środa, 31 grudnia 2014

Osiem.

Kilka minut później wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy przez zakorkowane Jastrzębie. Widziałam złość na twarzy Grześka, jednak kwitowałam to krótkim uśmiechem. Dopiero po 30 minutach dotarliśmy na miejsce. Wcale nie był to blok, w którym mieszka mężczyzna... Całkiem coś innego, coś co zaparło mi dech w piersi.
Na mojej twarzy momentalnie pojawił się ogromny uśmiech, wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się dookoła. On jest niesamowity, potrafi człowiekowi poprawić humor...
-Grzesiek?  zapytałam, gdy siatkarz do mnie dołączył.
-Słucham Olu?  spojrzał w moje oczy.
-Nic, nic  zachichotałam.
-Nie byłaś nigdy w zoo? – założył okulary przeciwsłoneczne.
-Byłam  odpowiedziałam.  Bardzo dawno temu.
-Kosa?  usłyszeliśmy męski głos za nami i odwróciliśmy się.
-Piiiter?  zdziwił się Grzegorz.  Co tutaj robisz? 
-A zwiedzam, wpadłem do Jastrzębia na kilka dni, bo mamy wolne w kadrze  uścisnął dłoń z blondynem.  A cóż to za piękna niewiasta?  spojrzał na mnie.
-To Ola moja... przyjaciółka  przedstawił mnie delikatnie się uśmiechając.
-Nie boisz się iść z nim do zoo?  zapytał całkiem poważnie, na co zmarszczyłam brwi.  Wiesz, ja cię obronię przed lwem, gdyby coś - dumnie wypiął pierś. 
Zaśmiałam się tylko, a brunet mi zawtórował. 
-Tak w ogóle, to jestem Piotrek  wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Ola - odwzajemniłam gest mężczyzny. 
-Aleksandra... piękne imię - reprezentant Polski spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się szeroko.
-Idziesz z nami? - zaproponował Grzegorz.
-Bardzo chętnie - odpowiedział.
Kosok poszedł do kasy po trzy bilety, a my z Piotrem czekaliśmy na niego.
-Długo się znacie?  zapytał ni z gruszki, ni z pietruszki.
Kompletnie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, spuściłam głowę i przełknęłam ślinę.
-Teoretycznie, to... nie  odpowiedziałam w końcu.
-Myślałem, że jesteś jego dziewczyną...  odparł po chwili.
W tym momencie podszedł do nas Grzegorz i pomachał biletami. Nowakowski objął mnie ramieniem. Spojrzałam na niego zdziwiona, a moje serce zabiło szybciej. Co on robi?- pomyślałam.
Kątem oka zauważyłam grymas na twarzy Kosoka. Zdjęłam rękę blondyna, który niezadowolony mruknął coś pod nosem. Założyłam kosmyk włosów za ucho i popatrzyłam przed siebie.
-Piotrek, zrobisz nam zdjęcie?  zapytał Grzesiek, gdy byliśmy w akwanarium i podał mu swojego smartfona. 
Kosok objął mnie w pasie, a po moich plecach przeszły ciarki. Uśmiechnęłam się szeroko pozując do zdjęcia.
-Już  oznajmił Nowakowski oddając brunetowi telefon.  Teraz kolej na moje zdjęcie z Olą.
Blondyn podszedł do mnie. Widziałam, że w Kosie zaczyna się gotować, jednak pozostawiłam to bez komentarza, choć moja cierpliwość dobiegała końca, kiedy poczułam dłoń Pitera na swoim prawym pośladku.  
-Łapy przy sobie!  warknęłam.  Nie wiesz co to przestrzeń osobista?  podeszłam do Grzesia, który ledwo panował nad tym, aby nie wybuchnąć śmiechem. 
Nowakowski spojrzał na mnie z uśmiechem, a ja miałam ochotę się zamachnąć i wycelować w jego policzek. 
-Może wybierzecie się wieczorem ze mną do klubu?  zaproponował Piotr.
-Myślę, że znajdziemy inne, równie dobre zajęcie  odpowiedział Grzesiek.
-Koosaaa...  przeciągnął Nowakowski.  Nie bądź sztywniakiem i zabierz koleżankę do klubu, rozerwiecie się trochę.
-Zastanowimy się  rzekł Kosok delikatnie dotykając mojej dłoni.
Piotr podszedł do nas i szeroko się uśmiechnął. 
-Olu, musisz wiedzieć, że Grzegorz jest beznadziejnym tancerzem  nadal patrzył w moje oczy.  Więc będzie mi bardzo miło, jeżeli zatańczysz ze mną i napijesz się czegoś mocniejszego...  podszedł jeszcze bliżej.
-Muszę cię rozczarować, ale nie piję  uśmiechnęłam się
-Nie zrobisz dla mnie wyjątku? Przecież nie upiję cię, chciałbym tylko poznać lepiej twą osobę  odwzajemnił uśmiech.
-Nie jesteś pępkiem świata, żeby robić dla ciebie wyjątek.
-Olu, dlaczego jesteś niemiła?  posmutniał.  Dobrze, obędzie się bez alkoholu. Ale przyjdziesz...?  dotknął mojej dłoni.
-Wolę seks z Grzesiem w aucie - uniosłam prawą brew ku górze i wzięłam swoją rękę przytulając Kosoka.
-Seks z przyjacielem? Dobry żart – wyszczerzył się mierząc mnie wzrokiem. – Nie wierzę w to  zaśmiał się.  Mówiłaś, że nie znasz go długo...
-To co, że nie znam? Grześ jest cudowny – spojrzałam na niego.
Mina Nowakowskiego wyrażała więcej niż 1000 słów. 
Przez chwilę milczał, widocznie odjęło mu mowę. Zaśmiałam się cicho ściskając dłoń Grzegorza.
-To spróbuj ze mną, ale wolałbym z tobą sam na sam. W mieszkaniu – odpowiedział po dłuższej chwili.  Ale najpierw chciałbym Cię poznać.
-Nowakowski! Nigdy jej nie tkniesz! - krzyknął rozzłoszczony Kosok.
-A Ty tchnąłeś? Dobra jest? Chętnie bym spróbował z koleżanką... – odpowiedział ze spokojem wkładając ręce do kieszeni.
-Najlepszy seks w życiu!  uśmiechnął się szeroko.
-Fakt, ty miałeś może jedną dziewczynę, nie masz do czego porównać  rzekł surowo.
Wiedziałam, że nic dobrego z tej rozmowy nie wyniknie...
Grzesiek podszedł do blondyna i złapał go za koszulkę.
-Odwal się, bo tego pożałujesz  popchnął go w tył.
Cofnęłam się dwa kroki do tyłu i uważnie obserwowałam siatkarzy.
-Nic mi nie zrobisz, a mówię samą prawdę – rzekł Nowakowski.
-W porównaniu do ciebie nie zaliczyłem całego Rzeszowa  odgryzł się Kosok, a
Piotr roześmiał się w głos.
-A Ty? Tylko Olę? Czy jeszcze jakaś laska stanęła Ci na drodze?  podszedł do niego.
-Nie jestem takim idiotą jak Ty, nie wykorzystuję lasek i nie daję pierwszej lepszej  uniósł się.
-Ola nie będzie pierwszą lepszą  uśmiechnął się.  Szkoda tylko, że za kilka dni znowu wyjeżdżam do Spały, ale... Jeśli będzie wolne to odwiedzę ją i nawet się nie dowiesz. 
Słysząc słowa siatkarza ponownie zrobiłam dwa kroki w tył. Spojrzałam na Grześka po czym odwróciłam się i szybko skierowałam w stronę wyjścia. 
-Ola! Ola czekaj!- zawodnik Jastrzębskiego Węgla od razu za mną pobiegł. - Oluś...- podszedł blisko i czule przytulił.
-Zostaw mnie Grzesiek... Sądziłam, że jeżeli mu to powiem, to się odczepi. Niepotrzebnie, zupełnie niepotrzebnie  odwróciłam wzrok. 
-Nie przejmuj się nim  położył dłoń na moim ramieniu.  Piotrek bardzo się zmienił, kiedyś taki nie był.
-Zmienił się na gorsze? Znam to. Czy... Możemy już stąd iść?  niepewnie spojrzałam w jego oczy. 
-Tak – odpowiedział.  Co powiesz na naleśniki z bitą śmietaną, czekoladą, komedia plus wygodna kanapa?  zaproponował.
-I my we dwoje? Jak najbardziej jestem na tak, przyjacielu  uśmiechnęłam się.   Tylko muszę zadzwonić do Leny... 
-Jasne, czekam w aucie  powiedział i oddalił się. 
Przez chwile patrzyłam na niego, jednak po kilku sekundach wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do siostry. Przeprosiłam za to, że w ogóle się nie odzywałam i poinformowałam, że wrócę dopiero wieczorem. Porozmawiałam z nią jeszcze kilka minut po czym szybkim krokiem poszłam do auta Grześka. Wsiadłam i zapięłam pas patrząc na środkowego. 
-Jedziemy?  zapytał.
-Owszem  uśmiechnęłam się. 
U Grzesia byliśmy po jakiejś godzince, zrobiliśmy też zakupy, bo jak wyjaśnił środkowy; w jego lodówce zostało tylko światło i ketchup 
Zdjęłam buty i nieśmiało poszłam za siatkarzem do kuchni. Rozpakowałam zakupy po czym razem z mężczyzną zabraliśmy się za robienie naleśników. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, a śmiechu było co niemiara. 
-Pyszne  powiedział siatkarz zajadając się naszymi naleśnikami.
Skwitowałam to uśmiechem i zrobiłam zdjęcie Grześkowi szeroko się uśmiechając. 
-Widzę, że Ci smakują. 
-Takie mógłbym jeść ciągle  wyszczerzył się 
-Zawsze możesz na mnie liczyć, wiec jeśli miałbyś ochotę na naleśniki, to dzwon  zaśmiałam się patrząc na niego. 
-Pogotowie naleśnikowe  spojrzał w moje oczy.
Uśmiechnęłam się tylko i wzięłam jednego naleśnika. 
Po skończonym posiłku wstałam od stołu i zaczęłam sprzątać, włożyłam brudne talerze do zlewu i napuściłam ciepłą wodę z płynem, gdy poczułam, że Kosok podchodzi do mnie. 
-Zostaw, potem pozmywam  położył dłonie na moich biodrach.
Przyjemny dreszcz przeszedł po moim ciele.
-Jesteś pewny..?  zapytałam po dłuższej chwili.
-Tak  zaczął składając pocałunki na mojej szyi. 
Delikatnie się uśmiechnęłam i wcale nie protestowałam.
Odwróciłam się w stronę Kosoka nieśmiało patrząc w jego oczy oraz zakładając ręce na jego szyi.
-Masz piękne oczy, nosek, policzki i usta  niespodziewanie musnął moje wargi. 
-Dziękuję...  wyszeptałam delikatnie się rumieniąc. 
Grzegorz położył dłonie na dolnych partiach moich pleców i uśmiechnął się uwodzicielsko.
-Jesteś cudowna  powiedział nadal mnie całując.
-Grześ...  lekko odsunęłam się od niego, jednak pomiędzy naszymi ustami nadal pozostała mała przestrzeń licząc zaledwie kilka centymetrów. – Czy... Ja coś dla Ciebie znaczę?  wyszeptałam.
-Jeszcze do nie dawna nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia, ale...
-Ale...? Zakochałeś się..?  spojrzałam w jego oczy.
-Chyba tak... – podrapał się po głowie. 
Spuściłam głowę. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Kosok zakochany? We mnie? Przecież to niemożliwe... Ja na niego nie zasługuję.
-Powiesz coś?   uniósł mój podbródek do góry. 
-Ja... To znaczy...  powiedziałam lekko zachrypniętym głosem.
-Jesteś wyjątkowa i zależy mi na tobie  wyznał patrząc mi prosto w oczy. 
Ustałam na palcach i nieśmiało musnęłam jego usta. Grzegorz odwzajemnił mój pocałunek, który z każdą chwilą był coraz bardziej namiętny. Wziął mnie na ręce i delikatnie posadził na blat kuchenny. Moje nogi oplatały jego biodra, a dłonie miziały włosy środkowego. Dłonie bruneta wsunęły się pod moją koszulkę, a jego pocałunki schodziły coraz niżej. Delikatnie odchyliłam głowę pozwalając mu na wszystkie pocałunki. Po moim ciele przeszedł kolejny dreszcz, przyjemny dreszcz. 
Lekko się uśmiechnęłam patrząc na mężczyznę. Zdjęłam z Kosoka T-shirt, zresztą on nie był mi dłużny. Rzucił w kąt kuchni moją koszulkę i wziął mnie na ręce. Całując zaniósł do sypialni i delikatnie położył na łóżku.
Pomogłam mu pozbyć się spodni. 
-Chcesz tego?  zapytał.
-Jeżeli Ty tego chcesz...  lekko się uśmiechnęłam.
Środkowy jastrzębskiej drużyny zdjął moje spodnie i zaczął całować nagi brzuch. Powoli jechał do góry zatrzymując się na piersiach. Nie miał problemu z odpięciem stanika, w mgnieniu oka zostałam naga, a część mojej bielizny leżała gdzieś w kątach sypialni. 
Delikatnie wszedł we mnie. Grzegorz poruszał się równomiernie i na początku bardzo powoli. Tak, jakby bał się, że każdy jego ruch okropnie mnie boli. 
-Nie bój się, wszystko jest w porządku  wyszeptałam mu na ucho "przyśpieszając" ruchy w górę i w dół.
Siatkarz był delikatny i czuły. Szybko doszliśmy na szczyt naszej ekstazy...


_____
Dzień Doobry! ;)
Wpadłam tu tylko na chwilkę z rozdziałem ósmym. Jejku, już osiem epizodów za nami ^^  GRZEŚ I OLA? Uhuhu... Czy coś z tego wyjdzie? :D
Z góry przepraszam za nadmiar dialogów, ale tak wyszło i nie miałam czasu tego poprawić.

Kochani, życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku! ;)Wielu siatkarskich wrażeń i nie tylko.. ;)
Do usłyszonka za jakiś tydzień! ;>
Ps. Dziękuję bardzo Pauli, która mi pomagała ;> Zapraszam do zajrzenia na jej blog: milosc-jak-wino.blogspot.com
Pozdrawiam, Jullaa.


poniedziałek, 22 grudnia 2014

Siedem.

(Dla przypomnienia, co się działo, dodaję końcówkę rozdziału szóstego.)

Mecz, Skra-Jastrzębski Węgiel.
Dosyć długa rozgrzewka, a chwilę później ćwiczenia z piłkami. Lena robiła zdjęcia zawodnikom i co kilka minut coś do mnie mówiła, albo pokazywała uchwycony ułamek sekundy. 
Ja byłam skupiona tylko i wyłącznie na zawodniku grającemu z numerem 10. Uważnie obserwowałam każdy jego ruch z uśmiechem na ustach.
Niecałą godzinę później rozpoczął się mecz. Było wiele emocji. Niestety spotkanie zakończyło się na korzyść gości. Przegraliśmy 0-3, jednak w każdym secie dzielnie walczyliśmy.
Wynik spotkania zadecydował o dalszych losach drużyny z Jastrzębia. Zakończyliśmy rywalizację w Play-off'ach ze Skrą Bełchatów. Pozostała nam walka o trzecie miejsce. Jeszcze nie wiemy, z kim zagramy, ponieważ ZAKSA Kędzierzyn Koźle wciąż toczy bój z Asseco Resovią Rzeszów.

Po meczu Lena poszła pozbierać autografy od zawodników, ja nie zamierzałam się nawet tam pchać. 
-No cześć Kochanie – usłyszałam głos za sobą. 
Obróciłam się diametralnie i kogo ujrzałam? Banalna odpowiedź, oczywiście, że Radka.
-Jakie Kochanie? – spojrzałam mu w oczy.
-No moje – uśmiechnął się po czym pocałował mnie w policzek.
-Przestań – odsunęłam się. – Nie jesteśmy już razem, rozumiesz?
-Wiem, że mnie kochasz – dotknął mojej dłoni.
-Radek, odejdź, to koniec! – uniosłam się.
-Poczekaj na mnie, pojedziemy do mnie, będzie fajnie...
-Nie, zostaw mnie! – krzyknęłam.
-No Kochanie...
-Co tu się dzieje? – podszedł do nas Kosok.
Kamień spadł mi z serca! Jak na zawołanie, Grzegorz przybywa...
-Nic 
– rzekł Radosław. – Idź do szatni, muszę porozmawiać z moją kobietą – w tym momencie objął mnie ramieniem. 

-Puść ją. Z tego co mi wiadomo, nie jesteście razem – zmierzył go wzorkiem.
-Ciebie nie powinno to interesować – syknął w jego stronę.
-Albo ją zostawisz, albo wyprowadzą cię stąd ochroniarze 
– powiedział stanowczo środkowy.

-Dobra, luzuj, gościu – podniósł ręce do góry. – Już idę. A z tobą się jeszcze policzę – wskazał palcem na mnie i odszedł.
Kosok podszedł do mnie, po czym przytulił.

-Nie bój się, on niedługo straci pracę, a od ciebie się odczepi – rzekł.
-Nie byłabym tego taka pewna...
-Ola, spokojnie. Wiesz, że jestem i zawsze możesz na mnie liczyć.
-Dziękuję... 
-Nie ma za co dziękować – spojrzał na mnie.
-Jest Grzesiek. Gdyby nie ty...
-Cii... Nie myśl o tym, co by było gdyby. 
-Muszę iść – odsunęłam się od niego. – Jeszcze raz ci dziękuję.
-Spokojnie, teraz będę miał kilka dni wolnego, spotkamy się jutro? – zaproponował.
-Dam znać. To cześć – delikatnie uśmiechnęłam się do siatkarza i odeszłam.
Powiedziałam Lenie, że idę do auta. Ona nadal stała czekając na swoją kolei, aby zdobyć autografy.
Wyszłam z hali po czym skierowałam się na parking, gdzie znajdował się mój samochód. Wsiadłam do auta, włączyłam radio i czekałam na Lenę. 
Modliłam się, aby Radek nie wyszedł oraz mnie nie zauważył. Siedziałam jak na szpilkach z dobre 15 minut, gdy nagle usłyszałam, że ktoś puka w tylną szybę...


Myślałam, że to sen. Że zaraz się obudzę i będzie w porządku, ale niestety nie. Wszystko, co jest dobre szybko się kończy. Nie zdążyłam nawet zamknąć drzwi od środka, bo osobnik złapał za klamkę i jednym sprawnym ruchem wyciągnął mnie na zewnątrz. Czułam się, jak w jakimś filmie. Napada na Ciebie gościu, a Ty musisz zagrać dobrą aktorkę.
Zaczęłam się trząść, zrobiło mi się zimno, a po chwili nogi mi się ugięły. Klęczałam na zimnym asfalcie. Osobnik zadawał mi coraz większe ciosy. Wiem tylko, że był w kominiarce, niczego więcej nie pamiętam...
Obudziłam się dopiero w szpitalu.
Otworzyłam delikatnie oczy, po czym szybko je zamknęłam. Poczułam jak ktoś dotyka mojej dłoni. Powtórzyłam czynność.
-Grześ..? – odezwałam się niepewnie.
-Cii... Nie mów nic – spojrzał na mnie.
-Gdzie... gdzie ja jestem? – zadałam kolejne pytanie.
-W szpitalu – odrzekł. – Wczoraj, kiedy już wyszłaś z hali, ktoś na Ciebie napadł. Niestety nikomu nie udało się złapać sprawcy. 
-Długo tutaj siedzisz?
-Wczoraj przyjechałem za karetką razem z twoją siostrą. Czekałem na wyniki badań i....
Nie dokończył, ponieważ mu przerwałam.
-Przecież Tobie nie udzielili by żadnych wiadomości na temat mojego stanu zdrowia.
-To się zgadza, więc podałem się za Twojego narzeczonego. Ola, wybacz mi. Cholernie się bałem. Możesz być na mnie za to zła, ale ja naprawdę musiałem... 
– tłumaczył się.
-Narzeczony... – powtórzyłam i spojrzałam na niego.
-Przepraszam Cię.
-Spokojnie Grzesiek, nie jestem zła 
– wyszeptałam w jego stronę.
Środkowy delikatnie się uśmiechnął. Zapytał mnie jak się czuję, czy może przynieść mi coś do picia bądź jedzenia, wytłumaczył, że wczoraj odwiózł Lenę do domu. O nią się nie martwiłam, bo wiedziałam, że w takiej sytuacji zachowa się odpowiedzialnie.
-Grzesiek, idź już... 
– rzekłam.
-Ale... dlaczego?
-Widzę, że jesteś zmęczony. Na pewno głodny. Jedź do domu.
-Ola...
-Kochanie 
– zaśmiałam się.
-Mam upartą narzeczoną... – spuścił głowę, a po chwili wybuchł śmiechem.
-Pff... 
-Dobrze, bez żartów. Upartą przyjaciółkę. – poprawił się.  Pojadę do domu, ale jeszcze tu wrócę, nie myśl sobie, że się mnie pozbyłaś – zaśmiał się.
-Nawet nie chcę się ciebie pozbyć – wyszeptałam.
Środkowy wstał, pocałował mnie w policzek i zaczął kierować się do wyjścia. Uważnie go obserwowałam, a kiedy już złapał za klamkę rzekłam:
-Grzesiek, dziękuję ci za wszystko...
-Nie masz za co dziękować – spojrzał na mnie i promiennie się uśmiechnął.
-Mam. Jesteś dla mnie bardzo ważny, wspierasz mnie choć znamy się zaledwie kilka dni. Wiem, że mogę ci zaufać. 
-Cieszę się, że ciebie poznałem – stwierdził.
-Ja też... A teraz uciekaj – wyszczerzyłam się.
Grzesiek opuścił salę, a ja zostałam sama. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. 
Leżąc i myśląc usłyszałam dzwonek telefonu. Dzwoniła Lena, poinformowała, że skończyła lekcje w szkole oraz, że jest w drodze do domu. Zapewniła mnie, że zajmie się domem i że niczym mam się nie martwić. 
Porozmawiałyśmy chwilę, po czym włożyłam telefon do szuflady. Ponownie zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie lekarz, który wraz z pielegniarką przyszedł na tak zwany obchód. 
-Pani Olu, nie jest najgorzej. Na szczęście nie doszło do uszkodzeń wewnętrznych. Tylko kilka siniaków i zadrapań. Miała pani szczęście, że w porę ktoś do pani przyszedł i sprawca uciekł. Dzisiaj została pani na obserwację, jednak już jutro można zgłosić się po wypis. 
-Dziękuję...  – powiedziałam.
-A, właśnie. Zapomniałbym. Proszę uspokoić narzeczonego, strasznie się o panią bał – uśmiechnął się.
-Dobrze – odwzajemniłam uśmiech. 
Lekarz opuścił salę, a ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili zorientowałam się, że na półce w wazonie stoi bukiecik róż, a obok niego leży mała karteczka. Że ja go wcześniej nie widziałam... 
Usiadłam na łóżku i wzięłam kawałek kartki do ręki. 
"Dla mojej narzeczonej, która tak bardzo się o mnie troszczy. ;)
Nie chciałem Cię budzić, ponieważ słodko spałaś. Dowiedziałem się, że bardzo lubisz róże. :)
Więc do później Olu, trzymaj się ;) " - odczytałam krótką wiadomość.
Ponownie uśmiech zagościł na mojej twarzy. 
Poszłam się umyć, a chwilę później leżałam już w szpitalnym łóżku. Było mi ciężko zasnąć.
Jednak po dobrej godzinie odpłynęłam w Krainę Morfeusza.

Następnego dnia wstałam wcześnie rano. Poszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Oko było podbite, a warga rozcięta. Nie wyglądało to ciekawie. Wstydziłam się tego, jak wyglądam. 

Modliłam się tylko, żeby zobaczyło mnie jak najmniej osób. 
Ubrałam się i uczesałam. Wyszłam z pomieszczenia, a w sali znajdował się już Grzesiek. 
-Cześć Ola – wstał i podszedł do mnie.
-Hej – ustałam na palcach i cmoknęłam go w policzek. – Wyspałeś się? 
-Wyspałem.
-To dobrze. Dziękuję za kwiaty... – uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co.
-Właśnie miałam iść po wypis... – powiedziałam cicho.
-Wychodzisz dzisiaj? – zapytał.
-Tak, zostawili mnie tylko na obserwacji. Wszystko jest w porządku, dobrze się czuję.
-To wspaniale.
-Wiem – zacisnęłam pięść – Modlę się, aby nikt mnie nie widział z tym okiem... 
-Spokojnie, nie jest źle – stanął bliżej mnie. – Do wesela się zagoi.
-Czyjego? – zaśmiałam się.
-No jak to? Naszego przecież! Moja kochana narzeczono! – powiedział całkiem poważnie.
-Głupek...
-Żartowałem przecież – uśmiechnął się.
-Wiem... 
-Kiedyś staniesz na ślubnym kobiercu. I mam nadzieję, że będę zaproszony – wyszczerzył się.
-Może za 10 lat... Albo wiesz?  wargi moich ust delikatnie uniosły się do góry, głowa również.
Kosok spojrzał w moje oczy i tak jakby dał mi znak, że jest gotowy na wysłuchanie mnie. 
-Zresztą... to już nic... – spuściłam głowę.
-Olu... Proszę, powiedz mi, co miałaś na myśli?
-Nic Grześ 
– wyszeptałam. – Prędzej to ty znajdziesz swoją drugą połówkę, żonę i matkę twoich dzieci.

-Ja już ją znalazłem... Tylko ona za cholerę nie chce odwzajemnić tego uczucia – wciąż głęboko patrzył w moje oczy.
-Głupia... – powiedziałam cicho. 
-Dlaczego mówisz tak o sobie? – w tym momencie środkowy złapał moją dłoń.
-Słucham?  zdziwiłam się.
-Nic Olu... Przepraszam. Czy możemy już iść?
Grzegorz puścił moją dłoń i wziął do ręki małą torbę z moimi rzeczami. Skinęłam tylko głową i wyszłam z sali. Skierowałam się po wypis, a kilka minut później siedziałam w samochodzie siatkarza. 
Odwiózł mnie do domu, proponowałam mu, żeby wszedł ma kawę, jednak odmówił, ponieważ stwierdził, że się spieszy. Nie nalegałam, spuściłam głowę i wysiadłam. Założyłam czerwoną torbę podróżną na ramię i ruszyłam w stronę domu. Moje tętno serca przyśpieszyło, bo czułam, że Grzesiek patrzy na mnie i nie zamierza odjeżdżać. Weszłam na dwa schodki i odwróciłam się. Kosok wysiadł i zaczął się do mnie zbliżać. Moje nogi lekko się trzęsły. Dlaczego?
Uniosłam głowę patrząc w jego czekoladowe tęczówki.
-Zapomniałaś telefonu...  – rzekł wyciągając smartfona.
-Dzięki – powiedziałam krótko, po czym chciałam wziąć urządzenie.
Zawodnik Jastrzębskiego Węgla nie pozwolił mi na ten krok. Uniosłam jedną brew do góry czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w skroń oddając telefon. Odwzajemniłam uśmiech. Zaprosiłam go jeszcze raz do siebie, aż w końcu uległ.
Całe popołudnie spędziliśmy razem.

3 miesiące później.
Środkowy tak jak mi obiecał- drużyna, w której występuje z numerem 10 na koszulce, zajęła 3 miejsce w Plus Lidze zdobywając brązowy medal. Podium w sezonie 2013/2014 prezentowało się następująco:
-PGE Skra Bełchatów.
-Asseco Resovia Rzeszów.
i oczywiście na trzecim miejscu Jastrzębski Węgiel.
Wszystko szło w dobrym kierunku. Grzesiek pomagał mi w załatwianiu spraw ze sprzedażą domu. Jednak zdecydowałam się, że sprzedam posiadłość zmarłych tragicznie rodziców. Kupiłam małą kawalerkę w centrum Jastrzębia. Salonu nie zamknęłam. Nikola świetnie się sprawowała, więc zatrudniłam ją. Ona również  mnie wspierała. Lena ukończyła gimnazjum z nawet dobrymi ocenami, z czego byłam zadowolona. 
Koniec czerwca był dla mnie bardzo trudny, ponieważ ledwo wystarczyło mi pieniędzy na opłacenie czynszu, a także zapłacenie rachunków, czy wypłacenie wypłaty Nikoli. Suma sumarum- jakoś przeżyłyśmy z siostrą.
Któregoś dnia, gdy skończyłam już pracę i zamykałam drzwi od salonu poczułam, że ktoś zasłania mi oczy. Przestraszyłam się na początku, ponieważ pomyślałam, że mógł to być Radek. Jednak duże dłonie wskazywały na kogoś innego. Odwróciłam się i szeroko uśmiechnęłam zauważając dwumetrowca. Środkowy delikatnie mnie podniósł całując w policzek.
-Tak długo Cię nie widziałam... – wyszeptałam.
-Ola... bardzo przepraszam. Nawet nie wiem jak mam się wytłumaczyć, zniknąłem na tydzień bez słowa. Zapomniałem Ci powiedzieć, że jadę do rodziców. Mama zachorowała, musiałem im pomóc. Naprawdę przepraszam...
-Nie gniewam się – spojrzałam w jego oczy. – Przecież nic się nie stało, masz swoje życie.
-Właśnie, że się stało. W nagrodę, a może za karę, nie wiem jak uważasz, cały dzień spędzimy razem – uśmiechnął się szeroko. – Muszę Ci to jakoś wynagrodzić.
-Grześ...  – w tym momencie środkowy postawił mnie na ziemię. – Naprawdę nie musisz...
-Nie muszę, ale chcę.  – od razu mi przerwał.  – Ty chyba też...?
-Nno... Tak. – powiedziałam nieśmiało.
Środkowemu uśmiech nie schodził z twarzy. Ujął moją dłoń, jakby nigdy nic i zaprowadził do swojego samochodu. Otworzył mi drzwi patrząc na mnie. Byłam trochę nieśmiała, bo nie rozumiałam jego zachowania. Przecież tylko się przyjaźnimy... Ola, otrząśnij się. On nie robi nic złego.
Kilka minut później wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy przez zakorkowane Jastrzębie. Widziałam złość na twarzy Grześka, jednak kwitowałam to krótkim uśmiechem. Dopiero po 30 minutach dotarliśmy na miejsce. Wcale nie był to blok, w którym mieszka mężczyzna... Całkiem coś innego, coś co zaparło mi dech w piersi.


___________
KOCHANI!!! MOŻECIE MNIE ZABIĆ! NIE WIEM, PRZYJEDŹCIE I POWIEŚCIE.
PRAWIE CZTERY MIESIĄCE PRZERWY! ;(
Nie mam zielonego pojęcia jak to się stało. Nie, właściwie to... wiem dlaczego! 
Otóż odpowiedź jest prosta. 
-SZKOŁA + nauka.
-Problemy zdrowotne oraz brak weny i wolnego czasu... :/ 
Tyle się wydarzyło w ciągu tych czterech miesięcy, że nawet nie wiem o czym napisać. 
Przepraszam wszystkich... :( Nie wiem jak mogłam do tego dopuścić, ech... 
Myślę, że ktoś jeszcze będzie czytał to opowiadanie... Bo  jeżeli nie, to niestety nie widzę sensu, aby je prowadzić, więc proszę wszystkie moje czytelniczki o napisanie w komentarzu czy zakończyć, czy prowadzić dalej. ;')
Kochani, już trzy miesiące jesteśmy MISTRZAMI ŚWIATA <3 Jakie to piękne :')

No cóż, ja się nie rozpisuję, jedynie jeszcze raz za wszystko Was przepraszam. Za ten rozdział tez. Bo jest on krótki i beznadziejny :/ 
I przy okazji życzę Wam wszystkim wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia! ;)
Do usłyszenia po świetach :*
Pozdrawiam, Jullaa.