za chwilę zostanę uderzona. W pewnym momencie usłyszałam, że drzwi do mieszkania się otwierają.
-Zostaw ją! - do środka wbiegł Grzegorz, który natychmiast rzucił się na Radka.
Okładał go pięściami, jednak statystyk nie był gorszy. Bałam się, że obaj zostaną ranni, a nie chciałam żadnych nieprzyjemności. Uważnie ich obserwowałam, gdy zauważyłam, że Mianowski ewidentnie się poddał. Zmierzył wzrokiem Kosoka, a później mnie i wycierając krew z nosa wyszedł bez słowa trzaskając drzwiami. Niepewnie spojrzałam na Grzegorza, w moich oczach diametralnie pojawiły się łzy, które próbowałam ukryć.
-Zrobił Ci coś? - zapytał po chwili z troską w głosie.
Pokręciłam przecząco głową, choć tak naprawdę zostałam uderzona w twarz i kilka razy w brzuch.
-A... Gdzie Lena? - zadał kolejne pytanie.
-Poszła do Marty - odpowiedziałam krótko. - Po co przyjechałeś? - uniosłam prawą brew do góry patrząc w oczy bruneta.
-Zostawiłaś u mnie bransoletkę - pokazał srebrną błyskotkę. - A tak poza tym... - uśmiechnął się zabójczo podchodząc bliżej.
Dłonią dotknął mojego policzka, a na mojej twarzy pojawił się grymas bólu. Starałam się zachowywać normalnie i nie pokazywać po sobie, że boli mnie cokolwiek.
-Co jest?
Przed nim nic nie da się ukryć... Grzesiek zauważy wszystko, od razu.
-Uderzył Cię? - zapytał patrząc mi w oczy.
-To nic takiego - rzekłam sztucznie się uśmiechając.
-Jak to nic takiego?! - podniósł głos. - Zabiję skurwiela... - powiedział zdenerwowany.
Delikatnie położyłam palec na jego usta. Drugą ręką chwyciłam jego wielką dłoń i spojrzałam w czekoladowe tęczówki siatkarza.
-Nie chcę, żebyś przez niego cierpiała...
-Ćśś... - wtuliłam się w jego ramiona.
Grzesiek położył dłoń na dolnych partiach moich pleców i westchnął głęboko.
Tę chwilę przerwał nam dźwięk przychodzącego SMS'a. Niechętnie oderwałam się od środkowego po czym drapnęłam swój telefon z szafki.
Przeczytałam krótką wiadomość od siostry, w której poprosiła mnie o małą pomoc. Mianowicie chciała, abym zaczęła sama pakować jej ubrania na wyjazd do Chorwacji. Zgodziłam się, bo nie miałam wielkich planów na wieczór.
Razem z Grześkiem poszłam do jej pokoju. Niepewnie wyciągnęłam walizkę podróżną z szafy i rozsunęłam jej zamek. Kosok uważnie mi się przyglądał, kiedy zaczęłam wkładać rzeczy Leny.
-Może pomogę? - zaproponował.
-Nie, dziękuję - spojrzałam na niego. - Lena za chwilę powinna wrócić.
Wciągając kolejne części garderoby z szafy zauważyłam coś dziwnego. Wyjmując parę spodenek z półki wypadło długie, prostokątne pudełko. Wzięłam je do ręki uważnie oglądając.
-Test ciążowy? - wyprostowałam się czytając napis.
-Słucham...? - odezwał się zaskoczony Grzegorz.
-Test... - wydusiłam z siebie pokazując mu pudełko.
-Myślisz, że...? - spojrzał w moje oczy.
-Nie, nie. To niemożliwe. - zacisnęłam pięść.
-Otwórz - powiedział krótko.
Zawodnik Jastrzębskiego Węgla podszedł do mnie i objął od tyłu. Odgarnął kosmyk moich włosów za ucho całując w skroń.
W tym momencie chciało mi się płakać. Nigdy nie pomyślałabym, że znajdę coś takiego. A przede wszystkim u Leny. Mojej małej siostrzyczki... No dobra, nie takiej małej...
Przełknęłam ślinę i lekko trzęsącymi się rękami otworzyłam pudełko. Wyciągnąłam mały, biały prostokącik ze środka modląc się, aby był negatywny.
Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam tylko jedną, czerwoną kreskę.
-Negatywny? - przeniósł wzrok na mnie.
-Tak, negatywny... - potwierdziłam.
-To chyba dobrze, co?
-Niby tak... ale to nie zmienia faktu, że zaczynam się o nią martwić. I obawiam się, że mogę żałować tego jej wyjazdu do Chorwacji - powiedziałam na jednym tchu.
-Ola, spokojnie - przytulił mnie. - Jest mądrą dziewczyną...
-Jasne - odwróciłam wzrok. - A traci dziewictwo w wieku siedemnastu lat? Gdyby rodzice żyli i wiedzieli o tym, to dostałaby taką karę, że...
-Nie kończ - położył palec na moich ustach. - Na pewno żałuje. A może było to coś innego? Coś, czego nie chciała?
Wzruszyłam ramionami i ścisnęłam pięść.
-Nie krzycz na nią jak wróci, najlepiej, żebyś w ogóle nie zaczynała tematu.
-Grzegorz... - odsunęłam się od niego.
-Olu, tak będzie lepiej - nadal na mnie patrzył.
-Boję się o nią, rozumiesz? - podeszłam do okna.
-Rozumiem - pokiwał twierdząco głową. - Wiem, że tym mogła stracić twoje zaufanie.
-I tak się stało. Jak mogłam do tego dopuścić? To moja wina... - zasłoniłam dłonią twarz.
-Przestań się obwiniać. Nie zastąpisz jej mamy, choć widzę, że się starasz...
Rozległ się trzask drzwi. Grzesiek podszedł do mnie i zabrał mi test. Odłożył go na miejsce, gdzie wcześniej się znajdował.
Do pokoju wparowała uśmiechnięta Lena.
-Czołem zakochańce! - krzyknęła rzucając torbę w kąt. - Dziękuję za pomoc - podbiegła do Grześka, ucałowała go w policzek, a następnie zrobiła tak samo ze mną.
-A co ty taka radosna? - zapytałam unosząc prawą brew do góry.
-No jak to? Przecież czeka mnie nowy świat! - zaśmiała się. - A poza tym będę trenować siatkówkę.
-Mam nadzieję, że będziesz trenować... - zmierzyłam ją wzrokiem.
-Olka, no jasne! - zadowolona podeszła do szafy.
Pokręciłam głową i wyszłam z jej pokoju. Starałam się uspokoić jednak nie mogłam. Ciągle myślałam o tym teście. Postanowiłam jednak, że na razie dam sobie z tym spokój. Nie będę jej o to pytać. Nalałam sok do trzech szklanek i z powrotem wróciłam do pokoju siostry.
Po dwóch godzinach, podczas których pomagaliśmy Lenie spakować się na kolonie wreszcie udało się skończyć. Kosok wziął walizki i postawił je na korytarzu, przy drzwiach wyjściowych.
-Gotowe - klasnął w dłonie. - Drogie panie, co powiecie na pizzę? - zapytał.
-Ja jestem jak najbardziej za! - 17-latka podniosła się z kanapy i spojrzała na środkowego, a później na mnie.
Skinęłam twierdząco głową, zgadzając się na zamówienie dania.
-To pójdę ją zamówić. Macie jakieś specjalne życzenia? - uśmiechnęła się do nas.
-Nie - powiedziałam równo z brunetem.
Oboje skwitowaliśmy to śmiechem.
Lena zamówiła pizzę, którą po niecałej godzinie mogliśmy konsumować. Oczywiście nie obyło się bez głośnego śmiechu. Moja siostra opowiadała siatkarzowi o naszym dzieciństwie. A nawet o tym, jak zaczęła się jej przygoda z siatkówką. Bardzo się ucieszyłam, że znaleźli wspólny język.
-Ola mi kiedyś opowiadała, że jak była w przedszkolu, to brała ślub z trzeba chłopakami! Nie mogła się zdecydować, którego ma wybrać, a księdzem była jej koleżanka - nastolatka zaśmiała się, na co Grzegorz jej zawtórował.
-No, no, Kochanie - Kosok objął mnie ramieniem.
Nadal był rozbawiany, a ja skwitowałam to rumieńcem na twarzy.
-Tak wyszło - powiedziałam po dłuższej chwili uśmiechając się. - Za to teraz myślę, że mam tego jedynego - przeniosłam wzrok na środkowego i spojrzałam w jego oczy.
-Kogo? - zapytał patrząc na moje usta.
-Ciebie, Grześ... - odpowiedziałam nieśmiało.
Siatkarz delikatnie się pochylił i złączył nasze usta w pocałunku.
-Ulalala - skomentowała Lena.
Uśmiechnęłam się szeroko łapiąc dłoń Grześka. Lekko się od niego odsunęłam, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
-To ja może nie będę wam przeszkadzać - Lena wstała z krzesełka.
-Nie przeszkadzasz - odpowiedział Kosok. - Siadaj tu, obok swojego szwagra, bo będziemy oglądać film - dodał po chwili.
-Szwagra? - zaśmiała się. - Wiem, że będę Wam przeszkadzać, więc zmywam się stąd.
-A gdzie Ty znowu idziesz? - wyprostowałam się mierząc ją wzrokiem.
-Yyy... zostawiłam u Marty portfel - powiedziała szybko. - Poza tym, pomogę jej się pakować.
-Zauważyłam, że przebywasz u niej więcej niż w domu... Dobrze, idź, ale nie wróć późno - powiedziałam.
-Tak jest szefunciu! - krzyknęła z przed pokoju.
Dziewczyna zabrała tylko telefon, założyła buty i w mgnieniu oka opuściła mieszkanie. Niepewnie spojrzałam na Grześka, który uważnie mi się przyglądał.
-Hm? Ubrudziłam się gdzieś? - zapytałam.
-Nie - zaprzeczył od razu. - Jesteś piękna i mógłbym patrzeć na Ciebie godzinami - uśmiechnął się.
Zarumieniłam się i spuściłam głowę.
-Do tego bardzo seksowna i pociągająca... - kontynuował zbliżając się.
Kosok zaczął mnie delikatnie całować. Jego gest z chwilą stał się jeszcze bardziej namiętny.
-Grzesiu... - wyszeptałam, gdy zaczął całować moją szyją, głowę odchyliłam do tyłu.
-Hmm..? - wymruczał nie przerywając gestu.
-Wiesz, że Lena może wrócić w każdej chwili i nie zabezpieczamy się - chwyciłam jego dłoń.
-Masz TE dni? - dał nacisk na słowo "te".
Potwierdziłam kiwając głową.
-To co? Robimy małego Kosoka, albo małą Kosok? - zaśmiał się.
-Na to jeszcze przyjdzie czas - ucięłam krótko.
Wstałam z kanapy i zabrałam się za sprzątanie ze stolika. Widziałam po minie bruneta, że jest zawiedziony. Zabrałam szklanki po napoju i skierowałam się do kuchni. Wstawiłam je do zlewu, po czym wyszłam z pomieszczenia po talerze.
Grzegorz oglądał telewizję i w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Ja również starałam się nie patrzeć na niego i skupić się na swojej pracy. Kiedy już skończyłam skierowałam się do salonu, po czym usiadłam obok niego.
-Jesteś zły? - spytałam patrząc na siatkarza. - Grzesiek, zrozum mnie... To nie jest tak, że nie chcę, ale...
-Ale co? - wyłączył telewizor i spojrzał prosto w moje oczy.
-Wiesz o co mi chodzi...
-Czyli nie chcesz mieć ze mną dziecka? - wyskoczył ni z gruszki ni z pietruszki.
-Grzegorz, to zdecydowanie za wcześnie, takiej decyzji nie można podjąć od tak - wyjaśniłam.
-Jasne - wymruczał po czym wstał.
-Nie zachowuj się jak dziecko - uniosłam się.
-Tak rozmawiać nie będziemy - wyszeptał po czym wstał i skierował się do wyjścia.
-Grzesiek, no! - podbiegłam do niego. - Nie obrażaj się o taką błahostkę.
Środkowy nawet na mnie nie spojrzał.
-Jeśli tak to ma wyglądać, to ja się z tego wypisuję! - założyłam ręce na piersi, jednak po chwili żałowałam tego, co powiedziałam.
-Z czego się wypisujesz? - zaczął zakładać swoje męskie, czerwone converse.
-Z naszego związku - powiedziałam niepewnie.
-Czyli, że co? - wyprostował się i spojrzał na mnie.
Milczałam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przecież zależy mi na nim i nie chcę go stracić, przez taką głupią rzecz. Kompletnie tego nie rozumiem... Nie jestem gotowa na dziecko. Uważam, że to za szybko, a przede wszystkim jest na to czas.
-No słucham? Doskonale wiesz, że kocham Cię jak nikogo nigdy, a ty robisz takie coś? Do niczego Cię nie zmuszam. Ale w takim razie nie będę się mieszał... - ostatnie zdanie wyszeptał.
Przekręcił klucz od drzwi i nacisnął na klamkę.
-Stój - powiedziałam łapiąc jego dłoń.
Grzegorz zatrzymał się na chwilę patrząc prosto w moje oczy.
-Proszę, zostań... - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
-Ola, sama powiedziałaś, że się z tego wypisujesz.
Przełknęłam ślinę i spuściłam głowę.
-Może dajmy sobie czas i przemyślmy wszystko - westchnął.
-Jeżeli tego chcesz... - zasłoniłam jedną dłonią twarz.
Grzesiek musnął ustami mój policzek i tak po prostu odszedł. Nadal stałam w progu drzwi patrząc na siatkarza, który z każdym kolejnym krokiem oddala się.
Czułam, że zrobiłam straszną głupotę mówiąc, że wypisuję się z naszego związku...
____
Cześć i czołem! ;)
Przybywam z dziesiątką, której tak naprawdę nie miało dzisiaj być.
Z góry: nie odpowiadam za to, co jest u góry ;< Nie mam weny kochani, dialogów jest za dużo... ech...
Ale obiecuję Wam poprawę i mogę zdradzić, że baaardzo dużo się wydarzy.
Bo jak wiecie, w opowiadaniu mamy wakacje... ^^
Hmm... MAAAMY BRĄZ! <3 Dziękujemy naszym szczypiornistom! Oni i tak są najlepsi ;)
I taki suchar, który przeczytałam kilka minut temu...
-Jak Hiszpanie patrzą na medal?
-Przez SZYBĘ!
Made my day... XD
Jeszcze taka mała informacja... Jest tutaj ktoś, kto wybiera się na mecz Transferu Bydgoszcz z Asseco Resovią w Bydgoszczy? (tj. 04.02.) Jeśli tak to będzie można mnie spotkać i chętnie porozmawiam :D
Hmm... No to co? Do usłyszonka kochani! ;)
Czytam=komentuję = motywuję ;)