Lena wyjechała wczoraj, na szczęście niczego nie zauważyła. Zapytała tylko, dlaczego Grześka nie ma z nami. Skłamałam, mówiąc, że musiał jechać do Katowic. Szczerze? Cholernie źle się czułam.
Miałam ochotę jakoś odwołać wyjazd Leny. Bałam się o nią, szczególnie, że znalazłam ten test. Całkowita porażka... Nie wyobrażam sobie, gdyby zaszła w ciążę. Ale nie rozumiem czemu nic mi nie powiedziała? Może się bała? Modlę się, aby nie zrobiła czegoś głupiego w tej Chorwacji. Przecież nadal jest pod moją opieką. Z drugiej strony... może trochę histeryzuję? Nie, nie. Ja się po prostu martwię.
Siedziałam sama w pustym, chłodnym mieszkaniu. Myślałam o środowym praktycznie codziennie. Tęskniłam za nim. Brakowało mi jego ciepła. Jego czułych pocałunków. Jego czułych słów. Jego przeszywającego się zapachu orzeźwiających perfum... Dosłownie wszystkiego, co było związane z Kosokiem. W nocy w ogóle nie spałam. Stąd też podkrążone oczy. Jednak choć trochę doprowadziłam się do porządku. Pomyślałam, że nie mogę siedzieć cały czas w czterech ścianach.
Przebrałam się w mgnieniu oka, po czym opuściłam swoje lokum.
Przemierzałam Jastrzębie, a promienie słoneczne drażniły moje oczy. Popełniłam błąd nie biorąc ze sobą okularów przeciwsłonecznych. Jednakże jakoś przeżyłam. Dotarłam na miejsce, którego tak naprawdę nie cierpiałam. Ale przychodząc tutaj czułam, że mogłam się odstresować, wygadać, a nawet wypłakać.
Otworzyłam starą, zardzewiałą bramkę i zrobiłam dwa kroki do przodu. Przywitał mnie chłodny podmuch wiatru. Zacisnęłam pięść, po czym ruszyłam przed siebie. Szłam powoli czytając tabliczki, na których wyryte były imiona oraz nazwiska osób, które już odeszły. Zboczyłam z głównej ścieżki, aby dotrzeć do jednego pomnika. Pomnika, w którym znajduje się mój największy skarb...
Ustałam przed nagrobkiem i przez chwilę wpatrywałam się w dwa zdjęcia. Przeżegnałam się, zapaliłam duży, czerwony znicz w kształcie serca i usiadłam na drewnianej ławce.
Podmuch letniego wiatru rozwiewał moje włosy w różne strony. Nie starałam się ich nawet poprawić. Zacisnęłam powieki próbując nie uronić żadnej łzy. Zawsze, gdy tutaj przychodziłam wracały wspomnienia. Nie wytrzymałam, to było silniejsze ode mnie. Słone łzy zaczęły zalewać moje policzki rozmywając przy tym tusz. Może z mijającymi miesiącami coraz bardziej dochodziła do mnie wieść o tym, że już nigdy z nimi nie porozmawiam. Jednakże cmentarz był takim miejscem, gdzie emocje brały górę. Tutaj zapominałam o wszystkich problemach.
W pewnym momencie poczułam zimną dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się diametralnie przenosząc wzrok na osobnika.
-Cześć. - uśmiechnął się promiennie brunet.
Czułam, że za chwilę zapadnę się pod ziemię.
-Wiedziałem, że Cię tutaj znajdę - kontynuował. - Mieszkanie było zamknięte, więc pomyślałem, że...
-Radek, odejdź - przerwałam mu wstając. - Nachodzisz mnie nawet na cmentarzu?
-Nie nachodzę. - zaprzeczył.
-Robisz to, a ja sobie tego nie życzę. Nie rozumiesz, że nie jesteśmy już razem od prawie pół roku? - podniosłam głos wycierając łzy.
-Daj spokój. Wiem, że masz na mnie ochotę, tak jak ja na Ciebie... - chwycił moją dłoń.
-Zadzwonię po policję, jeżeli w tym momencie nie opuścisz tego miejsca! - krzyknęłam zabierając rękę.
-Złość piękności szkodzi - skwitował śmiejąc się. - Jeszcze się policzymy - wskazał na mnie palcem po czym odszedł.
Zacisnęłam pięści i szybko zaczęłam biec w drugą stronę. Nie interesowało mnie to, że ktoś patrzył na mnie, jak na jakąś wariatkę, która właśnie wyszła z psychiatryka.
Nogi mi się uginały, miałam wrażenie, że Radosław zmienił zdanie i podąża za mną.
Poczułam mocne uderzenie. Trafiłam w coś, a właściwie w kogoś. Zaciągnęłam się męskim zapachem perfum. Od razu je poznałam, wiedziałam dokładnie na kogo trafiłam.
-Oluś... - wyszeptał mi na ucho. - Oluś, Kochanie... - przytulił mnie mocno do siebie i pocałował w czoło.
Nie potrafiłam wydusić z siebie nawet słowa. Płakałam. Słona ciecz pokrywała moją twarz.
-Proszę, powiedz mi, że nic się nie stało. - kontynuował odgarniając mój kosmyk włosów za ucho.
-Zabierz mnie stąd. - uniosłam głowę do góry.
Grzegorz objął mnie ramieniem. Niepewnie poprowadził do końca alejki cmentarnej, a później na parking, gdzie znajdowało się jego czarne, klubowe Infinity.
Otworzył drzwi od strony pasażera mocno ściskając moją dłoń. Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki i pomimo łez w oczach lekko się uśmiechnęłam.
Bez słowa położyłam głowę na jego torsie. Kosok objął mnie w pasie przyciągając do siebie.
-Grzegorz, ja przepraszam... Żałuję, że wtedy powiedziałam, że się z tego wypisuję - rzekłam łamiącym się głosem. - Jesteś dla mnie wszystkim i nie chcę Cię stracić przed taką głupią rzecz, a co do dziecka... - w tym momencie środowy położył wskazujący palec na moich ustach.
-To były najgorsze dwa dni w moim życiu. Nie masz za co mnie przepraszać - spojrzał w moje oczy. - To ja źle zareagowałem. Przemyślałem wszystko i głupio mi, że wyskoczyłem z dzieckiem. Rozumiem wszystko, Olu... I to ja przepraszam...
Ustałam na palcach po czym złożyłam jeden pocałunek na jego ustach. Siatkarz odwzajemnił gest i zaczął mnie delikatnie całować.
-Jedźmy stąd, proszę... - wyszeptałam.
Grzegorz niechętnie mnie puścił. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. Spojrzałam w lusterko wycierając gdzie nie gdzie tusz.
Kilka minut później znalazłam się pod blokiem siatkarza. Kosok wysiadł pierwszy z samochodu i natychmiast podszedł do mnie biorąc na ręce.
-Nie wygłupiaj się. - spojrzałam na niego.
-Ćśś... - wymruczał kierując się do windy.
-Wariat... - skomentowałam odwracając wzrok.
Środkowy pewnym krokiem wszedł do windy, która właśnie się otworzyła. Wcisnęłam za niego przycisk "3" i spojrzałam w jego oczy. Położyłam dłoń na jego lewym policzku delikatnie się uśmiechając. Panowała cisza, żadne z nas się nie odzywało. Byliśmy wpatrzeni w swoje oczy.
Kiedy złączył nasze usta drzwi się otworzyły.
-Grzesiek... - wymruczałam cicho przerywając gest.
Środkowy uniósł prawą brew, jednak po chwili spojrzał przed siebie zauważając starszą kobietę.
-Najmocniej Panią przepraszamy! - powiedział radośnie uśmiechając się do sąsiadki.
-Spokojnie Panie Grzegorzu - zaśmiała się staruszka. - Ale czy dzisiaj będzie Pan głośno, jak kilka dni temu, że partnerka będzie Pana uciszać? - zachowała powagę jednak kilka sekund później na jej twarzy ponownie pojawił się uśmiech.
-Yyy... - zmieszał się środkowy. - Ja bardzo Panią przepraszam, bo...
-Ależ Grzesiu, żartowałam - poklepała go po ramieniu. - Nic nie słyszałam, a poza tym jesteście jeszcze młodzi!
W tym momencie Kosok postawił mnie na ziemię i od razu ujął moją dłoń.
-No co? - zdziwiła się. - Powiedziałam coś nie tak?
-Nie, nie, Pani Basiu... - odpowiedział zawodnik Jastrzębskiego Węgla.
-Dobrze, idźcie już. I przepraszam, że przerwałam taką chwilę, ale... Miło się na Was patrzyło choć przez chwilę. I mimo, że Pani nie znam - przeniosła wzrok na mnie. - To widzę, że jest Pani bardzo sympatyczną osobą.
Uśmiechnęłam się delikatnie patrząc na kobietę.
-Zapraszam Was na kawę i pyszne ciasto, które dzisiaj upiekłam - rzuciła ni z gruszki ni z pietruszki.
-Pani Basiu, bardzo przepraszamy... ale my jeszcze dzisiaj wyjeżdżamy. - wtrącił się Grzegorz.
-Ach, tam - machnęła ręką. - Wy młodzi to ciągle podróżujecie... No, ale nic nie poradzę. W takim razie życzę Wam udanych wakacji, a przede wszystkim spokojniej podróży.
Wyminęła nas i skierowała się do windy. Grzesiek cicho się zaśmiał i wyciągnął klucze od mieszkania. Przekręcił dwa razy zamek po czym wpuścił mnie do środka. Przekroczyłam próg jego klubowego lokum.
-Dlaczego skłamałeś mówiąc, że jeszcze dzisiaj wyjeżdżamy? - zapytałam zdejmując buty.
-Wcale nie kłamałem - uśmiechnął się. - Pójdę wziąć prysznic, bo jestem po siłowni, a później jedziemy do Ciebie, żebyś mogła się spakować.
-Słucham? - zdziwiłam się i podeszłam do niego.
-Zrobimy sobie małe wakacje, Kochanie. - cmoknął mnie w sam czubek nosa.
Zmarszczyłam brwi patrząc na Kosoka. Mężczyzna zaśmiał się w głos.
-Nie patrz tak na mnie - objął mnie w pasie. - Przepraszam, że nic Ci nie powiedziałem, ale nie miałem jak. A decyzję podjąłem dziś rano - wyjaśnił.
-Nadal nie rozumiem... Jakie wakacje?
-Hmm... - zamyślił się. - Smażing, plażnig, leżing i coś tam jeszcze w Gdańsku, chętna? - zaśmiał się.
-Poważnie? - uniosłam prawą brew.
-I tylko my, we dwoje... - wyszeptał po czym zaczął mnie całować.
-Zapowiada się ciekawie - powiedziałam przerywając gest. - Idź pod prysznic, a ja ogarnę Ci trochę mieszkanie, bo... - przejechałam palcem po półce, na której był kurz.
Środkowy skinął głową, zachłannie wpił się w moje usta i po kilku sekundach zniknął za drzwiami łazienki.
Skierowałam się do kuchni, gdzie włączyłam radio. Podrapałam się po głowie widząc nieład w mieszkaniu Kosoka. Związałam włosy w wysokiego kucyka i wzięłam się do pracy. Po niecałych 30 minutach miałam posprzątaną kuchnię oraz przedpokój. Kiedy zaczynałam sprzątać salon usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i nie patrząc kto to, przekręciłam zamek dwa razy.
W progu ujrzałam kobietę w wieku około 50 lat.
-Dzień Dobry... - przywitałam się niepewnie. - Kim Pani jest?
-Raczej kim Pani. - zmierzyła mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Mama? - usłyszałam za sobą głos Grześka.
Odwróciłam się diametralnie. Siatkarz stał w samym ręczniku, który idealnie podkreślał jego mięśnie brzucha.
-Synu, co to za kobieta? - wyminęła mnie w przejściu i podeszła do niego. - I jak Ty wyglądasz? - podniosła nieco głos.
-Yyy... Mamo, spokojnie - zmieszał się. - To jest Aleksandra - spojrzał na mnie.
-Jaka Aleksandra? - była strasznie dociekliwa.
-Ola, moja dziewczyna - wyjaśnił natychmiast.
-Ty masz dziewczynę? - zrobiła duże oczy. - Lepiej idź się ubrać, a nie paradujesz w samym ręczniku!
Grzegorz zamknął się z powrotem w łazience.
-Proszę opuścić mieszkanie, poradzimy sobie. - kobieta zwróciła się do mnie, gdy odkładałam klucze na miejsce.
Myślałam, że się przesłyszałam, albo mama Grzegorza żartuje.
-Czy Pani jest głucha? - powtórzyła.
-Nie... - spojrzałam na nią. - Przepraszam.
Poszłam szybko do salonu i zabrałam swoje rzeczy. Założyłam buty w mgnieniu oka, po czym nacisnęłam klamkę. Cały czas czułam wzrok kobiety na sobie.
-Do widzenia. - rzuciłam zimno opuszczając mieszkanie.
_________
Witam! :)
Rozdział troszeczkę szybciej, bo jakoś mnie naszła wena, żeby coś stworzyć :D I chciałabym bardzo podziękować wszystkim czytelniczką, a szczególnie Kinsey oraz Julce Nowak... dziewczyny, jesteście niesamowite! Napisać tyle słów otuchy... Tak naprawdę dzięki Wam pojawił się rozdział jedenasty! :)
Mam nadzieję, że wena mnie nie opuści... ponieważ z tym jest różnie.Co sądzicie o mamie Grześka? Czy dobrze potraktowała Olę?
Jak myślicie, Grześ pobiegnie za Olą? A może właśnie jego matka będzie kolejną przeszkodą? Co z wyjazdem?! :) Tyle pytań się nasuwa... ;)
Jak leci Kochani? ;)
Ja właśnie rozpoczęłam "bój" w drugim semestrze... ;/ Postaram się Was nie zaniedbywać pomimo szkoły. ;) Myślę, że w wolnym czasie uda mi się coś napisać i weekend pojawi się epizod.
Ostatnio zawitałam do Bydgoszczy na mecz. Przyznam się Wam, że towarzyszyły mi wielkie emocje :D Podrzucam Wam malutką falę zdjęć, tak samo jak ostatnio z Olsztyna. ;)
Więc do następnego!
Czytam+komentuję= motywuję! ;)
Pozdrawiam ciepło. :*
Przy okazji pokuszę się o malutką notkę... W następnych rozdziałach spodziewajcie się "bomby" z Piotrem! :) On tutaj baaaardzo dużo namiesza... ;)
Rzućcie okiem na Igłę... :) Człowiek wielu talentów, ale żadnego nierozwiniętego! :D