Ciemność. Ponurość. Pustka. No właśnie, czy aby na pewno pustka?
Otworzyłam może nie tyle zmęczone, co zaspane oczy. Rozejrzałam się wokół, po białym pomieszczeniu. Zatrzymałam wzrok na kroplówce. Dynamicznie ruszyłam ręką w prawą stronę i już po chwili żałowałam ruchu, który wykonałam. Zacisnęłam zęby wydając z siebie cichy jęk.
-Ola? - usłyszałam męski głos.
-Do cholerny, jesteś wszędzie... - wymruczałam patrząc na niego.
-Czekałem, wyszedłem tylko na chwilę po... - wskazał palcem na kubek, w którym jak się domyślam, była kawa.
-Gdzie jest Grześ? - spytałam kompletnie olewajac to, co siatkarz powiedział przed chwilą..
-To długa historia. - mruknął siadając na krzesełku.
-Opowiedz mi, mam dużo czasu. - poleciłam cicho wzdychając.
Piotrek odetchnął głęboko i już po chwili zaczął mówić prosto z mostu, tak jakby recytował wiersz, albo co lepsze- mówił prozę na pamięć.
Przymknęłam ponownie oczy, kiedy tylko usłyszałam, że Grzesiek pojawił się w szpitalu tylko na chwilę i od razu znikł. Miałam ochotę natychmiast opuścić budynek w jakim się znajdowałam. Z opowieści środkowego wynikało, że mój partner nie ma nawet pojęcia co się ze mną stało.
Ale czy aby na pewno zawodnik rzeszowskiej drużyny mówi prawdę? Może specjalnie manipuluje mną, aby doszło do kłótni pomiędzy mną a Grzeskiem? Ale... Czy to jest możliwe? Może jednak na rację? Nie zrobiłby tego, bo po co?
-Ola, wszystko ok? - zapytał, kiedy milczałam przez dłuższy czas z głową spuszczoną w dół.
-Jasne, wiesz czy jest może mój lekarz? - odpowiedzialam pytaniem z nadzieją w głosie.
-Juz z nim rozmawiałem. - uciął.
-Słucham? - podniosłam nieco ton głosu.
-Olu, musiałem coś zrobić bo inaczej bym tu nawet nie wszedł - jęknął.
-Nie tłumacz się - powiedziałam cicho kładąc głowę na poduszkę.
To wydaje się coraz bardziej dziwne. Czy partner, który kocha swoją drugą polowke nagle znika i ma ją gdzieś? A może jednak była inna przyczyna jego nieobecności? Tylko nie pozostawił żadnej wiadomości...
Przyszła po mnie pielęgniarka, która odłączyła kroplowkę, a chwilę później druga siostra zabrała mnie na USG.
Wszystko było w porządku. Jednak lekarz zalecił wykonanie szczegółowych badań z krwi, ale już w Jastrzębiu. Dostałam kartkę, na której miałam wypisane witaminy, jakie mam wykupić. Wyszłam z gabinetu zawieszajac torebkę na ramieniu.
Wyjęłam telefon, lecz nie musiałam go nawet odblokować, ponieważ nie było żadnej wiadomości...
-Ola, podwioze Cię. - powiedział Piotrek stając obok mnie.
-Jeszcze tu jesteś? - zdziwiłam się.
-Nie zostawiłbym Cię samej - uśmiechnął się do mnie promiennie.
Spuściłam głowę. W głębi serca cieszyłam się, że Piotr został. To bardzo miłe z jego strony. Natomiast przy nim czułam się delikatnie zakłopotana i jakoś nie swojo.
-To jak? - spojrzał w moje oczy.
-Chodź. - ucięłam wychodząc ze szpitala i kierując się na parking.
Kiedy znaleźliśmy się w hotelu usłyszałam dosyć głośną muzykę zza ściany, a właściwie drzwi pokoju, który dzieliłam z Grześkiem. Niepewnie spojrzałam na Nowakowskiego krzywiac się trochę. Jak to mówią... Raz kozie śmierć.
Juz gdy nacisnęłam na klamkę i okazało się, że drzwi nie są zamknięte zaczęłam się bać tego, co zostanę w środku. Ujrzawszy juz na samym początku puste butelki, przeraziłam się. Z ledwoscią przekroczyłam próg. Widząc większy bałagan, a do tego Grzegorza prawie zalanego w trupa - zamarłam.
-Grzesiek, coś Ty tu do cholery narobił?! Co z tobą? - krzyknęłam ze złości.
-Jeszcze śmiesz tu przychodzić? - burknął mierząc mnie wzrokiem.
-Grzesiek... Co się dzieje? - zeszlam zdecydowanie z tonu głosu.
-Wypieprzaj! - wrzasnął. - Nie ma już nas, nigdy Cię nie kochałem! - wciąż krzyczał.
-Grześ, kochanie... - wyszeptałam.
-Nie rozumiesz czegoś? - wstał i mimo swojego stanu w mgnieniu oka pojawił się obok mnie. - Nigdy Cię nie kochałem.
-Ale... Jak to... Przecież my... - do moich oczu napłynęły łzy.
-Dobrze było się z Tobą pobawić, ale teraz już czas zniknąć. Nie rozumiesz? Mam Ci to inaczej wytłumaczyć?! - ponownie podniósł głos.
-Kłamiesz, Skarbie... Przecież... Kochamy się - próbowałam załagodzić sytuację i delikatnie dotknęłam jego dłoni.
Kosok scisnął ją z całej siły ciągnąć do dołu.
-Przesadziłeś. - Piotrek bez wahania wkroczył do pokoju uderzając przy tym swojego kolegę. Tak jak żołnierze nie wstrzymują broni, tak on nie wstrzymał ręki.
-Piotr, nie warto... - wyszeptałam zalana łzami zabierając swoje rzeczy. Na całe szczęście wszystko miałam spakowane. Środkowy uderzył jeszcze raz bruneta i razem opuścilismy pokój. Byłam zmuszona na chwile przenieść się do niego. Odłożyłam walizkę w kąt i spojrzałam na Nowakowskiego.
-Boże, Ty krwawisz... - ujrzałam strumyk krwi płynący z jego łuku brwiowego.
-To nic takiego. - machnął ręką.
-Usiądź... - wskazałam na łóżko, po czym poszłam po apteczkę. Wytarłam słona ciecz z policzków biorąc głęboki oddech. Uspokuj się Ola, jesteś już bezpieczna...
-Przepraszam za niego... - rzekłam, gdy byłam już na ostatnim etapie opatrzenia rany środkowego.
-Najważniejsze, że Tobie nic się nie stało. - uśmiechnął się delikatnie.
-Gdyby nie Ty... - wyszeptałam.
-Spokojnie Olu - dotknął mojej dłoni. - Jesteś już bezpieczna i nic Ci ze mną nie grozi.
Uniosłam delikatnie kącik ust do góry, ale gdy pomyślałam sobie o sytuacji sprzed kilku minut od razu posmutnialam.
***
Potrafisz marzyć?
Bzdurne pytanie, każdy z nas potrafi! Każdy ma swoje marzenia; i te do spełnienia i te nierealne. A czy tak naprawdę nasze życie istniałoby bez marzeń? Dlatego też bowiem nie dążymy do ich spełnienia? Marzenia...
-Olciu, słyszysz? - woła Grzegorz.
Uśmiecham się sama do siebie patrząc na naszą pociechę.
-Słyszysz? - powtarza. - Powiedziała mama! - niemalże krzyczy ze zdumienia.
Czuję w tym momencie radość, zdumienie, dumę, która rozpiera mnie od środka.
-Mama... - powtarzam cicho pod nosem.
Widzę, jak ten niemalże 2 metrowy człowiek bierze mój największy skarb i całuje w policzek. Przyłączam się. Pragnę cieszyć się każdą chwilą. Pragnę być z nimi na zawsze. Pragnę patrzyć, jak moja pociecha z dnia na dzień jest coraz większa, jak z dnia na dzień wypowiada coraz więcej słów.
-Ma... mi! - słyszę kolejny raz.
Uśmiecham się ponownie i nie kryję łez wzruszenia.
Zawsze o tym marzyłam. Chciałam mieć osobę, która zawsze byłaby ze mną - na dobre i na złe.
Związek, małżeństwo, dom, rodzina. Cztery najważniejsze filary, które udało mi się zrealizować.
-Tak bardzo cieszę się, że was mam. - słyszę głos męża, który obejmuje mnie ramieniem. Po chwili dodaje. - Co to by było za życie bez was?
-Chyba przestalbyś istnieć - twierdzę, a brunet cmoka mnie w policzek.
Cóż za dar dostałam od Boga i czy może być coś piękniejszego? Czy jest coś, co da mi więcej szczęścia? Nic!
Życie jest piękne.
***
-Ola, obudź się, musimy jechać... - usłyszałam delikatnie zaspany głos Piotrka.
-Co..? Boże, zasnęłam?! - usiadłam przecierajac oczy.
-Nie masz czego się bać. Nie spaliśmy razem... Oddałem Ci łóżko, a sam zająłem podłogę. - powiedział odgarniając kosmyk moich włosów.
-Mogłeś mnie obudzić, poszłabym przespać się na plażę, czy coś... - spojrzałam na niego.
-Dobry żart. - powiedział poważnie. - Juz zanioslem do auta Twoje rzeczy, musimy wyjeżdżać, bo Kosa juz Cię szukał...
Pokiwałam delikatnie głową schodzac z łóżka.
Przez całą drogę do Jastrzębia jechaliśmy niemalże w milczeniu. Nie ukrywam, że co chwilę wycierałam łzy. Starałam się ukryć to przed Piotrkiem, ale nie zawsze wychodziło.
-Spisz? - mruknął Nowakowski zatrzymując się na stacji benzynowej.
Otworzyłam oczy rozglądając się dookoła.
-Nie śpię. - spojrzałam na niego.
-Chcesz kawę? - uważnie mi się przyjrzał.
-Poproszę... - wyszeptałam.
Nowakowski zabrał portfel po czym wysiadł z samochodu. Odpięłam pas i otworzyłam drzwi. Dotykając stopami powierzchni wyprostowalam się biorąc głęboki chaust powietrza. Oparłam się o auto siatkarza zamykając oczy. Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego...? Przecież tworzylismy tak zgraną parę. Kochaliśmy się ponad wszystko...
-Olu, w porządku? - usłyszałam męski głos. Pokiwalam delikatnie głową otwierając oczy.
-Płaczesz?-spytał raz jeszcze raz.
-Nie, nie. - zaprzeczyłam natychmiast zasłaniając twarz dłońmi.
-Olka, przecież widzę... - odstawil kawy na dach auta podchodząc bliżej.
-Piotr, jest ok... - sklamalam.
-Nie był Ciebie warty, rozumiesz mała? - położył dłoń na moim ramieniu.
Zacisnelam powieki pozwalając spłynac słonej cieczy. Siatkarz zamknął mnie w swoim ramionach gladząc delikatnie dłonią po plecach.
-Tak bardzo go kochałam... - wyszeptałam.
-Zapomnij o tym - powiedział równie cicho.
-Tak się nie da, jest całym moim światem... - rozpłynęłam się jeszcze bardziej.
-Był. - podkreślił Nowakowski.
Odsunęłam się od środkowego wycierając twarz.
-Jedźmy juz. - polecilam biorąc kawę.
___
Wracamy po przerwie.
14- stke pozostawiam wam... :)
Jak się macie kochani? :)
Wakacje! ❤ wyjeżdżacie gdzieś? ;)
Mój wyjazd juz w niedzielę! :')
PS. Za błędy przepraszam, rozdział pisany na telefonie :)
Miłego dnia, pozdrawiam.
Jullaa.